Nie jest tajemnicą, że środki na infrastrukturę drogową pochodzą m.in. z podatków od paliw. W teorii zatem im więcej sprzedanej benzyny i oleju napędowego, tym łatwiej sfinansować różne drogowe projekty takie jak budowa nowych odcinków dróg czy przebudowa istniejących tras. W przypadku, jednak gdy na drogach będzie ubywać tradycyjnych modeli spalinowych a przybywać elektrycznych łatwo przewidzieć, że wpływy z podatków będą maleć.

Władze Szwajcarii nie kryją obaw o spadek wpływów co może mieć duży wpływ na finansowanie dróg w kantonach. Stąd nowy pomysł, by wprowadzić podatek nie tylko od samochodów elektrycznych, ale także zasilanych innymi alternatywnymi źródłami energii (z pewnością pierwszy na liście jest wodór).

Ile jeździsz tyle płacisz. Jak obliczyć nowy podatek od elektryka?

Otwartą kwestią pozostaje nie tylko stawka, ale i sposób naliczania podatku. Władze Szwajcarii rozważają opcję stałej kwoty naliczanej za każdy przejechany kilometr z uwzględnieniem kategorii pojazdu. Niewykluczone zatem, że więcej zapłacą właściciele modnych drogich wielkich SUV na prąd a mniej kierujący małymi pojazdami miejskimi.

Zanim podatek stanie się obowiązkowy minie jeszcze wiele lat. Szwajcarzy planują nową daninę dopiero od 2030 r. Do tego niezbędna jest jeszcze zmiana konstytucji co oznacza konieczność przeprowadzenia referendum. Może zatem okazać się, że ambitne rządowe plany zostaną storpedowane przez obywateli. Któż by chciał nowych obciążeń?