• Policjant na drodze może ukarać sprawcę wykroczenia mandatem, ale może też skierować wniosek o ukaranie do sądu
  • Policja jako oskarżyciel publiczny może wnosić o nałożenie na kierowcę zakazu prowadzenia pojazdów
  • Kierowca popełniający rażące wykroczenia może dostać skierowanie na badania psychologiczne
  • Więcej takich historii znajdziecie na stronie główniej Onet.pl

Przypomnijmy tylko, że policjanci postanowili nie poprzestać na mandacie i po zatrzymaniu szybko jadącego 20-latka bez dyskusji zatrzymali jego prawo jazdy i następnie skierowali do sądu wniosek o ukaranie go jako sprawcy wykroczenia. Wyrok: 10 miesięcy bez prawa jazdy, 2,5 tys. zł grzywny plus nieco ponad 300 zł kosztów sądowych. Surowa kara? A może zbyt łagodna? Oto, co sądzą internauci – w cytowanych komentarzach usuwaliśmy tylko te błędy, które utrudniały ich zrozumienie, a także epitety powszechnie uznawane za obelżywe; prosta czcionka to komentarze redakcyjne.

Państwo Sylwia i Jakub ironizują: Straszne 247 km/h... Mogli jeszcze go wsadzić na 25 lat więzienia. Nie spowodował żadnego wypadku, nikomu nic nie zrobił. W taryfikatorze jest za to 500 zł i tyle powinien dostać. Za to jak jedzie jeden z drugim na zderzaku i przez to jest karambol i 10 rannych to dostaną może po 200 zł mandatu...

Nie, Proszę Państwa, nie mogli wsadzić go na 25 lat więzienia. Przekroczenie prędkości, nawet bardzo poważne, pozostaje wykroczeniem, zaś maksymalna kara pieniężna za wykroczenie to grzywna 5000 zł. Sąd może też nałożyć na sprawcę areszt do 30 dni, ograniczenie wolności albo poprzestać na naganie. Ograniczenie wolności to w praktyce obowiązek wykonania pracy społecznie użytecznej. Art. 20. Kodeksu wykroczeń mówi:

Skoro wyjaśniliśmy, że wykroczenie drogowe młodego człowieka, sądząc po wysokości wymierzonej kary, zostało uznane przez sąd za czyn średniej wagi, jedźmy dalej. Ale wcześniej jeszcze ważna rzecz: zakaz prowadzenia pojazdów. Kodeks wykroczeń w art. 29 stanowi:

Znów: sąd mógł odpuścić tę kwestię, ale mógł też „przyłożyć” bardziej. Na uwagę zasługuje fakt, że jeśli dostajemy zakaz prowadzenia na dłużej niż rok, musimy przed odzyskaniem prawa jazdy zdać egzamin. A tak – wystarczy się po nie zgłosić, gdy kara się skończy.

Pan Arnold Schwarzenegger zwraca uwagę na ważną kwestię: W Niemczech ludzie na autostradach dają po 3 paki i jest mniej wypadków. Problem na autostradach to nie prędkość tylko brak myślenia”

Częściowo zgadzają się z nim państwo Sylwia i Jakub:

Z tymi 300 km/h to już częściej na moto się zdarza, za to jazda w Niemczech ok. 200 km/h to normalna sprawa. Ale trzeba mieć normalne auto żeby to zrozumieć Jak ktoś przy 150 już się odrywa od ziemi to nie zrozumie jak przy 200 może być bezpiecznie.

I jeszcze dwa słowa od państwa J. i S. w kwestii tego, co to jest „normalne auto”: Takie dla którego taka prędkość to nic szczególnego bo zostało do takich prędkości przystosowane. I w idealnym stanie technicznym.

W tym miejscu warto się zatrzymać. Otóż brak ograniczeń na niemieckich autostradach pomału przechodzi do historii. Odcinków, na których maksymalna prędkość 130 km/h jest jedynie „zalecana”, stopniowo ubywa, rośnie natomiast długość odcinków z ograniczeniami do 120 km/h albo z ograniczeniami warunkowymi obowiązującymi w nocy albo podczas opadów atmosferycznych. Dochodzi duże zagęszczenie ruchu na autostradach i bezwzględnie egzekwowany przez policję nakaz utrzymywania bezpiecznego odstępu. Zazwyczaj akceptowane jest niewielkie, do ok. 20 km/h, przekroczenie dozwolonej prędkości przy dobrej pogodzie. Tak więc kto jeździ dużo po Niemczech, ten wie, że nie jeździ się po tym kraju szybciej niż na przeciętnej polskiej autostradzie. Definicji „normalnego auta” nie będziemy komentować – zostawmy to innym...

