Z całej historii motoryzacji wybraliśmy osiem nazw samochodów, które tylko na pozór brzmią cenzuralnie i elegancko Część z nich powstała w czasach sprzed Google Translate, ale przecież wtedy też były słowniki – tyle że nie w smartfonie Pewnym usprawiedliwieniem jest to, że niektóre z tych modeli były niedostępne w krajach, w których ich nazwy brzmiały tak nieszczęśliwie Błędy zawsze się zdarzają. Gorzej, jeśli są efektem działania zespołu kilkunastu lub wręcz kilkudziesięciu osób, które mogą nawet przez rok zajmować się wyłącznie jednym – w tym przypadku szukaniem nazwy dla nowego modelu samochodu. I kiedy imię jest już wybrane, zatwierdzone i wydrukowane na billboardach, banerach oraz folderach okazuje się, że w pewnym, wcale popularnym języku, brzmi ono kompromitująco.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Przeczytaj także: Miały odmienić losy. Okazały się rozczarowaniem i ślepą uliczką
Najgorsze jest to, że w większości przypadków wybór nazwy wydawał się naprawdę świetny – imię było efektowne, chwytliwe i pasowało do charakteru samochodu. Niestety, w jednym jedynym języku nie brzmiało ono już tak wspaniale, jak w tysiącach innych.
Z drugiej strony w motoryzacji zdarzają się dużo bardziej kompromitujące historie niż nietrafiona nazwa. Choć imię jednego z kabrioletów słynnego europejskiego producenta może się skojarzyć z pewną niezręczną towarzysko czynnością, to jest firma, która dźwięk tej czynności serwuje kierowcy i pasażerom. W Tesli można bowiem wybrać, z którego głośnika wewnątrz samochodu rozlegnie się odgłos puszczenia wiatru. I to jest dopiero szczyt żenady.
Przeczytaj także: Ten salon samochodowy jest zaskakująco mało samochodowy
Galeria zdjęć Honda Fit 1/8 Źródło: Honda
Czy jazz jest fit? Jak najbardziej – w Europie Honda Fit sprzedawana jest właśnie pod nazwą Jazz. Może to i lepiej, bo mieszkańcy Finlandii i Szwecji mogliby "Fit" zrozumieć dużo mniej korzystnie. Od "Fit" blisko już bowiem do "fitta", co w językach fińskim i szwedzkim jest wulgarnym określeniem kobiecej pochwy. Na szczęście nazwę Fit Honda stosuje głównie w Japonii, Chinach i obu Amerykach. W Europie, na Bliskim Wschodzie, w Afryce i w Indiach ten miejski samochód to po prostu Honda Jazz.
Mazda Laputa 2/8 Źródło: Mazda
W tym przypadku w pewnym sensie "zawiniła" wyspa. Bo Laputa to właśnie nazwa wyspy – fikcyjnej i na dodatek latającej. Na latającą wyspę Laputa – zamieszkaną przez matematyków i muzyków – trafił Guliwer. Ten z książki Swifta pt. "Podróże do wielu odległych narodów świata w czterech częściach, opisane przez Lemuela Guliwera, najpierw lekarza okrętowego, później kapitana kilku statków". W skrócie po prostu "Podróże Guliwera". Co ciekawe, na wyspie Laputa mieli coś, co można dziś uznać za komputer – a powieść wydano przecież aż 297 lat temu, w 1726 r. Mazda Laputa pojawiła się w 1999 r. i ani nie jest wyspą, ani nie lata. Ten samochód miał 339,5 cm długości i był "wyższy niż szerszy", mierząc 147,5 cm szerokości oraz 154,5 cm wysokości. Bazowa odmiana ważyła jedynie 750 kg, w gamie znalazła się również wersja z napędem na cztery koła oraz turbodoładowany wariant, który z 658 cm sześc. rozwijał 64 KM i osiągał maksymalne 106 Nm. To co było z Mazdą Laputą nie tak? Otóż po hiszpańsku "la puta" to wulgarne określenie prostytutki. No ale Laputy nigdy w Hiszpanii nie oferowano, a sam Swift był Irlandczykiem.
Ford Escort 3/8 Źródło: Ford
No tu akurat sytuacja jest poważniejsza, bo Forda Escorta sprzedawano na trzech wielkich anglojęzycznych rynkach: w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Wielkiej Brytanii. Co ciekawe, przez Europę przewinęły się cztery lub sześć generacji Forda Escorta (zależy, kto liczy) i jakoś w ciągu 34 lat producent nie zmienił nazwy, choć przecież mógł to zrobić w każdej chwili. A to oznacza, że słowo "escort" nigdy nie przeszkadzało w powodzeniu rynkowym. Przeciwnie, samochód od początku był wielkim hitem – już pierwszą generację sprzedano w liczbie 2,14 mln sztuk. Problem z nazwą można więc uznać za wydumany, a z pewnością wyolbrzymiony. Bo po angielsku "escort" to nie tylko "eskorta" bądź "eskortować", ale także określenie osoby do (płatnego) towarzystwa celem wyjścia na imprezę, które może się zakończyć seksem. Jak na ironię, ksywka pierwszej generacji Forda Escorta (1966-1974) wcale nie nawiązywała do jednego ze znaczeń słowa "escort". Z powodu kształtu obramowania grilla i przednich świateł samochód przezywano "kością dla psa". W Europie Forda Escorta produkowano do 2000 r., w USA trzy lata później, zaś z chińskiego rynku ta nazwa zniknęła dopiero w 2023 r.
