Był 19 grudnia 2008 r. Pan Leszek wraz z czwórką znajomych jechał drogą z Kostrzyna nad Odrą (woj. lubuskie) w kierunku Wałcza (woj. zachodniopomorskie). Niedawno wrócił z USA, gdzie handlował importowanym alkoholem. Miał pierwszy raz od wielu lat spędzić święta z rodziną.

"Samochód z policjantem pojechał w rów, nas odbiło, przejechaliśmy jakieś 15 metrów, wjechaliśmy w rów. Odbiło nas w powietrzu, uderzyłem głową w dach samochodu. Przejechaliśmy jeszcze trzy metry i zatrzymaliśmy się na drzewie" relacjonuje w rozmowie z Polsat News 67-latek.

Sprawcą wypadku, do którego doszło pod Gorzowem Wielkopolskim (woj. lubuskie), był policjant z 20-letnim stażem. Wymusił pierwszeństwo i zajechał drogę. Miał we krwi prawie 2,5 promila. Z miejsca stracił pracę.

Sprawdź: Zaszalał z przeróbkami w swoim nowym BMW. Policjanci nie byli zachwyceni

Przez wypadek stracił dorobek życia

Obyło się bez ofiar śmiertelnych. Jednak Pan Leszek odniósł poważne obrażenia. Jak wylicza "Głos Wielkopolski", doznał urazów kończyn dolnych, prawej ręki, kręgosłupa, mostka i klatki piersiowej. Do tego doszły stany lękowe i depresja. Spowodowały one, że 67-latek jest obecnie niepełnosprawny, unieruchomiony i niesamodzielny. Utrzymuje się z niewielkiej emerytury, oszczędności oraz dzięki krewnym. Przez wypadek musiał zamknąć firmę.

Dalszą część artykułu znajdziesz pod materiałem wideo

Czytaj: Ponad 100 tys. zł kary za wideorejestrator. Mandaty w "wakacyjnych" krajach potrafią zaskoczyć

11 lat procesu o wyrównanie strat i końca nie widać

Ubezpieczyciel uznał winę pijanego policjanta i wypłacił odszkodowanie w wysokości 53 tys. zł. Jednak w 2012 r. 67-latek złożył pozew przeciwko ubezpieczycielowi. Żąda w nim ok. 1,5 mln zł odszkodowania, zadośćuczynień i wyrównań szacowanych strat oraz renty. Problem w tym, że przez 11 lat sąd nie wydał prawomocnego wyroku, bo proces jest przewlekany m.in. przez długie oczekiwanie na opinie biegłych oraz wnoszone do nich uwagi i zastrzeżenia.

Zerknij: Pan Tomasz zderzył się z radiowozem na sygnale. Kto był winny?

Jak wynika z doniesień "Głosu Wielkopolskiego", ubezpieczyciel chce odrzucenia pozwu w całości. Próbowaliśmy się z nim skontaktować. Jednak do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.