- Za domniemanym sprawcą, kierowcą BMW, został wydany list gończy
- W informacjach podanych przez prokuraturę były dane ofiar wypadku, co nie spodobało się internautom i krewnym
- RPO twierdzi, że prokuratura mogła naruszyć prawo, udostępniając informacje o ofiarach zdarzenia
Wypadek na autostradzie A1, który miał miejsce 16 września, pozbawił życia trzyosobowej rodziny wracającej z wakacji. Domniemany sprawca zdarzenia, kierowca BMW, na początku nie został zatrzymany, a po dwóch tygodniach, gdy wystawiono za nim list gończy, okazało się, że uciekł z kraju. Mężczyzna po poszukiwaniach został zatrzymany w Dubaju.
Tragiczny wypadek na A1 i dane ofiar w liście gończym za Sebastianem M.
W opublikowanym liście gończym mundurowi udostępnili wizerunek mężczyzny, jego dane i zarzut, jaki jest mu przedstawiony. Poza tym można było w nim znaleźć dane wszystkich członków rodziny, która zginęła w wypadku, łącznie z dzieckiem, oraz numery rejestracyjne i markę samochodu, którym podróżowali.
Upublicznienie danych nie spodobało się ani internautom, ani krewnym ofiar wypadku. Sprawą zainteresował się także Rzecznik Praw Obywatelskich RPO, który podejrzewa, że w tej sprawie doszło do naruszenia praw ofiar przestępstwa.
- Przeczytaj także: Ceny paliw w poniedziałek zwiastują to, co zaraz się wydarzy. To musiało się tak skończyć
Tragiczny wypadek na A1: RPO dowodzi, że prokuratura nie musiała upubliczniać danych
Na stronie internetowej RPO pojawiła się informacja o tym, że w myśl art. 51 ust. 2 Konstytucji RP władze publiczne nie mogą udostępniać o obywatelach informacji innych niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym. Z kolei w art. 280 Kodeksu postępowania karnego określony jest zakres danych, które podawane są w liście gończym. Są to:
- sąd lub prokurator, który wydał postanowienie o poszukiwaniu listem gończym;
- dane o osobie, które mogą ułatwić jej poszukiwanie, a przede wszystkim personalia, rysopis, znaki szczególne, miejsce zamieszkania i pracy, z dołączeniem w miarę możliwości fotografii poszukiwanego;
- informację o treści zarzutu postawionego oskarżonemu oraz o postanowieniu o jego tymczasowym aresztowaniu albo o zapadłym wyroku;
- wezwanie każdego, kto zna miejsce pobytu poszukiwanego, do zawiadomienia o tym najbliższej jednostki Policji, prokuratora lub sądu;
- ostrzeżenie o odpowiedzialności karnej za ukrywanie poszukiwanego lub dopomaganie mu w ucieczce.
List gończy zawiera więc informacje o poszukiwanym oraz – jak podkreśla RPO – informacje o treści zarzutu, a nie treść zarzutu. Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim nie musiała więc podawać wiernej treści zarzutu, a to właśnie tam zostały zdradzone dane ofiar.
"W świetle powyższych przepisów udostępnienie danych osób, które zginęły w wypadku, nie było konieczne dla zrealizowania celu, jakiemu służy list gończy, czyli poszukiwania osoby podejrzanej. Ponadto nie było do tego podstawy ustawowej." - można przeczytać w informacji RPO.
- Przeczytaj także: Wojskowe cysterny na stacjach Orlenu. Co się dzieje?
Co więcej, w świetle dyrektyw Parlamentu Europejskiego, państwa członkowskie zapewniają, by właściwe organy mogły podejmować odpowiednie środki, by chronić prywatność ofiar oraz by zapobiegać publicznemu rozpowszechnianiu informacji, mogących prowadzić do zidentyfikowania dziecka, które jest ofiarą.
W związku z tym RPO Marcin Wiącek zwrócił się do prokuratora krajowego, by zbadać w trybie nadzoru służbowego, czy w opisywanej sprawie doszło do naruszenia praw ofiar przestępstwa, a następnie poinformować o wynikach.