O próbach wyłudzania pieniędzy metodą na stłuczkę pisaliśmy wielokrotnie. To nadal popularny proceder. W maju br. policja poinformowała, że poszukuje osób pokrzywdzonych przez grupę oszustów, którzy chowając się w tzw. martwym polu innego pojazdu, czekali, aż ofiara zacznie zmieniać pas. Kierowca, nie widząc innego pojazdu, spokojnie skręcał i powodował kolizję. W ten sposób oszuści każdej nocy zarabiali tysiące złotych.

Ten schemat stosują inni. Właśnie taka sytuacja została nagrana na drodze ekspresowej S8 w okolicach Warszawy i udostępniona na kanale "Stop Pirat" na YouTube. Na filmie widać, jak osobowy Mercedes jedzie z prawej strony praktycznie całą szerokością po pasie awaryjnym. Na tej samej wysokości, ale pasem środkowym, porusza się ciągnik siodłowy z naczepą. Pojazdy jadą tak, że osobówka znajduje się na wysokości przedniej osi TIR-a.

Takie usytuowanie osobówki sprawia, że kierowca ciągnika nie widzi go w lusterkach, czyli Mercedes jest w tzw. martwym polu. W momencie, w którym ciężarówka zaczyna zjeżdżać na prawy pas, osobówka zjeżdża do lewej, aby także znaleźć się na prawym pasie. Za chwilę dochodzi do kolizji.

Chcą pieniędzy na miejscu

Oszuści po zatrzymaniu aut pokazują nagranie z kamery, aby przekonać drugiego kierowcę o jego winie. Następnie starają się "dogadać", by nie wzywać policji i nie zgłaszać kolizji do ubezpieczyciela. Chcą pieniądze natychmiast w gotówce lub na konto. Dla osoby, której wydaje się, że jest winna, jest to kusząca propozycja, bowiem nie straci wtedy zniżek i nie dostanie mandatu i punktów karnych za spowodowanie kolizji.

Jeśli jednak mamy wątpliwości co do naszej winy, należy wezwać policję. To jednak także ryzykowne postępowanie. Po zmianie taryfikatora w styczniu 2022 r. sprawca kolizji dostaje mandat w wysokości co najmniej 1000 zł. Trzeba więc mieć twarde dowody na to, że jesteśmy niewinni.