Szkoda chłopakamówi pan Rafał Krzywdy nikomu nie zrobił. Na szczęście kara też nie jakoś bardzo dotkliwa. Jaka karę dostał policjant za jazdę z taką przerażającą prędkością?

Co do przekraczania dozwolonej prędkości przez nieoznakowane i nieuprzywilejowane radiowozy, to rzeczywiście mamy lukę w prawie. Policja daje swoim funkcjonariuszom prawo do popełniania wykroczeń na zasadzie kontratypu. Chodzi o to, że na zasadzie kontratypu „postępowanie, które w normalnych warunkach jest bezprawne, staje się prawnie dozwolone ze względu na zaistnienie określonych okoliczności wynikających z faktu wyłączenia przesłanek winy” – cyt. za Wikipedią. Policjanci tłumaczą: musimy popełniać wykroczenia, by walczyć z jeszcze groźniejszymi wykroczeniami. W przeszłości pojawiały się już propozycje, aby uregulować zasady pracy policjantów obsługujących wideorejestratory, jednak policja od prawnych regulacji w tej kwestii woli ich brak – tak jest wygodniej.

Co zaś do „krzywdy nikomu nie zrobił” – to fakt. Gdyby zrobił, odpowiadałby na zasadzie Kodeksu karnego – za przestępstwo. Jest różnica?

Z kolei pan Damian ma ściśle określone preferencje co do tego, kto go wyprzedza: Wolę jak mnie mija nowe Audi 250 km/h niż większość złomu, co jedzie po Polsce z prędkością 100 km/h. Tego z Audi przynajmniej stać na ewentualne odszkodowania.

Za szkody finansowe spowodowane piracką jazdą płaci ubezpieczyciel na podstawie polisy OC. Warunkiem nieponoszenia kosztów odszkodowań jest posiadanie OC oraz prawa jazdy o kategorii odpowiedniej do pojazdu, którym kierujemy. Trzeba też być trzeźwym. Warto jednak pamiętać, że maksymalna wysokość wypłaconych odszkodowań z polisy OC nie jest nieskończona – gdy przewrócimy TIR-a z kosztowną zawartością albo zabijemy kilka osób i ranimy kilkanaście – kwota ta może się wyczerpać. A wtedy...

Ale czy na pewno 247 km/h?

Dogonili go? Czyli prędkość z najazdusugeruje pan Jan. Rozumiemy wątpliwości: chodzi o to, że wideorejestrator zapisuje prędkość pojazdu, w którym jest zainstalowany, a nie pojazdu, za którym podąża załoga. Jeśli zachowana jest stała odległość od poprzedzającego pojazdu – to w porządku, ale jeśli nie...

Ale czy w ogóle jazda 247 km/h powoduje realne zagrożenie? Inny internauta ma wątpliwości:

Dokładnie jak napisał kolega poniżej – ma czym, to jedzie. Co mógł zrobić nie tak przy tej prędkości żeby spowodować wypadek przy normalnej przejrzystości powietrza i suchym asfalcie? Ano pewnie nic – prędzej ktoś by mu zajechał drogę, niż on sam coś by odwalił.

Święta prawda. Ale wyobraźmy sobie, że jakiś emeryt jadący poniżej limitu, np. 120 km/h, nie doceni prędkości beemki nadjeżdżającej lewym pasem i zacznie wyprzedzać inne auto? Co będzie, jeśli młody człowiek w BMW nie wyhamuje, wszak fizyka przy 240 km/h jest bezlitosna? Kto będzie winny – jadący grzecznie emeryt? To tak jak w mieście: jeśli ktoś wyjeżdża z drogi podporządkowanej pod koła jadącego z drogą z pierwszeństwem, ale z prędkością 150 km/h motocykla, którego w chwili wyjeżdżania na drogę główną nie było jeszcze widać za zakrętem – to czy powinien odpowiadać za zabicie człowieka? A może to motocyklista dokonał swego rodzaju samobójstwa. Kodeks drogowy przecież mówi:

Wątpliwości ciąg dalszy, a ma je pan Bogdan: "Szybko go doganiają i dokonują pomiaru prędkości – wideorejestrator wskazał 247 km/h!" no to świetnie. Sąd, który dał wiarę takim bredniom jest przynajmniej nie kompetentny. Bo jakim cudem BMW, mające ogranicznik prędkości na 250 "szybko dogoniło" ścigany samochód, biorąc jeszcze pod uwagę, że musiało taką prędkość uzyskać?

