Znaki informujące o maksymalnej wysokości pojazdu, który zmieści się w tunelu lub pod wiaduktem, nie są ustawiane przypadkowo. W teorii dzięki nim ma nie dochodzić do takich sytuacji jak na autostradzie I-94 w Stanach Zjednoczonych na wysokości miejscowości Ann Arbor. W praktyce nie wszyscy zwracają na nie uwagę, a to kosztowna pomyłka.

Na autostradzie I-94 kierowca ciężarówki wiozącej samochody nie zmieścił się pod wiaduktem i doprowadził do niebezpiecznej sytuacji. W fontannie iskier na drogę rozsypały się części załadowanego na lorę Jeepa Wranglera. Wszystko nagrała kamerka samochodowa zamontowana w innym pojeździe.

Przewoźnik nie zaczekał na przybycie służb

Chociaż wideo kończy się na scenie, w której przewoźnik zjeżdża na pas awaryjny, straż pożarna z Ann Arbor poinformowała, że kierowca ciężarówki nie zaczekał na przyjazd służb. Na szczęście, strażacy nie mieli dużo roboty – musieli uprzątnąć z autostrady gruz i pozostałości Wranglera.

Jak z tego starcia wyszedł sam wiadukt? Departament Transportu z Michigan wysłał na miejsce inspektorów, którzy mieli sprawdzić, czy wskutek uderzenia nie została naruszona konstrukcja obiektu. W ich opinii wiadukt wyszedł z tego cało, więc nie trzeba było go wyłączać z użytkowania. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o Jeepie – jego właściciela spotka raczej niemiła niespodzianka, bo nie zamawiał kabrioletu.