Okazuje się, że za wszystkim stoi Komisja Europejska. Ten organ zobowiązuje Polskę do wprowadzenia opłat od pojazdów emitujących spaliny zgodnie z zasadą "zanieczyszczający płaci" oraz podatku od własności pojazdów emitujących CO2 i NOx. Jeśli polski rząd tego nie zrobi, to straci 23,9 mld euro grantów oraz 11,5 mld euro pożyczki z unijnego budżetu.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Dokument nakazujący Polsce wprowadzenie opłat to Krajowy Plan Odbudowy. Zadeklarowano w nim wprowadzenie od czerwca 2026 r. nowej opłaty rejestracyjnej i podatku od posiadania aut spalinowych. Chodzi o to, żeby zachęcić właścicieli aut spalinowych do przesiadki na pojazdy elektryczne. Serwis prawo.pl cytuje zapis z KPO - "Celem reformy jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń powietrza pochodzących z transportu oraz zwiększenie udziału paliw alternatywnych, dzięki szerokiemu wachlarzowi środków regulacyjnych i pozaregulacyjnych, wdrażanych jako część kompleksowej, długoterminowej strategii dekarbonizacji transportu" - czytamy.

Politycy uspokajają: zamiast podwyżek będą ulgi

W rozmowie z TVN24 minister rozwoju i technologii Waldemar Buda, tłumaczył, że w tzw. kamieniach milowych KPO nie jest zawarta ani podwyżka opłat, ani nowy podatek od samochodów spalinowych. Zdaniem ministra chodzi o ulgi dla właścicieli samochodów ekologicznych.

Podobnego zdania jest Jarosław Kaczyński. - "Cała ta zapowiedź, że nastąpi jakiś atak na samochody spalinowe w ciągu najbliższych 2-3 lat w postaci wysokich podatków, to po prostu bajka. Niczego takiego nie ma i nie mamy zamiaru niczego takiego robić" - powiedział były wicepremier.

W tym samym tonie wypowiada się również rzecznik rządu. Piotr Müller pytany o kwestie planowanych opłat przez dziennikarzy "Rzeczpospolitej" zaznaczył: "Chcemy w inny sposób zbudować ten system — dawać większe ulgi na rzecz samochodów elektrycznych, niskoemisyjnych. Nie chcemy podwyższać aktualnych opłat za rejestrację — oświadczył.

Czy właściciele aut spalinowych faktycznie unikną podwyżek?

Na dzień dzisiejszy (dane PSPA z końca maja 2022 r.) po polskich drogach porusza się niecałe 50 tys. samochodów zasilanych prądem, co stanowi około 0,2 proc. wszystkich pojazdów. Jeśli wierzyć w zapewnienia polityków, ta niewielka grupa kierowców dostanie kolejne ulgi, a pozostałe 99,8 proc. kierowców/właścicieli aut nie spotka się z podwyżkami. Póki co zarejestrowanie samochodu tanieje.

Miejmy nadzieję, że to zadowoli Unię Europejską i obiecane miliardy euro trafią do Polski. Być może jednak Bruksela uzna, że aby reforma była efektywna, powinna dotyczyć 99,8 proc., a nie 0,2 proc. zainteresowanych. Wtedy możemy spodziewać się, że kierowcy samochodów spalinowych jednak będą płacili więcej.