• Koszty napraw samochodów mają być obliczane w taki sam sposób, niezależnie od tego, czy prowadzą do stwierdzenia szkody całkowitej czy też nie
  • Przy wypłacie pieniędzy "do ręki" ubezpieczyciele nie będą mogli uwzględniać najniższych możliwych kosztów naprawy
  • Sumy składek pobieranych od kierowców mają pokrywać sumy wypłacanych odszkodowań i innych kosztów ubezpieczycieli
  • Przeciętna wysokość polisy OC może wzrosnąć – według różnych szacunków – od 20 do 50 proc.
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Inflacja szaleje, jednak w ostatnim czasie w cudowny sposób podwyżki cen omijają polisy komunikacyjne. Nie do końca wynika to jednak z łaskawości ubezpieczycieli. Średnia wartość szkody rośnie, ale wolniej niż koszty napraw. Niskie wyceny szkód wynikają z bezwzględnych działań ubezpieczycieli, którzy ograniczają wysokość wypłacanych odszkodowań, stosując nie do końca przejrzyste reguły.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Przykłady można mnożyć: to ograniczanie wysokości odszkodowania do kosztu naprawy według warsztatu współpracującego z ubezpieczycielem, to także ograniczanie czasu, przez jaki poszkodowany może korzystać z samochodu zastępczego, to także obniżanie wypłat o rabat, jaki (potencjalnie) poszkodowany mógłby otrzymać w warsztacie, do którego zgłosi się, aby naprawić samochód. Tego rodzaju działania są niezgodne z aktualnymi wytycznymi KNF.

Druga rzecz to fakt, iż wielu kierowców jeździ mniej i wolniej, co wynika z wysokich cen paliw, a jednocześnie przekłada się na mniejszą liczbę kolizji i wypadków.

Trochę droższe szkody, trochę tańsze polisy OC

Według Polskiej Izby Ubezpieczeń średnia cena polisy OC w pierwszym półroczu 2022 roku to 482 zł – mniej o 1,2 proc. niż rok wcześniej. Średnia wartość szkody wzrosła natomiast o 5,2 proc. do kwoty 8 769 zł. W ciągu pół roku ubezpieczyciele wypłacili 8 mld zł tytułem odszkodowań z ubezpieczeń komunikacyjnych. Z tej kwoty 4,8 mld zł to odszkodowania wypłacane z OC sprawcy.

PIU: kierowcy chcą niskich cen!

PIU (Polska Izba Ubezpieczeń) nie jest zadowolona z aktualnych rekomendacji dla ubezpieczycieli przygotowanych przez KNF i radzi, aby przygotować się do podwyżek wysokości składek ubezpieczeniowych: "Podwyżki cen OC są więc bardzo prawdopodobne, będą odzwierciedleniem inflacji, rekomendacji KNF, droższych napraw, przerw w łańcuchu dostaw. Tymczasem klienci są zainteresowani tym, aby cena za to ubezpieczenie była jak najniższa. Dla wielu osób poniesienie tych kosztów będzie bardzo trudne. A to może oznaczać wzrost liczby nieubezpieczonych pojazdów. Zwracamy więc uwagę na to, by w tak trudnym momencie dla klientów, nie generować kolejnych impulsów do podwyżek (...)".

Co do podwyżek – że nie sposób ich w obecnych warunkach uniknąć – eksperci są zgodni. Warto jednak zauważyć, że poszkodowanym łatwiej będzie w obecnych warunkach uzyskać odszkodowanie pozwalające na bezstresowe przywrócenie samochodu do stanu sprzed szkody.

Jest kosztorys, ma być wypłata. Bez żadnych rabatów!

Powszechną ostatnio praktyką ubezpieczycieli było założenie, że jeśli poszkodowany zgłosi się do warsztatu osobiście, dostanie ofertę naprawy za niższą kwotę niż ubezpieczyciel. Mówiąc inaczej: może liczyć na rabat. W wielu wypadkach takie założenie jest słuszne, jednak ubezpieczyciele praktykę "rabatowania" odszkodowań wykorzystywali ponad miarę. Przyjmowali, że jeśli – zgodnie z cennikiem – naprawa kosztuje 10 tys. zł, to poszkodowany powinien cieszyć się, jeśli dostanie 8000 zł. Teraz koniec z tym. Fragment rekomendacji KNF mówi:

Ponadto, przy ustalaniu kosztów naprawy, ubezpieczyciel najpierw pytał warsztaty ze swojej sieci: "ile to będzie kosztować?". Jeśli poszkodowany chciałby jednak naprawić auto w innym, droższym warsztacie, to... proszę bardzo, ale niech różnicę pokryje we własnym zakresie — mówili ubezpieczyciele. I ta opcja jest już niezgodna z rekomendacjami Komisji Nadzoru Finansowego. Jeśli poszkodowany ma ochotę naprawić auto w droższym warsztacie, to ubezpieczyciel ma za to zapłacić:

