• Wybór lokalizacji fabryki Izery ogłoszono w grudniu 2020 r.
  • Fabryka miała powstać na 118 hektarach gruntu w Jaworznie
  • Ostatnio podawana data początku produkcji polskich samochodów na prąd to 2024 rok
  • Obecnie teren fabryki w znacznej części porośnięty jest lasem, choć – zdaniem potencjalnych inwestorów – są to krzaki
  • Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Wybór miejsca pod budowę fabryki Izery trwał długo, bo też działka przeznaczona pod taką inwestycję musi spełniać szereg warunków: chodzi o dojazd, dostępność siły roboczej, ale też o media – tego rodzaju fabryka zużywa mniej więcej tyle energii, ile potrzebuje 25-tysięczne miasto. No i miejsce nie może być przeciętne, musi być najlepsze! Wysiłek, który podjęli najwyższej klasy fachowcy od wyboru gruntów pod inwestycje jednak opłacił się: w grudniu ubiegłego roku przedstawiciele ElectroMobility Poland na wirtualnej konferencji mogli ogłosić, że fabryka powstanie w Jaworznie na działce o powierzchni 118 ha i w niedługim czasie zatrudni 3 tysiące ludzi. Przy okazji ogłoszono kolejne przesunięcie terminu produkcji z 2023 r. na 2024, ale nie bądźmy drobiazgowi... I gdy już wydawało się, że naprawdę wszystko jest załatwione, okazało się, że ktoś zapomniał... zapytać o zdanie leśników.

To nie jest gotowa do budowy działka – to tereny leśne

Być może wyobrażali sobie Państwo, że działka przeznaczona pod fabrykę Izery to płaski, pięknie oczyszczony teren z drogami dojazdowymi, instalacją wodną i grubym kablem doprowadzającym prąd, który już znajduje się na jej terenie. Jednak „nie jest tak, jak się wydawało, nie ma w mieście pustego terenu pod budowę fabryki Izera – czytamy na stronach jaw.pl. – „Muszą wyciąć pod nią lasy, i to niemało”.

Okazuje się że i sama fabryka (118 ha), i inwestycje towarzyszące (w sumie 238 ha) miałyby powstać na terenach leśnych, z czego znaczna część to faktycznie lasy, choć przedstawiciele EMP powiedzą, że raczej krzaki. W każdym razie nadleśnictwo Chrzanów nie zgodziło się na wycinkę, a swoją negatywną opinię wysłało do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. I tu decyzja okazała się negatywna, a w rezultacie odpowiedzialność za podjęcie decyzji o wycince spada na Ministra Środowiska – można przeczytać m.in. na stronach jaworzno.naszemiasto.pl. Okazuje się więc jeśli nawet coś będzie na terenie przyszłej fabryki wbite pod koniec tego roku, to nie łopata w ziemię, lecz co najwyżej topór w drzewo... Wcześniej może być trudno ściąć cokolwiek ze względu na okresy ochronne zwierząt.

Dobre nastroje w ElectroMobility Poland

Szefowie EMP są jednak dobrej myśli: w wywiadach radiowych pozwalają nazywać spółkę EMP „producentem”, choć niczego jeszcze nie produkują, chwalą się wyjątkową jakością Izery, a także wyjaśniają, co takiego będzie miała Izera, czego inne auta nie mają: „Przede wszystkim wyjątkowych hejterów” – wyjaśnia Tomasz Mydłowski, główny inżynier integracji pojazdów EMP. Ma rację, dziennikarze, zwłaszcza motoryzacyjni, niczego nie rozumieją. A przecież już prawie wszystko gotowe! Jest las pod budowę fabryki w Jaworznie, jest samochód, który powolutku może przejechać z hali do hali, a brakuje jedynie zapewnionego finansowania dalszej części przedsięwzięcia, podpisanej z jednym z koncernów motoryzacyjnych umowy na dostawę platformy (to zasadnicza część pojazdu, która definiuje jego wszystkie podstawowe parametry trakcyjne), zintegrowania jej z istniejącym projektem nadwozia, podpisanych umów na dostawę tysięcy części i ważnych podzespołów, 3 tysięcy wykwalifikowanych pracowników, sposobu na pogodzenie państwowego zakładu z prawem UE i jeszcze paru drobiazgów. Mimo to na pewno się uda.

Izera z Jaworzna: państwowa fabryka aut na terenie Unii?

Od razu podpowiem, jak rozwiązać kłopot funkcjonowania w UE państwowej fabryki aut, która będzie wymagać państwowej kroplówki przez długi czas od uruchomienia, jednak warunkiem realizacji tego pomysłu jest doprowadzenie przedsięwzięcia do rentowności. Otóż gdy już będzie działać pełną parą, można ją sprzedać za symboliczną złotówkę osobie prywatnej, np. jednemu z prezesów jakiejś państwowej spółki, albo spółce prezesów – zgodzą się na pewno, nie dla siebie, dla kraju. Jednak las jest problemem poważniejszym, niż się na pozór wydaje – na lesie pod Berlinem potknęła się nawet Tesla! Chodzi o to, że wśród urzędników średniego szczebla nie ma chętnych do podpisania się pod wycinką, której jedynym efektem może być dewastacja przyrody na wielką skalę. Głowę pod topór musi w tej sytuacji podłożyć sam Minister Środowiska.