Właściciel Holdena Commodore z Australii oddał swój samochód na serwis do jednego z warsztatów. To auto z końcówki lat 80., jednak nieco zmodyfikowane. Nie wiadomo jak dokładnie, ale wiemy za to, że dla niektórych było zbyt wymagające w prowadzeniu.

Chodzi konkretnie o jednego z mechaników owego warsztatu. Jak podaje 7NEWS, po serwisie wziął on auto na jazdę próbną, ale już z niej nie wrócił. Podczas przejażdżki stracił panowanie nad Holdenem i uderzył w trzy samochody. Efektem kolizji było zniszczenie zarówno przodu, jak i tyłu samochodu.

Wygląda na to, że uderzenie było dość mocne — przód został naprawdę mocno sprasowany. Możliwe, że konstrukcja auta również została uszkodzona. Tył zresztą, mimo że wygląda nieco lepiej, również jest zniszczony. Całość nie wygląda obiecująco.

Jak podaje serwis Carscoops, mimo że trudno w to uwierzyć, to klasyczne auto mogło być warte około 100 tys. dolarów (ok. 430 tys. zł). Widać, że pod maską wóz miał intercooler, zatem miał zapewne również turbodoładowanie, co wskazuje, że mogła to być mocno wzmocniona maszyna.

Auto może przypominać Opla Senatora i to nie jest złudzenie. Holden Commodore był budowany właśnie na bazie Opla. Pod maską mógł tam jednak pracować silnik V8 o pojemności 4.9 litra i mocy 166 KM. Auto było produkowane jedynie przez dwa lata — od 1986 do 1988 r.