Auto zastępcze: na tak długo, jak to będzie potrzebne

Jeśli ktoś korzystał z auta zastępczego, za którego wynajem płacił ubezpieczyciel w ramach likwidacji szkody z OC sprawcy, ten zapewne zetknął się z sytuacją, gdy po kilku, najdalej po kilkunastu dniach ubezpieczyciel informował, że dalszych kosztów wynajmu auta nie zamierza ponosić. Typowe uzasadnienie brzmiało: procedura naprawy wykazanych uszkodzeń powinna zostać zakończona w przeciągu 7 dni roboczych. W domyśle: skoro warsztat przeciąga naprawę, niech sam zaproponuje klientowi samochód zastępczy! A tymczasem nierzadko auto stało i... czekało na części zamienne. Teraz ma być inaczej:

"Świadczenie zakładu ubezpieczeń powinno obejmować zwrot poniesionych kosztów za czas najmu pojazdu zastępczego niezbędny do naprawy uszkodzonego pojazdu, na który składa się w szczególności:

  • okres od dnia wystąpienia zdarzenia wyrządzającego szkodę do dnia zgłoszenia roszczenia, o ile zgłoszenie nastąpiło bez nieuzasadnionej zwłoki;
  • okres od dnia zgłoszenia roszczenia do dnia przeprowadzenia oględzin i uzgodnienia kosztów naprawy pojazdu z zakładem ubezpieczeń;
  • okres obejmujący naprawę uszkodzonego pojazdu, uwzględniający oczekiwanie na dostawę zamówionych części zamiennych niezbędnych do naprawy pojazdu oraz uwzględniający możliwości organizacyjne zakładu naprawczego;
  • okres obejmujący inne obiektywne czynniki wpływające na niemożność́ przywrócenia pojazdu uszkodzonego do stanu sprzed zdarzenia wyrządzającego szkodę, w tym okres konieczny do przekazania uszkodzonego pojazdu do naprawy i jego odbioru po naprawie;
  • okres konieczny do przeprowadzenia ponownych oględzin, jeśli konieczność taka wynika z potrzeby ustalenia rzeczywistego zakresu uszkodzeń w pojeździe, a także okres konieczny do przeprowadzenia dodatkowych badań technicznych;
  • dni wolne od pracy przypadające w okresach wymienionych powyżej".

Likwidacja szkody z OC sprawcy: bez tanich zamienników

Co do zasady — mówią rekomendacje KNF — odszkodowanie wypłacane z OC sprawcy ma pokryć koszty doprowadzenia samochodu do stanu sprzed szkody. W identyczny sposób ma być liczony koszt naprawy bez względu na to, czy prowadzi on do stwierdzenia szkody całkowitej, czy też do częściowej – i wówczas ubezpieczyciel musi pokryć koszty naprawy. Z jednej strony ma to zmniejszyć liczbę szkód całkowitych, z drugiej – zapewnić wyższe odszkodowania "częściowe".

W obecnej praktyce ubezpieczycieli nierzadko rzeczoznawca liczył koszty naprawy dwa razy: najpierw tak, aby wyszła szkoda całkowita – z użyciem wysokich stawek za usługi i drogich części. Jeśli "całkowita" nie wyszła, liczył ponownie, tym razem jednak roboczogodzina była tańsza, a części – zamiast oryginałów, tanie zamienniki. Obecne rekomendacje KNF zabraniają tych praktyk, a jednocześnie każą ubezpieczycielowi informować: jakiego rodzaju części i jakich marek użyto w kalkulacji szkody? Ponadto: gdzie konkretnie poszkodowany może kupić wskazane części po wskazanej cenie?

Składki za OC zdrożeją, ale wypłaty też wzrosną

Nie brakuje głosów, że seria aktualnych zaleceń KNF – i tych, które każą uczciwie liczyć odszkodowania, i tych, które zabraniają ubezpieczycielom dokładać do interesu – doprowadzą do skokowych wzrostów cen polis, z czego kierowcy nie będą zadowoleni. Zyskać mają nieliczni – ci, którzy są poszkodowani i przychodzą do ubezpieczycieli po pieniądze. Zapłacą wszyscy, a więc i ci, którzy jeżdżą bezpiecznie. To prawda, ale o to w ubezpieczeniach chodzi, że – gdy jesteśmy poszkodowani – możemy liczyć na uczciwą wypłatę.

Osobiście uważam, że o ile ubezpieczyciele w pełni wdrożą rekomendacje KNF, zyskają na tym nie tylko poszkodowani. Powszechna świadomość, że w razie szkody z cudzej winy można liczyć na pełne odszkodowanie, jest wiele warta.