Można podzielać wątpliwości pana Bogdana – błąd pomiaru wideorejestratora w takiej sytuacji może sięgać spokojnie nawet 30 km/h i więcej. Niemniej jeśli ktoś jedzie choćby 220 km/h, to w oczywisty sposób naraża się na spotkanie z policją i powinien mieć na tyle odwagi, by zakwestionować pomiar – zwłaszcza, jeśli uważa, że mógł on mieć wpływ na wysokość kary. No tak czy nie?

Pan Artur potwierdza, że pomiary prędkości są niewiarygodne: gdzieś czytałem że policjanty zmierzyli prędkość budynku która wyniosła 12km/h...więc taaaa...mogli szybko dogonić.

Trzeba jednak zauważyć, że mierniki prędkości mają określony zakres pomiaru i np. nie potrafią zmierzyć prędkości obiektu poruszającego się zbyt wolno albo zbyt szybko – wtedy pojawiają się bzdury jak wyżej. A miernik radarowy skierowany z bliska w stronę samochodu stojącego z włączonym silnikiem niemal na pewno pokaże jakąś prędkość – to może być... prędkość wentylatora klimatyzacji. Fizyka, proszę Państwa!

Pan Krystian jest trochę oburzony: Jadąc autostradą jakimś dobrym wozem 250 km to jest jakiś problem i zagrożenie? Szkoda chłopaka, że mu prawko wzięli na 10 miesięcy, o grzywnie nie wspomnę, bo to aż tak nie boli jak zatrzymanie prawka.

A to różnie z tym bywa. Jednego boli zabranie prawka, bo stać go na grzywnę, a innego boli grzywna, bo będzie musiał na nią zarobić pracując np. przy zbiorze owoców. Prawo jazdy często po takiej „akcji” jest zupełnie bezużyteczne, jeśli tata zabierze kluczyki i wyznaczy karę po swojemu. Połączenie tych dwóch kar wydaje się rozsądne. A co Wy sądzicie?

Pan Kamil ma sposób na piratów drogowych: Max prędkość w PL to 140 na autostradzie o ile dobrze pamiętam, więc dlaczego po drogach publicznych mogą jeździć auta które są w stanie przekroczyć tą prędkość? Wprowadźcie elektroniczne blokady prędkości na granicach i po wjeździe do PL nikt nie przekroczy 140.

Panie Kamilu, niech pan wypluje te słowa – przemawia Pan jak członek Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu, która opowiada się za obowiązkowym wprowadzeniem w nowych samochodach urządzeń, które zapobiegną przekraczaniu prędkości!

Pan Przemysław ma sposób na bezpieczeństwo: Ja nie wiem, codziennie rozwijam podobną prędkość w Volvo. Mam ulepszone zaciski, klocki EBC i tarcze nacinane i nawiercane, do tego dobre lub bardzo dobre ogumienie Dunlopa. Mogę hamować bez trzymania kierownicy z takiej prędkości, tylko boję się o tych z tyłu, bo nie raz BMW szło w stronę rowu. Jak tyle z...sz to musisz mieć pewność.

Panie Przemku, niech Pan oszczędza swoje stare Volvo, bo w nowych modelach tej marki prędkość maksymalna jest elektronicznie ograniczana do 180 km/h, zaś cała konstrukcja – siłą rzeczy – nie jest już dostosowana do takich prędkości, jakie Pan preferuje. I życzę Panu, aby na Pańskiej drodze nigdy nie pojawił się kawałek starej opony, który odpadł z ciężarówki. Nie ominie Pan, zero szans.

Kolejny Internauta, Pan Chrystian wątpi w rzetelność pomiaru drogówki: „Szybko go doganiają i dokonują pomiaru prędkości – wideorejestrator wskazał 247 km/h!” - co panowie policjanci mają pod maską, że szybko doganiają samochód jadący 247 km/h? Ma Pan rację, ale o tym już było.

Odbierać prawko tylko za „zdublowanie” prędkości!

Pan Karol z kolei słyszał o rewolucyjnym pomyśle dotyczącym odbierania praw jazdy za przekroczenie prędkości, ale nie wierzy w uczciwość policji: Nawet gdyby był przepis, który gdzieś tam we wczesnej fazie utknął, by prawko na takich drogach odbierać dopiero powyżej 280 km/h, to i tak policjant wystawiłby wniosek do sądu, a tam jak widać nie dość, że okładki na 10 miesięcy poleciały, to jeszcze 2500 grzywny i koszty sądowe.