Hyundai Kona 4/8 Źródło: Hyundai
Z pewnością marzysz o wakacjach na Hawajach. O niekończącym się relaksie na jednej ze 137 wysp tego archipelagu. Może nawet na największej z nich, czyli Hawai’i. I może nawet w drugim co do wielkości mieście tej wyspy. Mieście, które nazywa się Kailua-Kona. To właśnie tą miejscowością zainspirował się Hyundai, kiedy wybierał nazwę dla swojego niedużego SUV-a. Pewnie w większości miejsc na Ziemi brzmi ona egzotycznie, ale nie w Polsce. W Polsce słowo "kona" to synonim "umiera". Hyundai Umiera? Ależ to pożywka dla hejterów. Mimo to polski oddział Hyundaia się nie ugiął i zachował nazwę, uznając, iż "kona" jest na tyle archaicznym słowem, że nie będzie rodziło negatywnych skojarzeń. Tak czy inaczej, Hyundai Kona odniósł u nas rynkowy sukces, a do Polski trafiła właśnie druga generacja tego SUV-a.
Renault Wind 5/8 Źródło: Renault
Czy może być lepsze imię dla samochodu cabrio niż wiatr (Wind)? Niestety, przy odrobinie złej woli ta nazwa staje się dość niezręczna. Renault Wind był właśnie kabrioletem – a dokładniej targą – bazującym na drugiej generacji Renault Twingo. Wind mierzył 383 cm długości i 170 cm szerokości, ale w bazowej wersji ważył aż 1130 kg, w czym z pewnością swój udział miał mechanizm składanego dachu. Ten 2-osobowy samochód oferowano w wersjach o mocy 102-133 KM, przy czym mocniejsza rozpędzała się od 0 do 100 km/h w 9,2 s. Przedstawiony w 2010 r. Renault Wind trafił jednak na niesprzyjające wiatry i jego produkcja skończyła się już w 2013 r. Sęk w tym, że nie tylko w języku polskim słowo "wiatr" ma dodatkowe, niemeteorologiczne znaczenie. A po angielsku "break wind" oznacza puszczenie… no chyba nie muszę kończyć.
Mitsubishi i-MiEV 6/8 Źródło: Mitsubishi
W tym przypadku wprawdzie nie ma mowy o niecenzuralnym słowie, ale i tak jest niezręcznie, bo nie o takie skojarzenie Mitsubishi chodziło. Mitsubishi i-MiEV debiutował w 2009 r. Miał jedynie 347,5 cm długości i – zupełnie jak Mazda Laputa – był wyższy niż szerszy (161 cm wysokości vs 147,5 cm szerokości). Samochód rozwijał 67 KM, a maksymalny moment obrotowy wynosił 180 Nm. Wersja na rok modelowy 2014 miała do 160 km zasięgu. Bo tak, Mitsubishi i-MiEV to samochód elektryczny. I to jeden z pierwszych produkowanych masowo. Elektryczny, czyli ekologiczny i "czysty". Tymczasem i-MiEV brzmi prawie jak "Mief", co w języku niemieckim oznacza "zaduch". W wyniku umowy Mitsubishi z koncernem PSA, jego dwie marki oferowały zmodernizowane wersje modelu i-MiEV. Tym razem ich nazwy – Citroen C-Zero oraz Peugeot iOn – nie budziły już żadnych krępujących skojarzeń.
Rolls-Royce Silver Shadow: przypadek szczególny 7/8 Źródło: Rolls-Royce
W imieniu Silver Shadow (srebrny cień) tylko ktoś wyjątkowo złośliwy mógłby się doszukiwać drugiego dna. Bo ta limuzyna to przypadek szczególny. Nie chodzi bowiem o to, jak się nazywa, ale jak się nazywać miała. Silver Shadow początkowo nazywał się bowiem Silver Mist (w angielskim "srebrna mgła") – do czasu, kiedy w firmie zorientowano się, że "Mist" to w niemieckim przekleństwo. Na szczęście stało się to przed debiutem samochodu. W żaden sposób nie da się powiedzieć, ile z nazwą Silver Mist samochód zdziałałby na rynku. Sam model – oczywiście jako Rolls-Royce Silver Shadow – okazał się największym hitem w ówczesnej historii tej firmy. W latach 1965-1980 powstało 29 tys. 25 sztuk tego auta z V8 i pierwszą w historii Rollsa samonośną karoserią. Dla porównania: średnia roczna produkcja poprzednika, czyli Rolls-Royce’a Silver Cloud (1955-1966) była prawie trzy razy niższa.
Vauxhall Nova (czyli Opel Corsa) 8/8 Źródło: Vauxhall
Już sama Corsa brzmi słabo – do miejskiego samochodu rozwijającego 45 KM (bazowa wersja z lat 1982-1992) nie pasuje imię, które we włoskim oznacza "wyścig". Tyle że w Wielkiej Brytanii zrobiło się jeszcze weselej. Pierwszą generację Opla Corsy (1982-1993) na Wyspach sprzedawano pod nazwą Vauxhall Nova. Vauxhall to marka należącą do tego samego koncernu co Opel: wówczas do General Motors, dziś do Stellantisa. A Nova po łacinie może i oznacza "nowa", ale już po hiszpańsku… W tym języku zwrot "no va" można przetłumaczyć jako "nie idzie" lub "nie jest OK". W pierwszym przypadku da się jeszcze jakoś z tego wybrnąć – w końcu Vauxhall Nova nie ma chodzić, a jeździć, ale i tak – jak to mówią – niesmak pozostaje.