- Do analizy wypadku wykorzystano m.in. nagrania wideorejestratorów samochodowych należących do przypadkowych świadków zdarzenia, a także nagrania z powietrza pokazujące ślady na jezdni, porozrzucane przedmioty i uszkodzenia barier ochronnych
- Według autorów rekonstrukcji prędkość BMW, zanim jego kierowca rozpoczął awaryjne hamowanie, wynosiła ok. 314 km/h
Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa: czy to w ogóle możliwe, aby samochód osobowy poruszał się z prędkością ponad 300 km/h? Odpowiedź brzmi: zasadniczo, gdybyśmy mieli do czynienia z seryjnym egzemplarzem tego modelu BMW, to nie. Jednak BMW, które feralnego dnia poruszało się z dużą prędkością po autostradzie A1, było poddane profesjonalnemu tuningowi. Warsztat, który je tuningował na zlecenie właściciela, chwalił się wcześniej filmem, na którym udokumentowano jazdę z prędkością ponad 300 km/h. W BMW przeskalowano nawet licznik, aby dostosować go do zwiększonej mocy silnika. Zdjęto zainstalowaną fabrycznie blokadę prędkości. A zatem: tak. Taka bądź zbliżona prędkość jest możliwa do uzyskania przy założeniu, że panują sprzyjające warunki atmosferyczne (kierunek wiatru też się liczy) i że kierowca jedzie z gazem wciśniętym do oporu. To, czy przy takiej prędkości możliwa jest jakakolwiek rozsądna reakcja na nagłe zagrożenie, to już inna rzecz.
- Przeczytaj także: Ceny paliw w poniedziałek zwiastują to, co zaraz się wydarzy. To musiało się tak skończyć
Przeanalizowali nagrania z autostrady A1 klatka po klatce
Na filmie opublikowanym na kanale "Bitwy drogowe" znajdziemy m.in. analizę nagrań z wideorejestratora kierowcy jadącego w przeciwną stronę, drugą jezdnią autostrady. Sam interesujący nas moment nagrania trwa dosłownie kilka sekund. Nagranie jest marnej jakości, niemniej – jak się okazuje – specjaliści są w stanie, analizując je klatka po klatce, odczytać bardzo wiele informacji. Dowiadujemy się m.in., że kierowca BMW z daleka "przeganiał" kierowcę Kii za pomocą świateł drogowych. Prawdopodobnie kierowca Kii, na chwilę przed zderzeniem, sygnalizował zamiar zmiany pasa ruchu (wcześniej jechał lewym pasem). Po najechaniu przez BMW na tył Kii oba auta zaczęły się obracać. Kia zatrzymała się na barierach wcześniej i zaczęła płonąć, BMW jechało dalej – autorzy rekonstrukcji wskazują na to, że na ostatnim istotnym kadrze nagrania BMW porusza się tyłem do wcześniejszego kierunku jazdy.
Skąd wiedzą, jak szybko jechało BMW po A1?
Jeśli chodzi o ustalenia rzeczoznawcy pracującego na zlecenie prokuratury, to w zapisie tzw. czarnej skrzynki BMW zarejestrowane jest ostatnie kilka sekund jazdy. Z niego wynika, iż prędkość auto to "nie mniej niż 253 km/h". Zapis danych z pewnością rozpoczął się najpóźniej w chwili zderzenia pojazdów, być może nieco wcześniej – w trakcie awaryjnego hamowania, gdy rozpoczęła się interwencja układów ABS/ESP.
Według autorów rekonstrukcji wypadku zamieszczonej na kanale "Bitwy drogowe" ślady na jezdni (dobrze widoczne jeszcze po dwóch tygodniach od zdarzenia), a także odległości pokonane już po zderzeniu (kilkaset metrów w przypadku BMW) pozwalają stwierdzić, gdzie kierowca BMW rozpoczął hamowanie, jak poruszały się pojazdy i – co najważniejsze – z jaką prędkością. Według nich zderzenie mogło rzeczywiście nastąpić przy prędkości 253 km/h – gdyby BMW jechało wolniej, nie przemieściłoby się po zderzeniu na odległość aż 400 m. Natomiast przed zderzeniem – prawdopodobnie – BMW jechało znacznie szybciej. Według autorów rekonstrukcji było to blisko 315 km/h.
- Czytaj także: Twoje auto też to ma. Tak działa czarna skrzynka, tak wpadają piraci drogowi i oszuści
Do zderzenia doszło na środkowym pasie – gdzie kierowca Kii zjechał, aby ustąpić nadjeżdżającemu z tyłu BMW. BMW zjechało na środkowy pas już w chwili awaryjnego hamowania, być może już w tym momencie jego kierowca stracił panowanie nad autem.
Zdaniem autorów wina spowodowania wypadku leży po stronie kierującego BMW, który jechał tak szybko, że nie dał szans na uniknięcie wypadku ani kierującemu Kią, ani sobie.
Obecnie Sebastian Majtczak, kierowca BMW, oczekuje na ekstradycję po aresztowaniu w Dubaju. Jego obrona nie zgadza się na ekstradycję, argumentując, że w Polsce oskarżony nie może liczyć na sprawiedliwy proces.