Chodzi konkretnie o system ETS2 (ang. Emission Trading System), czyli dyrektywę Unii Europejskiej dotycząca handlu emisjami gazów cieplarnianych. W 2027 lub 2028 r. ma ona objąć również sektor transportowy i budowlany.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

"Kto emituje, ten płaci"

System ETS opiera się na zasadzie "kto emituje, ten płaci", czyli uwzględnia koszt emisji CO2 w produkcji energii lub innych produktów przemysłowych. Jest on wycelowany w przedsiębiorstwa po to, by "przestawić się" na mniej inwazyjne dla środowiska metody produkcji, czyli na zredukowanie emisji CO2. Chodzi o to, że gdy firma emituje mniej dwutlenku węgla, mniej też płaci za uprawnienia do jego emisji, które kupować musi, jeśli działa w branży objętej systemem.

System wycelowany w firmy, ale i tak to konsumenci płacą

Nietrudno jednak odgadnąć, że dodatkowe daniny są również problemem dla konsumentów, ponieważ opłaty wymagane przez UE są przenoszone na odbiorcę. W tym przypadku na osoby korzystające z paliw kopalnych, wykorzystywanych do ogrzewania domu i napędzania samochodu. "Rz" podaje, że podwyżka na stacjach może sięgnąć 50 gr na litrze.

Na razie jednak nie ma szczegółów dotyczących działania nowego prawa w Polsce, choć wiadomo, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska do czerwca bieżącego roku przedstawi projekt ustawy, który ma wprowadzić dyrektywę w życie.

Dziennik "Rzeczpospolita" informuje, że państwa członkowskie przy wprowadzaniu w życie dyrektywy mają dwie opcje do wyboru. Pierwsza to nałożenie na składy węgla, stacje paliw i dostawców gazu obowiązków takich, jakie dziś mają na fabryki czy elektrociepłownie. Drugą jest nałożenie podatku. Tak czy inaczej, dostanie się odbiorcom.