Co roku w niemieckim Neuhausen ob Eck odbywa się festiwal Southside. W tym czasie przybywają tu tysiące miłośników rocka i wielu z nich próbuje dotrzeć swoimi vanami, minibusami i innymi pojazdami przez liczącą ok. 1,6 tys. mieszkańców wioskę Ennetach. W to zwodnicze miejsce niczego nieświadomych kierowców prowadzi niepotrzebnie nawigacja satelitarna, która wybiera drogę na skróty.
Darmowe widowisko dla mieszkańców Ennetach
Przejazd kierowców oglądają tutejsi mieszkańcy, którzy siedząc na balkonach, czekają na kolejny zderzenie z kolejowym wiaduktem. Jeden z mieszkańców, jak informuje bild.de za "Schwäbische Zeitung", mówi, że niektórzy sąsiedzi siadają na balkonie z butelką szampana i cieszą się, gdy widowiskiem, gdy kolejny pojazd uderza dachem w wiadukt.
Części kierowców udaje się wjechać, ale chwilę później okazuje się, że ich pojazd jest jednak zbyt wysoki i zakleszczają się pod wiaduktem. Niektórzy próbują wybrnąć z tej trudnej sytuacji, spuszczając powietrze z opon. Jeden z mieszkańców, Robert L., czeka po drugiej stronie wiaduktu z kompresorem i jak się okazuje, jego usługa pompowania opon jest mile widziana przez tych, którym udało się przejechać pod wiaduktem, ale bez powietrza w oponach.
Kolejnym częstym widokiem jest hamowanie w ostatniej chwili. Robią tak m.in. kierowcy minibusów, którzy później włączają wsteczny bieg i nie upewniwszy się, że mogą ruszyć do tyłu, uderzają w zderzak jadącego za nimi pojazdu.
Policja wie o niemal 40 zdarzeniach. W rzeczywistości było ich ok. 500
Okazuje się, że policja prowadzi statystykę dotyczącą tego miejsca dopiero od trzech lat. Dotychczas zanotowano 36 zdarzeń pod wiaduktem kolejowym. Ale jedna z mieszkanek w rozmowie z Bildem przyznała, że mieszka w miejscowości od 40 lat i że była świadkiem 500 wypadków. Jej sąsiadka dodała, że w normalnym tygodniu dochodzi tu do trzech zdarzeń, ale niewiele osób zgłasza je na policję.
Dla okolicznych mieszkańców sytuacja w Ennetach nie jest już zabawna. Problemem są latające w powietrzu części odrywane od pojazdów uderzających w wiadukt, które stanowią zagrożenie dla pieszych i rowerzystów. Zdarzały się także przypadki galopujących koni, które wybiegały z rozbitych przyczep. Nocą uciążliwe są sygnały dźwiękowe cofających ciężarówek. A to nie wszystko. Jeden z mieszkańców wspomina wypadek, w którym rowery zrzucone przez krawędź wiaduktu uderzyły w tylną szybę auta i poważnie raniły dzieci siedzące na tylnych siedzeniach.