- Xiaomi SU7 samo "wybrało się na spacer"
- Właściciel w chwili zdarzenia nie korzystał z telefonu, który – za pomocą specjalnej aplikacji – pozwala m.in. na uruchomienie funkcji samodzielnego parkowania
- Według producenta samochód otrzymał jednak polecenie rozpoczęcia jazdy wysłane z iPhone'a należącego do właściciela – być może z powodu błędu telefonu
- Oznacza to, że w chwili zdarzenia samochód był sprawny, producent nie poczuwa się do winy
- Tymczasem liczba zdalnego włączania różnych funkcji samochodów szybko rośnie, a przodują w tym chińskie marki
Według informacji przekazanych przez Car News China, właściciel pojazdu zgłosił, że w momencie zdarzenia przebywał w domu razem z żoną. W tym czasie "coś" aktywowało funkcję zdalnego parkowania w Xiaomi SU7 i samodzielnie odjechał. Zdarzenie zostało zarejestrowane przez domowy monitoring, na którym słychać krzyki kobiety, która dostrzegła, co się dzieje.
Przeczytaj także: Chińskie SUV-y i ich "wszystkomające" ekrany. Serio, jesteś na to gotowy?
Jak to możliwe, że chiński samochód elektryczny samodzielnie odjechał?
Właściciel natychmiast skontaktował się z działem technicznym Xiaomi, aby wyjaśnić sytuację. Początkowo pracownicy firmy podejrzewali, że funkcja zdalnego parkowania mogła zostać przypadkowo uruchomiona za pomocą telefonu komórkowego przez samego właściciela. Ten jednak stanowczo zaprzeczył tej możliwości – nie miał w tym momencie telefonu w ręku.
Niezamierzone zdalne parkowanie: błąd użytkownika czy błąd systemu?
Po przeprowadzeniu analizy danych zapisanych w sterowniku samochodu, Xiaomi poinformowało, że telefon właściciela – iPhone 15 Pro Max powiązany z kontem właściciela samochodu – rzeczywiście wysłał do auta polecenie wykonania zdalnego parkowania. Funkcja ta pozwala autu na samodzielne manewry bez obecności kierowcy w kabinie.
A oto nagranie z domowego monitoringu, jakie pojawiło się w wielu branżowych mediach i na Youtube:
Incydent wywołał szeroką dyskusję wśród ekspertów branżowych. Krytycy podkreślają, że nawet jeśli polecenie zostało wysłane z telefonu, system powinien być wyposażony w zabezpieczenia uniemożliwiające uruchomienie pojazdu, gdy właściciel nie nadzoruje bezpośrednio samochodu. Wskazują, że tego typu sytuacje mogą prowadzić do niebezpiecznych sytuacji i wymagają dodatkowych zabezpieczeń ze strony producentów samochodów elektrycznych.
Tymczasem katalog funkcji uruchamianych zdalnie, jakie mają do dyspozycji właściciele samochodów – niekoniecznie elektrycznych – rośnie niemal z dnia na dzień. W przypadku chińskich samochodów w zasadzie wystarczy włamać się do telefonu właściciela, by w wielu przypadkach móc odjechać autem.
Co można zdalnie włączyć w nowoczesnym samochodzie?
W przypadku nowych i w miarę nowych europejskich aut najczęściej spotykanymi funkcjami, jakie można włączyć za pomocą aplikacji w telefonie, jest włączenie ogrzewania albo klimatyzacji – tę możliwość mają nie tylko właściciele samochodów elektrycznych, lecz także hybryd – zarówno hybryd Plug-in (PHEV) jak i zwykłych hybryd (PHEV). To jest dość bezpieczne – nawet jeśli przypadkiem uruchomimy tę funkcję, ogrzewanie czy chłodzenie samoczynnie wyłączy się po upływie pewnego czasu – np. 20 minut.
Standardem jest zdalne włączanie świateł, co ułatwia odnalezienie auta na dużym i zatłoczonym parkingu.
Typową funkcją jest sprawdzanie położenia samochodu – ale raczej stojącego, nie podczas jazdy (aby uniemożliwić śledzenie użytkownika). Można sprawdzić status auta – czy drzwi i szyby są zamknięte, a także – w przypadku elektryków – jak postępuje ładowanie baterii albo jaki jest poziom naładowania baterii.
Rzadziej spotykane opcje to parkowanie przy użyciu telefonu, jednak z reguły te funkcje mają szereg zabezpieczeń.
W chińskich samochodach bardzo częstą funkcją jest możliwość zdalne otwieranie samochodu z możliwością jednorazowego uruchomienia napędu – w ten sposób można komuś udostępnić swój samochód, nawet jeśli ta osoba nie dysponuje kluczykiem. To już jest jednak dość ryzykowne – wystarczy włamać się do cudzego telefonu, by ukraść mu samochód.
Popularny jest też tryb Sentry – auto rozpoznaje, że ktoś się wokół niego kręci, zagląda do środka – może nagrać intruza, "przepędzić" światłami i ewentualnie wysłać raport na telefon właściciela.
No i zdalne włączanie parkowania – praktycznie bez zabezpieczeń.
Ryzykowne, prawda?