29 marca niemiecka policja z miasta Bayreuth (Bawaria) obserwowała ciężarówki, które nie utrzymują dostatecznej odległości. Powyżej 50 km/h powinna wynosić ona minimum 50 m. Zarejestrowano w sumie 26 naruszeń, a dwa z nich były wyjątkowo spektakularne.

Pierwszym był 37-letni Czech, który trzyosiową ciężarówką z przyczepą przewoził drewno. Okazało się, że pojazd ten był zdecydowanie za ciężki, bowiem ważył 62 tony, czyli o 22 tony więcej, niż dopuszczają przepisy. Oznaczało to oczywiście, że naciski na osie były zbyt wysokie, o czym doskonale wiedział kierowca, bo... miał podgląd obciążenia na komputerze w pojeździe. Informacje wyświetlane w ciężarówce były zbliżone do danych, jakie zmierzyli niemieccy funkcjonariusze. Co więcej, zestaw ten był też zbyt wysoki.

Drugi z kierowców był za to szybki jak błyskawica. Policjanci zmierzyli prędkość 134 km/h, czyli o 54 km/h za dużo! Kazachowi, prowadzącemu tę ciężarówkę, udało się tak rozpędzić podczas zjazdu ze wzniesienia na autostradzie A9. To wynik, który stoi w czołówce europejskich kontroli drogowych. 50-latek prowadził zestaw należący do polskiego przewoźnika.

Obaj panowie musieli się liczyć z mandatem w wysokości 1000 euro (ok. 4700 zł). Kary są wyjątkowo wysokie, ale to dlatego, że kierowcy "popisali się" wyjątkowo nierozważnym działaniem. W pierwszym przypadku mężczyzna doskonale sobie zdawał sprawę, że jedzie zbyt ciężkim pojazdem i zapewne również wiedział, że jest za wysoki. Ponadto policja uznała, że taki przewóz jest nielegalnym stworzeniem przewagi ekonomicznej, więc wszczęto postępowanie wobec przewoźnika, by nie dostał on nieuczciwie uzyskanych pieniędzy.

Kazach z kolei już nie pierwszy raz próbował osiągać rekordy prędkości swoim 40-tonowym kolosem. Takie wnioski wyciągnięto z kontroli tachografu.