Fotoradary to żyła złota. Choć sam rzadko się spotykam, aby ktoś dał sobie zrobić zdjęcie, to statystyki pokazują, że urządzenia są bardzo "zapracowane". W ciągu samych tylko wakacji fotoradary rozlokowane w całej Polsce zdążyły uwiecznić niemal 260 tys. przypadków przekroczenia prędkości.

Najwięcej zdjęć w Warszawie

Najwięcej pracy ma warszawski fotoradar znajdujący się na ul. Spacerowej, tuż obok ambasady Rosji. W ciągu wakacji udało mu się sfotografować 1,9 tys. przekroczeń prędkości! Jak to możliwe? Sprzęt robi zdjęcia kierowcom jadącym w górę ulicy, a ograniczenie prędkości wynosi 40 km/h. Jezdnia ma dwa pasy, przez co przejazd z tak niską prędkością tamtędy można porównywać z jazdą na żółwiu. Choć fotoradar jest ustawiony przed ostrym zakrętem, to i tak po minięciu fotoradaru większość przyspiesza. Kierowcy zapewne też nie zauważają ograniczenia prędkości, więc myślą, że jest tam pięćdziesiątka, a że fotoradary robią zdjęcia dopiero po przekroczeniu o ponad 10 km/h... Nietrudno, więc złapać tam pamiątkowe foto.

Niechlubni rekordziści prędkości

Jednak wakacyjny rekord w kategorii “największa prędkość” należy się fotoradarowi w pobliżu Lubańca. Samochód jadący w strefie niezabudowanej przejechał przed urządzeniem z prędkością 136 km/h. Z kolei w miejscowości Załuzie fotoradar zarejestrował samochód, którego kierowca miał na liczniku 110 km/h (ponad dwukrotnie przekroczył dozwoloną prędkość). Z niewiele mniejszą prędkością - 108 km/h w obszarze zabudowanym - poruszał się pojazd w miejscowości Stopnica.

Jak można wyczytać w podsumowaniu GITD, kierowcy średnio przekraczali prędkość o 28 km/h, a w 95 proc. przypadków sprawcami byli — jak się nietrudno domyślić — kierowcy samochodów osobowych.