Każdy kierowca marzy o setkach kilometrów równych, szerokich dróg, po których można byłoby bezpiecznie się poruszać, nie ryzykując własnego życia, a także życia pasażerów. Inne państwa potrafią wybudować sieć autostrad, jednak my ciągle napotykamy kolejne przeszkody. Niestety polska branża drogowa jest słaba, a ludzie odpowiedzialni za drogi nie potrafią poradzić sobie z tym ciężarem.

Rozbudowana infrastruktura drogowa jest niezbędna dla rozwoju kraju. Wiedzą o tym wszyscy. Na przykładach krajów Europy Zachodniej jak Niemcy czy Francja widać, że można wybudować sieć dróg szybkiego ruchu i autostrad. Państwa te potrafiły rozwiązać wszystkie problemy, a kierowcy mogą cieszyć się zarówno komfortową i szybką jak również bezpieczną podróżą. Zmotoryzowani Polacy na razie mogą o tym tylko pomarzyć lub ewentualnie wybrać się na wycieczkę za granicę. Każdy kolejny rząd obiecuje nam poprawę bezpieczeństwa na drogach, budowę setek kilometrów nowych tras, a rezultat ich działań jest niestety bardzo niezadowalający.

Polska branża drogowa to bardzo słaby i źle zorganizowany twór, zależny praktycznie wyłącznie od polityki prowadzonej przez kolejne rządy. Inwestycje drogowe były kiedyś finansowane właściwie wyłącznie ze środków pochodzących z budżetu państwa i samorządów terytorialnych. Ze względu na brak pieniędzy część planów była realizowana z opóźnieniem, a na wiele po prostu nie przewidziano środków, które musiały "zatkać" inną dziurę budżetową. Obecnie wydaje się, że sytuacja wygląda nieco lepiej. Dzięki członkostwu w Unii Europejskiej możemy starać się o dofinansowanie części projektów. Z kolei niektóre inwestycje są realizowane przez prywatne firmy, co także wpływa na pewnego rodzaju przyspieszenie budowy dróg (państwo próbuje rozwinąć system Partnerstwa Publiczno Prywatnego). Można zatem uogólnić, że dysponujemy pieniędzmi, które można przeznaczyć na zadania infrastrukturalne. Dlaczego jednak nie potrafimy ich wydać? W ostatnich latach na rozbudowę infrastruktury wydawano tylko około 60-70% pieniędzy jakie były dostępne na ten cel. Pomimo licznych obietnic kolejnych rządów, że drogownictwo będzie jednym z priorytetów, nie robiono zbyt wiele.

Nie ulega wątpliwości, że przygotowanie każdej inwestycji drogowej wymaga sporo czasu, szczególnie biorąc pod uwagę polskie prawo. Dlatego też dziwić mogą te wszystkie obietnice składane przez polityków. Dotyczy to także obecnego rządu. Przyjął on, praktycznie bez żadnej korekty, program budowy dróg przygotowany jeszcze przez swoich poprzedników. Można zaryzykować stwierdzenie, że już wtedy był niemożliwy do realizacji. Czasu było sporo, jednak przez wiele lat nie modyfikowano procedur, prawa i struktur instytucji odpowiedzialnych za drogownictwo. Wszystkie te zaniechania przełożyły się na aktualną sytuację w polskiej branży drogowej. Co roku oddawane są zaledwie szczątkowe odcinki nowych dróg (według obietnic miały to być setki kilometrów), a na dodatek część z tych inwestycji rozpoczęła się jeszcze za rządów poprzedniej "ekipy" (co jednak jest czasami pomijane). Dopiero niedawno politycy (być może w obawie przed totalną porażką) zajęli się tym, co powinno zostać zrobione już wiele lat wcześniej - zmianą polskiego prawa, które stanowiło chyba największą przeszkodę w sprawnej realizacji planów infrastrukturalnych.

Opracowanie specustawy drogowej, nowe ustawy środowiskowe, zmodyfikowane procedury przetargowe i inne zmiany przygotowane przez obecny rząd są niezbędne. Szkoda jednak, że wprowadza się je dopiero teraz, kiedy wiadomo, że ten ambitny plan budowy sieci autostrad i dróg ekspresowych przed Euro 2012 nie zostanie wykonany w całości. Problem w tym, że to jeszcze nie koniec działań niezbędnych do ożywienia naszego drogownictwa. Nawet wtedy, gdy nie będzie problemów z pieniędzmi i przepisami prawnymi, pojawią się kolejne przeszkody. Bardzo ważna jest przede wszystkim reorganizacja Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, za pomocą której Ministerstwo Infrastruktury realizuje inwestycje drogowe. W tym przypadku urzędnicy przyznają rację Najwyższej Izbie Kontroli, która w swoim raporcie wytknęła wszystkie błędy GDDKiA. Modyfikacja struktur organów odpowiedzialnych za budowę dróg wiąże się z jeszcze jednym problemem - niedoborem wykwalifikowanych i doświadczonych pracowników. Niestety w tej chwili brakuje ludzi, którzy zrealizowaliby największy w ostatnich latach program rządowy. Wpływa to oczywiście na przedłużanie się przygotowań wielu inwestycji.

W tej chwili ten zastój wpływa także niekorzystnie na rynek firm budowlanych. Wykorzystują one swoje moce przerobowe w około 40-50%. Spowodowane jest to zbyt małą liczbą ogłaszanych i rozstrzyganych przetargów. Dlatego też firmy drogowe walczą o każdą inwestycję. Niestety późne ogłaszanie przetargów uniemożliwia także pełne wykorzystanie sezonu budowlanego. Można jednak przypuszczać, że sytuacja będzie się pogarszać. Po przeprowadzeniu istotnych zmian prawdopodobna jest "lawina" przetargów. Urzędnicy będą chcieli zrobić jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Wtedy moce przerobowe mogą nagle się skończyć, przez co część inwestycji będzie musiała znów czekać w kolejce. Problemem może być także brak kruszyw pod budowę dróg, ponieważ najczęściej muszą one być transportowane na duże odległości. Biorąc pod uwagę fakt, że przewożone są głównie koleją, można spodziewać się prawdziwego paraliżu.

Nasze drogownictwo czekają jeszcze ogromne zmiany. Jeśli chcemy mieć w końcu drogi o europejskich standardach, trzeba gruntownie zreformować cały system związany z budową infrastruktury. Zrzucając winę na siebie nawzajem do niczego nie dojdziemy. Może jeszcze nie w 2012 roku, ale miejmy nadzieję w niedalekiej przyszłości, ziści się utopijna wizja drogowa polityków i będziemy mogli poruszać się po setkach kilometrów szybkich tras.