Hyundai nie zwalnia tempa, a nawet je przyspiesza, i to dosłownie, bo Kona N będzie jednym z najszybszych kompaktowych SUV-ów na rynku. Rzuci rękawicę takim konkurentom jak: Ford Puma ST, Cupra Formentor VZ czy Volkswagen T-Roc R, a nawet niektórym przedstawicielom klasy premium, np. Audi SQ2 czy BMW X2 M35i. Hyundai Kona N dołączy do rodziny sportowych modeli koreańskiej marki, która już teraz obejmuje: i20 N (wkrótce w sprzedaży) i i30N, a w niedalekiej przyszłości również Tucsona N.
Hyundai Kona N – zadzior na pierwszy rzut oka
Auto zaprojektowane przez departament N, dowodzony przez Alberta Biermana w ścisłej współpracy z centrum stylistycznym marki, już samym wyglądem wywołuje emocje i zdradza, że mamy do czynienia z samochodem o zadziornym, sportowym charakterze. Decydują o tym takie elementy jak: potężne wloty powietrza na pasie przednim, który jest ponoć inspirowany kadłubem samolotu, charakterystyczne oznaczenie „N” na grillu, szersze listwy progowe, a z tyłu dwuskrzydłowy duży spoiler dachowy z wbudowanym trójkątnym światłem stopu, powiększony dyfuzor i dwie okrągłe, chromowane końcówki wydechu. Sportowym styl podkreślają dodatkowo czerwone listwy przy dolnych elementach zderzaków i progach oraz dedykowane alufelgi z oponami Pirelli.
Hyundai Kona N – sportowe geny
Przedstawiciele marki nie zdradzili jeszcze szczegółów technicznych, wiadomo jednak że Kona N dostanie zmodyfikowane, sportowe zawieszenie oraz układ hamulcowy z większymi tarczami i zaciskami, przystosowany do potencjału modelu. Standardem ma być również mechanizm różnicowy o ograniczonym uślizgu, układ launch control i poza sportowym także tryb „N” pracy układów jezdnego i napędowego.
Pod maską Kony N znajdziemy znany już z i30 N turbodoładowany, czterocylindrowy silnik benzynowy 2.0, który będzie współpracować z 8-stopniową skrzynią dwusprzęgłową. Nie będzie raczej opcji z 6-biegowym „manualem”, który dostępny jest w hot hatchu. Moc? Przewidujemy że 275 KM i 378 Nm momentu obrotowego, ale na potwierdzenie tych danych musimy jeszcze poczekać do oficjalnej premiery. Wszystko wskazuje na to, że będzie warto.