Na początku lipca Jeremy Clarkson opublikował w mediach społecznościowych link, przez który można zarezerwować stolik w jego "rustykalnej" restauracji Diddly Squat.

"Jestem zachwycony, że mogę to ogłosić: od teraz macie szansę spróbować niesamowitej żywności z mojej farmy" napisał na Twitterze. Clarkson, niegdyś związany z "Top Gear", jest obecnie znany z "Clarkson's Farm" czyli programu o rolniczej tematyce, w którym zajmuje się m.in. hodowlą owiec czy uprawą roślin. Show stało się tak popularne, że na farmie zaczęli zjawiać się turyści.

Prawdopodobnie to skłoniło Clarksona do otwarcia własnej restauracji. Rada okręgu West Oxfordshire w Anglii nie wyraziła jednak zgody na adaptację dawnej szopy dla jagniąt na restaurację ze względu na ochronę zabytków. Dziennikarz wybrał inną stodołę.

W lokalu Clarksona nie ma stałego menu. Goście wybierają to, co jest dostępne w danym dniu. "Ale nie ma powodów do obaw. Dostaniesz wybór przekąsek i przystawek, a następnie pieczeń i pudding" czytamy na stronie lokalu.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Ceny powalają, potrawy nie

Jan Moir z "Daily Mail" zakwestionowała ceny, które zaczynają się od 49 funtów (ok. 273 zł) za tańsze kawałki mięsa i jedną truskawkę przekrojoną na pół. Nie była też pod wrażeniem zamysłu, według którego serwuje się tam wyłącznie dania z wołowiny.

Clarkson natomiast szczyci się ideą mięsnego lokalu i informuje, że mięso z restauracji pochodzi z jego farmy. "Prawie wszystko zostało wyhodowane na naszej farmie, więc jest świeże i przebyło minimalną trasę" zapewnia.

"Lokalizacja jest super, widok jest uroczy, a personel wspaniały" kontynuowała recenzentka Daily Mail, dodając, że w stodole czuła się jak na planie filmowym. Nie była jednak zachwycona posiłkami. "Biorąc pod uwagę, że jestem w restauracji na farmie produkującej wołowinę w ich drugim dniu działania, spodziewałam się czegoś wspaniałego na niedzielny obiad: pieczeni z żeber lub pieczonej polędwicy. Zamiast tego, podano nam kawałek zwany topside. Jest OK, ale jeśli mam być szczera, to smakuje trochę jak z sieciówki".