- Jednak nie będzie obligatoryjnej konfiskaty pojazdów. W wykazie prac legislacyjnych rządu pojawił się zapis o nowelizacji ustawy
- Marek Konkolewski gratuluje zmiany podejścia. Już wcześniej sugerował, by przepadek pojazdów nie był orzekany "z automatu"
- Ekspert nie zostawia suchej nitki na poprzednim projekcie ustawy. Sam dorzuciłby do nowelizacji kilka innych przypadków konfiskaty pojazdów
Już w pierwszym tygodniu obowiązywania przepisów o konfiskacie samochodów pijanym kierowcom okazało się, że policja szybko... oddaje zabezpieczone pojazdy. Kompromitacja? — Te przepisy zostały wprowadzone tylko po to, żeby przypodobać się suwerenowi. Rządzący wykorzystali moment, w którym doszło do kilku spektakularnych, medialnych wypadków i zaczęli grać na nutach emocji społecznych. To się ludziom miało spodobać — wyjaśnia Marek Konkolewski, były policjant, a obecnie specjalista w dziedzinie problematyki bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Rząd rezygnuje z obligatoryjnej konfiskaty samochodów, ale...
Tuż przed świętami, gdy większość Polaków była pochłonięta przygotowaniami do spotkania z rodziną, w wykazie prac legislacyjnych pojawił się projekt zakładający rezygnację z obowiązkowej konfiskaty pojazdów pijanym kierowcom. Nie oznacza to jednak, że prawna prowizorka od razu przestaje działać – przepisy w obecnej formie będą obowiązywać, dopóki nie zostanie przyjęta nowa ustawa. To zaś ma się wydarzyć w drugim kwartale 2024 r.
Co zmieni nowelizacja? Konfiskata samochodu jako środek karny nie zniknie. Nie będzie już jednak obligatoryjna, lecz fakultatywna – kierowca straci pojazd, jeśli sąd uzna zastosowanie tego środka za zasadne.
Zamiana obowiązku na możliwość to krok w bardzo dobrą stronę. To sądy powinny rozpoznawać każdy przypadek indywidualnie i potem ewentualnie orzekać konfiskatę pojazdu, biorąc pod uwagę całe spektrum okoliczności. Elementy, takie jak uprzednią karalność sprawcy, jego właściwości osobiste i majątkowe czy stopień szkodliwości społecznej czynu, a więc to jakie realne zagrożenie stworzył ten, kto prowadził samochód. To, że ktoś kieruje pojazdem dobrej klasy, nie musi być tożsame z tym, że jest bogatym człowiekiem. Trzeba brać też pod uwagę zachowanie sprawcy po popełnionym przestępstwie, np. ucieczkę przed policją
– tłumaczy Marek Konkolewski.
Pijany pijanemu nierówny. Nieścisłości w prawie o konfiskacie
Gwoli przypomnienia: obecnie kluczyki musi oddać każdy, kto "wydmucha" podczas kontroli co najmniej 1,5 promila albo spowoduje wypadek, mając w organizmie powyżej 1 promila alkoholu. Zasady te nie dotyczą kierowców zawodowych (ci płacą nawiązkę w wysokości min. 5 tys. zł na Fundusz Sprawiedliwości) i osób prowadzących cudzy pojazd (ich dotyczy przepadek równowartości samochodu).
To jednak też może się zmienić, choć na razie wiadomo tylko, że resort sprawiedliwości pracuje nad zastąpieniem dyskusyjnych zapisów. W opisie projektu nowelizacji autorzy mówią o "konieczności wyeliminowania regulacji prawnych budzących zastrzeżenia konstytucyjnie i dostosowaniu przepisów dotyczących przepadku pojazdów mechanicznych do standardów konstytucyjnych". Niewykluczone, że na tapecie są właśnie wspomniane nierówności w wysokości kar, ale też wysoko ustawiony próg nietrzeźwości.
Cały czas zastanawiam się, dlaczego ustawodawca ustalił ten próg na poziomie 1,5 promila, skoro mamy określoną w kodeksie karnym dolną granicę nietrzeźwości (0,5 promila), od której kierowca karany jest za przestępstwo. Może przecież dojść do takiej sytuacji, że komuś, kto ma "tylko" promil, urywa się film, a ktoś, kto ma 1,5 promila, znosi to dużo lepiej. To może budzić kontrowersje, ale twierdzę, że ewentualną konfiskatę powinno brać się pod uwagę już od tej granicy, czyli od 0,5 promila w górę
– Konkolewski punktuje nieścisłości w polskich przepisach.
Konfiskata samochodu nie tylko za jazdę po pijanemu. Za co jeszcze?
Ekspert podkreśla, że był, jest i będzie zwolennikiem konfiskaty pojazdów. Ale nie takiej, która zamienia sądy w automaty do wystawiania pieczątek i obejmuje tylko pijanych kierowców. Jego zdaniem w kodeksie karnym powinien pojawić się zapis o możliwej konfiskacie samochodu nieograniczonej do jazdy na podwójnym gazie. Przypomina, że do tragicznych w skutkach zdarzeń doprowadzają także trzeźwi kierowcy, których omijają poważne konsekwencje (często nie tylko nie tracą samochodu, ale nawet prawa jazdy!).
Gdyby to ode mnie zależało, konfiskata pojazdu byłaby rozszerzona o dwa przypadki. Pierwszy to niezatrzymanie się do kontroli drogowej i ucieczka. Dlaczego? Doprowadzając do pościgu, kierowca stwarza realne zagrożenie i zmusza funkcjonariuszy do użycia broni palnej. Nie zatrzymujesz się do kontroli, policja podejmuje ryzykowny pościg, a do wypadku nie dochodzi tylko dzięki przytomności umysłów policjantów i innych kierowców czy pieszych. Drugi przypadek rozszerzenia konfiskaty? Nielegalne wyścigi uliczne. Nie byłoby Froga i jego naśladowców. Gdyby ktoś chciał się zabawić podrasowanym samochodem za 100-300 tys. zł, ale miał zakodowane z tyłu głowy, że za udział w takim wydarzeniu może go stracić, na pewno zastanowiłby się 10 razy
– przekonuje ekspert.
Marek Konkolewski chciałby, żeby sądy po prostu miały w palecie środków karnych konfiskatę pojazdu i mogły ją rozpatrywać w każdej sytuacji – od drobnej kolizji po rażące wykroczenia. Oczywiście po uwzględnieniu wspomnianego już wcześniej całego spektrum okoliczności.
Nasz rozmówca ma nadzieję, że nowelizacja ustawy pójdzie właśnie w tym kierunku. Przypomina, że tworzenie dobrego prawa wymaga ciszy, spokoju i koncentracji. "Trzeba zamknąć się w zaciszu gabinetu i pracować, a nie robić to w świetle kamer i fleszy aparatów. Inaczej powstaje prawo, które jest nieskuteczne, a taka oderwana od rzeczywistości atrapa może wyrządzić naprawdę dużo krzywdy" – podsumowuje.