Auto Świat Wiadomości Aktualności Za jeden śmiertelny wypadek auta z włączonym Autopilotem Tesla zapłaci ponad 240 mln dol. A straci dużo więcej

Za jeden śmiertelny wypadek auta z włączonym Autopilotem Tesla zapłaci ponad 240 mln dol. A straci dużo więcej

W tej sprawie szokująca jest nie tylko wysokość odszkodowania, jakie ma zapłacić Tesla ofiarom pojedynczego wypadku. Zadziwia też zachowanie producenta, który najpierw wprowadził na rynek oprogramowanie samochodu nazwane z premedytacją tak, aby wprowadzić jak największą liczbę potencjalnych klientów i kierowców, a teraz umywa ręce i mówi: "winny jest tylko kierowca".

Wypadek Tesli
Reuters/DENIS BALIBOUSE, Toyota / Auto Świat
Wypadek Tesli
  • Wypadków spowodowanych korzystaniem z oprogramowania o nazwie Autopilot instalowanego w Teslach, które znalazły się w orbicie zainteresowania organów administracji publicznej w USA, było co najmniej kilkaset
  • W wypadku, którego dotyczy wyrok sądu na Florydzie (USA), zginał pieszy. Drugi pieszy odniósł ciężkie obrażenia
  • Wyrok przychodzi w niezwykle trudnym momencie dla amerykańskiego producenta. W sytuacji, gdy przestaje on osiągać wystarczające dochody z produkcji i sprzedaży samochodów, nadzieją dla Tesli mają być autonomiczne pojazdy, które teraz trudniej będzie dopuścić do ruchu

Niewątpliwie kierowca Tesli Model S przyczynił się do spowodowania tego wypadku. Chwilę przed zdarzeniem upadł mu telefon – schylił się, by go podnieść, szukał go pod nogami, a więc nie patrzył na drogę. W tym czasie samochód, w którym włączone było oprogramowanie zwane Autopilotem, zbliżał się do skrzyżowania. Nie hamując, uderzył on w stojącego SUV-a i znajdujących się nieopodal pieszych. Zginęła 22-letnia dziewczyna i jej chłopak.

Z pozwem przeciwko producentowi wystąpiła rodzina zmarłej. Kwota, jaką ma zapłacić Tesla, składa się z jednej trzeciej zasądzonego zadośćuczynienia i 200 mln dolarów kary.

Przeczytaj także: Słyszycie ten huk? To tylko Tesla imploduje w Europie. Właśnie wycofała dwa modele

"Kłamstwa Tesli zamieniły nasze drogi w tory testowe dla ich wadliwej technologii"

– to jeden z fragmentów wypowiedzi adwokata rodziny ofiar, Bretta Schreibera, który wystąpił w BBC.

Co prawda, to prawda.

Cofnijmy się do 2019 roku. W tym czasie Tesla oferowała samochody z opcjonalnym oprogramowaniem i osprzętem, które tworzyło system asystentów kierowcy. Technicznie system ten w niczym nie przewyższał, a być może był daleko za tym, co miały do dyspozycji inne marki, w tym europejskie jak Mercedes, BMW i inne. Tyle że europejscy kierowcy mogli w tym czasie korzystać zaledwie z ułamka funkcjonalności automatyzujących jazdę "zaszytych" w swoich samochodach – systemy te pozwalały (i poza wyznaczonymi odcinkami europejskich autostrad tak to działa do dziś) na zdjęcie rąk z kierownicy na maksymalnie kilkadziesiąt sekund na w miarę prostym odcinku drogi.

Drive Pilota 95 w Mercedesie potrafi – korzystając z "autopilota" na poziomie 2+ – wyprzedzać na autostradzie. System działa na wybranych odcinkach autostrad m.in. w Niemczech
Drive Pilota 95 w Mercedesie potrafi – korzystając z "autopilota" na poziomie 2+ – wyprzedzać na autostradzie. System działa na wybranych odcinkach autostrad m.in. w NiemczechMercedes

Tymczasem Elon Musk całkowicie odblokował układy asystujące w swoich samochodach i nazwał je – w oczywisty sposób wprowadzając ludzi w błąd – "Autopilotem". Ci bardziej świadomi amerykańscy użytkownicy Tesli wyposażonych w "Autopilota" korzystali z tego oprogramowania w niewielkim zakresie, czuwając przez cały czas nad tym, co robi samochód. Inni w czasie jazdy korzystali z telefonów, a nawet próbowali spać za kierownicą, będąc w przekonaniu, że Autopilot dowiezie ich na miejsce.