Panie Karolu – niech Pan pamięta przy najbliższych wyborach, że autorem wspomnianego pomysłu (by poza obszarem zabudowanym zabierać prawa jazdy dopiero po zdublowaniu obowiązującej prędkości – red.) jest Zbigniew Ziobro – jeszcze Minister Sprawiedliwości. To Pański kandydat!

Pan Sebastian z kolei ma zupełnie inną koncepcję: Do pupy wyrok. Za mało srogi. Dołożyłbym konfiskatę auta i sprzedał je, a pieniądze dał na jakiś fundusz wspierający ofiary wypadkow drogowych. Plus prace w hospicjum przez dwa miesiące. Może łebek by się czegoś nauczył. Taka kara to nie kara.

Panie Sebastianie, nie zgodzę się tylko z konfiskatą samochodu – auto może być np. pożyczone, a wtedy kara albo dotknęłaby osobę trzecią, albo byłaby niewspółmiernie wysoka do dochodów użytkownika. A co do pracy w hospicjum – tak, ale nie dłużej niż przez miesiąc – tyle przewidują aktualne przepisy Kodeksu wykroczeń. Nie zaostrzajmy ich, dobrze?

Z kolei pan Artur uważa, że większe zagrożenie stwarza „niedzielniak”, który jedzie jak cymbał i blokuje ruch. A zapewne takich tu nie brakuje, czytając te durne komentarze.

Pan Piotr pyta: Czy ktoś mi może powiedzieć, dlaczego sprawa został skierowana do sądu, a nie skończyło się na mandacie? Jest jakiś przepis określający przekroczenie o 100 proc?

Panie Piotrze, nie ma ściśle określonej granicy „ciężkości” wykroczenia, która określa, kiedy sprawa może zakończyć się mandatem, a kiedy musi trafić do sądu. Przepis Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia mówi: „W drodze mandatu karnego nie nakłada się grzywny za wykroczenia, za które należałoby orzec środek karny” . Środkiem karnym jest m.in. zakaz prowadzenia pojazdów. Jeśli policjant uważa, że mandat w danym przypadku jest karą zbyt niską, kieruje sprawę do sądu – ma do tego prawo. Sąd może albo poprzestać na niewielkiej grzywnie, albo podzielić stanowisko oskarżyciela (w tym przypadku Policji) i np. orzec zakaz prowadzenia pojazdów. Na to, czy policjant wystawi mandat (a może tylko ukarze sprawcę pouczeniem?), czy skieruje sprawę do sądu, w dużej mierze ma wpływ zachowanie sprawcy: jeśli ten szczerze żałuje, przeprasza, ma sensowne usprawiedliwienie – jego szanse na szybkie załatwienie sprawy rosną. Jeśli widać, że 500 zł mandatu nie robi na nim wrażenia – sprawa trafia do sądu. Młody wiek sprawcy i waga wykroczenia bez wątpienia mają znaczenie. Być może policjant uznał, że młody człowiek jest jeszcze zbyt niedojrzały, by kierować samochodem. Miał prtawo.

Pan Karol: W lipcu przed Białymstokiem miałem 205 km/h na 120. Dostałem 500 pln i 10 pkt. Od ilu zabierają prawo jazdy? No właśnie przed chwilą o tym było: w terenie zabudowanym za przekroczenie o ponad 50 km/h, a w terenie niezabudowanym – według uznania.

A oto i głos pana Stefana: Co wy tak z tymi Niemcami, czemu nie dajecie przykładów z Norwegii, Austrii, Finlandii, Francji. Tam jakoś nie mają problemów jechać 250, a sorry tam nawet tyle nie da się jechać, bo zbyt duże kary są. Co prawda, to prawda – u nas policjantów drogówki mało, a kary za wykroczenia wydają się rozsądne.

Pan Grzegorz: Teraz trzeba karać za wszystko bo pieniądz potrzebny! No cóż... też prawda.

Sebastian: 247 km/h to pędził radiowóz. Kiedy w końcu, dziennikarze, nauczycie się że wideorejestrator pokazuje prędkość radiowozu a nie pojazdu przed nim? Panie Sebastianie, my piszemy o tym od lat! To nie my wydaliśmy wyrok, tylko sąd. A sąd wydał wyrok za jazdę 247 km/h, bo zapewne obwiniony nie kwestionował rzetelności pomiaru. Na podstawie nagrania wideorejestratora biegły może – na wniosek sądu, który z kolei może pojawić się na wniosek obwinionego – określić faktyczną prędkość pojazdu z dość dużą dokładnością i często wynik jest inny niż sugerowany przez policyjnych funkcjonariuszy. Tylko jeśli jednak pomiar jest rzetelny, to za opinię biegłego płaci obwiniony. A jeśli zamiast 247 wyjdzie 217 km/h – to to nie zmienia sytuacji sprawcy tego wykroczenia. Proste?

Pan Bogdan: Za zabójstwo mniej dają i kradzież. Faktycznie, dobrze że Unia Europejska bierze się za nasze sądy, bo ręce opadają. Gdyby to było w mieście, to jeszcze rozumiem, ale nie na ekspresówce. Druga sprawa jak on miał 247 km/h i policjanci go dogonili, to ile oni mieli: 280? 300? Tu jest paradoks – robią większe zagrożenie niż ten łamiący przepisy.

Panie Bogdanie, za zabójstwo dają więcej, niech Pan wierzy! A 247 km/h w mieście? Naprawdę...

Pan Michał: będzie miał czas na przemyślenie, szkoda tylko, że tak mała kara, ale i tak lepiej niż 500 zł, szacun dla policjantów za to, że skierowali sprawę do sądu. Co prawda, to prawda.

Hubert: Czytając komentarze, można dojść do wniosku, że większość popiera łamanie przepisów. Ciekawe jak będą śpiewać, gdy taki „kierowca” zdejmie na przejściu dla pieszych w mieście (bo nie uwierzę, że w mieście jeździ przepisowo) kogoś z ich bliskich czy znajomych. A gadanie o Niemczech i innych krajach – zabawne, bo jak w większości krajów UE przekroczy się przepisy tak znacznie, to te 2500 zł i zatrzymanie prawka na 10 miesięcy to tak jak pogłaskanie niemowlaka. Cóż, teoretyków nie brakuje...

Panie Hubercie, poruszył Pan ważny temat, jakim w Internecie jest syndrom „erotomana-gawędziarza”. Niech Pan też mówi, że jeździ na co dzień 250 km/h, a będzie Pan wzbudzał znacznie większy szacunek!

Pan Norbert: A sędzia nie zauważył że pomiar jest błędnie wykonany? Przy 250 kmh pomiar na dystansie 100 m, gdzie czas pomiaru to zaledwie 1,5 sek! Na takich parametrach i ustawieniach wideorejstratora można dokonać pomiaru przy 50 km/h, a nie 250 km/h! I najważniejsze: sam wideorejstrator nie pokazuje prędkości ściganego tylko prędkość radiowozu w oparciu o sygnał GPS. Więc aby pomiar był wiarygodny, policja musi trzymać odpowiedni dystans przez określony czas, który jest zależny od prędkości. Czym prędkość wyższa, tym pomiar musi być dłuższy. Producent jasno i wyraźnie napisał w instrukcji, jak ma się to odbywać. Ale w polskiej policji pracują same (.......) praktycznie, które mają problem z tak prostą czynnością jak czytanie ze zrozumieniem. To, że policja nagminnie manipuluje wynikiem, zawyżając go, jest przestępstwem i są na to paragrafy ale wiadomo jak działają sądy w Polsce i sama policja. Ukradniesz batona – dostaniesz wyrok i karę pozbawienia wolności, a ci, co kradną miliony, są nietykalni.

Rada ogólna: każdy zatrzymany na przekroczeniu prędkości przez radiowóz z wideorejestratorem wie, jak szybko jechał. Jeśli jechał znacznie wolniej niż twierdzą policjanci, to jest to kwestia do negocjacji nawet na miejscu. Jeśli na miejscu nie mamy odwagi, aby policjantom zarzucić nierzetelność, zróbmy to w sądzie: Tak, Wysoki Sądzie, jechałem za szybko i bardzo mi przykro i już nie będę, ale nie jechałem 240 km/h tylko 190 km/h, przekroczyłem prędkość o 50 km/h i to jest karalne, należy się 500 zł i taką karę gotów jestem przyjąć, wnoszę o dopuszczenie dowodu przez analizę nagrania wykroczenia przez biegłego rzeczoznawcę...

Sąd, jeśli mamy rację, zapewne pochyli się nad nagraniem. Ale trzeba tego zażądać – takie jest prawo.

Pan Przemysław: Poczekaj chłopaku parę lat aż łatka 20-latka przestanie być aktualna albo chociaż zmień markę na mniej stereotypową. Dostaniesz kilka stówek i pojedziesz (dalej – red.).

Prawda, ale prawdą jest i to, że najwyższą wypadkowość mają właśnie młodzi kierowcy, 20-latek nie brzmi wiarygodnie, gdy twierdzi, że umie opanować auto przy ekstremalnych prędkościach – to chyba oczywiste, prawda?

A co Wy, drodzy Czytelnicy, o tym wszystkim sądzicie?