- W czasie szalejących cen Circle K zrobił promocję z okazji zbliżających się świąt. Każdy mógł zatankować o 1 zł na litrze taniej
- Sam pojechałem zatankować i okazało się, że bardzo wielu kierowców usłyszało o tej akcji. Na stacjach zaczęły się robić korki, ale obsługa była na to gotowa
- Na tańsze tankowanie nie było żadnych haczyków, a obsługa informowała o promocji. Stanie w korku rekompensowała duża oszczędność na rachunku za paliwo
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Takie promocje zdarzają się rzadko i zazwyczaj trwają krótko. Właśnie tak wyglądała obniżka paliw na Circle K, był duża i niestety trwała tylko trzy godziny. Bez wątpienia można było jednak sporo zaoszczędzić, bo aż 1 zł za każdy litr zatankowanego paliwa. Co więcej, nie trzeba było należeć do żadnych programów lojalnościowych, więc oferta była dla każdego. Oznaczało to, że mając więcej aut w domu, również udało się załapać na promocję.
Jednak należąc do programu Circle K Extra, dostawało się jeszcze dodatkowy rabat 30 gr za litr paliwa do wykorzystania do końca stycznia 2023 r. Czy było warto? Pewnie, tym bardziej przed świętami, kiedy wielu będzie się wybierało w trasę do rodzin. Co ważne, to akcja europejska, zatem obowiązywała również w innych krajach. Ja i mój redakcyjny kolega Krzysiek pojechaliśmy i zatankowaliśmy na dwóch różnych stacjach w Warszawie. Jak to wyglądało?
Przeczytaj także: Jak wytłumaczyć tak wysokie ceny paliw? Czy są uzasadnione?
Korki jeszcze przed szczytem. Pracownicy stacji pomagali
Wielu kierowców usłyszało o tej promocji. Krzysiek, dojeżdżając do stacji, stanął w korku, choć przyznał, że kolejka szybko szła do przodu. Ja miałem nieco więcej szczęścia, ponieważ byłem na dużej stacji z aż 10 stanowiskami i nie trafiłem na korek. Mimo wszystko ruch był zauważalnie większy, zważając też na fakt, że byłem tam przed godziną 15. Jak powiedziała mi jedna z osób z działu marketingowego Circle K, wiele osób informowało, że zwolniło się z pracy godzinę wcześniej (czyli o 15), by móc taniej zatankować. Bez wątpienia więc ominąłem szczyt.
Wszystko jednak szło dość sprawnie, ponieważ przy wjazdach stali pracownicy stacji w świątecznych czapkach informujący o promocji i kierujący do dystrybutorów, gdzie akurat była najmniejsza kolejka. Byli po to, by większy ruch na stacji nie tamował okolicznych dróg.
- Przeczytaj także: Po wyroku TK w sprawie zatrzymywania praw jazdy za prędkość. Kto powinien pytać o odszkodowanie?
Nie było żadnych haczyków, ale aplikacja była przeciążona przez popyt
Rzeczywiście, na pylonach stacji widniały ceny o 1 zł niższe niż w innych miejscach. Nie było żadnych haczyków. Tankowanie odbywało się normalnie i wszystko szło sprawnie.
Wchodząc na stację benzynową, spotkałem jeszcze jednego pracownika z ulotką, który informował o dodatkowej promocji i zachęcał do zarejestrowania się, ponieważ dodatkowa ulga wymaga zarejestrowania się do programu lojalnościowego.
Niestety, otwierając aplikację, ukazał się drugi dowód na to, że popyt był bardzo wysoki. Przez spory ruch serwery nie wytrzymały i nie mogłem otworzyć swojego konta na telefonie. Na szczęście miałem kartę, dlatego skorzystałem również z drugiej promocji. Warto było więc wziąć ze sobą kartę. Osoby korzystające jedynie z aplikacji musiały uzbroić się w cierpliwość.
Czy było warto? Oczywiście. Ja jestem zadowolony, podobnie jak każda osoba, którą poinformowałem o tej akcji. Trzeba przyznać, że Circle K przygotował się na promocję, jak tylko mógł, a jedynym problemem była słabo działająca aplikacja w tym czasie. Wszyscy, którzy zatankowali, powinni się cieszyć, bo stanie w korku nie poszło na marne.
Circle K pokazuje, że można stworzyć atrakcyjną promocję i obniżyć ceny paliwa w czasie, gdy niektórzy starają się wyciągnąć od kierowców jak najwięcej, bezpodstawnie podwyższając marże.