Wypadków były setki, o ile nie tysiące. Zaobserwowano, że niektóre zdarzenia powtarzały się w podobnych warunkach. W czasie świetności Elona Muska w tłumie ginęły jednak głosy krytyków mówiące, że nigdy system, opierający się wyłącznie na kamerach, nie zastąpi człowieka za kierownicą.

Postępowanie w sprawie wypadków powodowanych przez Autopilota prowadzi od lat NHTSA (Federalna Administracja ds Bezpieczeństwa Ruch Drogowego), która nakazała producentowi wprowadzenie ograniczeń w korzystaniu z Autopilota.

Z czasem do sądów trafiało coraz więcej pozwów przeciwko Tesli, dopiero teraz jednak pojawił się wyrok nakazujący wypłatę gigantycznego odszkodowania.

Autopilot Tesli jest martwy, no to... zmieńmy mu nazwę

Gdy Autopilot zaczął się źle kojarzyć, Tesla wymyśliła coś nowego: zaczęto oferować kolejne wersje tego oprogramowania pod nazwą Full Self Driving (Pełna Autonomiczna Jazda). I znów: to żadna autonomia – system powinien być nadzorowany przez cały czas przez kierowcę. Niestety, nawet nadzór nie zawsze wystarczy, bo czas pokazał, że system potrafi wykonać tak gwałtowny i niespodziewany manewr, że żaden człowiek nie jest w stanie zareagować. Nieco inaczej wygląda to na promocyjnych filmikach producenta pokazywanych w serwisie X. Na tych filmikach kierowcy ufają swoim samochodom i nic złego się nie dzieje.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Co do autonomii, to warto zauważyć, że dopiero niedawno Tesla wypuściła na ulice Austin niewielką liczbę "autonomicznych" taksówek, w których jednak zawsze (na miejscu pasażera) siedzi pracownik Tesli, który reaguje w razie zagrożenia. Prawdopodobnie nad przejazdami każdego auta czuwają też zdalnie pracownicy w "centrum dowodzenia".

Więc jak to? W 2019 roku Tesla oferowała "Autopilota", a w 2025 roku nie ma pełnej autonomii?

Tesla: kierowca winien jest w 100 procentach

Obrona Tesli dowodzi, że żaden system nie uniknąłby wypadku w okolicznościach, w jakich doszło do tragicznego zdarzenia w 2019 roku. Z jednej strony tak – kierowca zawinił. Z drugiej strony producent zrobił wiele, by przekonać swoich klientów, że Autopilot prowadzi lepiej niż człowiek i w razie potrzeby zahamuje albo zareaguje w odpowiedni sposób. Nie zahamował – dziś kierowca, który feralnego dnia szukał telefonu pod nogami mówi, że "zawiódł się" na Autopilocie. Tesla zapowiada apelację.

Straty Tesli będą większe niż 240 mln dolarów

Prawnicy przewidują, że karne odszkodowanie zostanie zmniejszone (zadośćuczynienie już niekoniecznie), ale to i tak potężny cios dla Tesli. Nie chodzi tylko o te 200 mln dolarów – chodzi o to, że dziś przyszłość Tesli zależy nie od produkcji samochodów, których sprzedaż spada i które trzeba sprzedawać coraz taniej, a jeszcze wypada oferować klientom darmowe kredyty. Przyszłość Tesli zależy od powodzenia we wprowadzeniu systemów autonomicznej jazdy w postaci np. autonomicznych taksówek, producent ubiega się o zgodę władz na udostępnienie tego rodzaju usług m.in. w San Francisco – a na razie rusza z usługą "Robotaxi" z normalnymi kierowcami.

To oczywiście kolejna ściema – tak jak "Autopilot" nie był żadnym autopilotem, FSD nie jest systemem autonomicznym, tak "Robotaxi" to zwykłe taksówki kierowane przez ludzi, których Elon Musk chciałby zwolnić, ale nie może. I jest obawa, że po wyroku sądu skazującego Teslę na gigantyczne odszkodowanie, władze stanowe zastanowią się dwa razy, zanim dopuszczą do użytku na drogach publicznych system, który przecież w żadnym razie nie jest do tego gotowy.

Po dobrych paru latach ktoś zauważył, że "Tesla zmieniła drogi publiczne w tor testowy dla niedopracowanych technologii autonomicznych"... to może na producencie odbić się taką czkawką, jakiej jeszcze nie przeżywał.

Autor Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji