• W 2020 r. powstał w Ministerstwie Infrastruktury projekt przepisów przewidujący karne zatrzymywanie praw jazdy kierowcom drastycznie przekraczającym prędkość poza obszarem zabudowanym
  • Jeden z najważniejszych ministrów w rządzie był zdecydowanie przeciw
  • Pomysł wprowadzenia kar dla najszybszych autostradowych piratów drogowych upadł

"Ludzie się tym interesują – mówi kolega na porannej odprawie – przepytałbyś polityków, czy mają jakieś pomysły na wprowadzenie ograniczeń dla samochodów, aby nie dało się ich rozpędzić do takich zawrotnych prędkości, wiesz, 300 km na godz. i więcej. Niech się wypowiedzą, co o tym sądzą, a my napiszemy". Odmówiłem. Przed wyborami polityk powie ci wszystko, czego oczekujesz, albo raczej – czego oczekują jego wyborcy.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Dziś ludzie są słusznie oburzeni, że inni jeżdżą ekstremalnymi samochodami po tuningu, rozpędzają się do 300 km na godz., zabijają innych. W tej sytuacji każdy polityk powie, że jest przeciw takim zachowaniom i obieca, że zrobi wszystko, żeby walczyć z patologią. Co naprawdę o tym sądzi, można poznać po czynach, te jednak w gąszczu afer i skandali ulatują ze zbiorowej pamięci. Przypomnijmy zatem historię pewnego projektu, który miał ostudzić zapał kierowców drastycznie przekraczających dozwoloną prędkość na autostradach.

Zatrzymywanie praw jazdy piratom drogowym: był taki projekt

Początek września 2020 r. – wtedy to powstawały przepisy zapowiedziane przez premiera Mateusza Morawieckiego. Zapowiedział je nieco wcześniej, odpowiadając na publiczne oburzenie okolicznościami śmiertelnego wypadku na ulicy Sokratesa w Warszawie, gdzie kierowca BMW ponaddwukrotnie przekraczający dozwoloną prędkość, zabił pieszego na przejściu. Zabity mężczyzna zdołał odepchnąć wózek z dzieckiem i żonę, sam jednak nie zdołał uciec przed rozpędzonym samochodem.

Przepisy zaostrzające kary wobec kierowców przygotowywało Ministerstwo Infrastruktury. Projekt obejmował, oprócz poprawy sytuacji prawnej pieszych na przejściach i ograniczeniu dozwolonej prędkości w terenie zabudowanym także karne zatrzymywanie praw jazdy na trzy miesiące tym, którzy przekroczą dozwoloną prędkość o 50 km na godz. bez względu na to, gdzie do tego wykroczenia dojdzie.

Dziś – to warto podkreślić – prawo jazdy można karnie stracić na trzy miesiące za duże przekroczenie prędkości jedynie w terenie zabudowanym. Wyjeżdżasz na ekspresówkę czy autostradę i możesz cisnąć – najwyżej dostaniesz mandat i punkty, potem je "odrobisz". A trzeba wiedzieć, że dla większości tych kierowców, którzy jeżdżą z zawrotnymi prędkościami na autostradzie, nawet wysoki mandat nie jest problemem.

Chcieli zabierać prawa jazdy piratom drogowym, ale ważny minister był przeciw

Okazało się, że koncepcja karnego zatrzymywania praw jazdy za drastyczne przekroczenia prędkości np. na autostradzie ma w rządzie silnych przeciwników. Przeciwników, którzy bagatelizują zagrożenia wynikające z tego rodzaju wykroczeń, którzy w imieniu swoich wyborców zamierzają za wszelką cenę bronić tego rodzaju "wolności". Do Ministerstwa Infrastruktury dotarło oficjalne pismo przygotowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości (MS) kierowane przez Zbigniewa Ziobrę. Tego samego ministra Zbigniewa Ziobrę, który dziś publicznie ściga wypuszczonego za granicę podejrzanego o spowodowanie wypadku na autostradzie A1. W piśmie Ministerstwa Sprawiedliwości czytamy:

"Zastrzeżenia budzi również art. 1 pkt 4 projektu (…) oraz art 2 projektu (…) w zakresie, w jakim przewidują zatrzymanie prawa jazdy w sytuacji przekroczenia dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km na godz. Rozwiązanie takie wskazuje bowiem na dość dużą dysproporcję pomiędzy przekroczeniem prędkości na obszarze zabudowanym oraz poza tym obszarem, w korelacji do prędkości dopuszczalnej. W obszarze zabudowanym, gdzie przekroczenie prędkości pociąga za sobą dużo większe niebezpieczeństwo, do zatrzymania prawa jazdy na podstawie art. 135 ust. 1 pkt 1a lit a Prawa o ruchu drogowym dojdzie w sytuacji przekroczenia dwukrotności prędkości dopuszczalnej, a zatem 100 km na godz., tj. o ponad 100%. Natomiast przekroczenie o więcej niż 50 km na godz. dopuszczalnej prędkości na autostradzie czy dwujezdniowej drodze ekspresowej stanowi odpowiednio przekroczenie o niespełna 36% i niespełna 42% (…). należałoby zniwelować wykazaną już dysproporcję pomiędzy przekroczeniem, a prędkością dopuszczalną tak, aby objąć nią tylko te najbardziej drastyczne przekroczenia i przyjąć je w każdym przypadku ponad dwukrotnego przekroczenia prędkości dopuszczalnej".

Taka kara byłaby zbyt surowa: co minister Ziobro miał na myśli?

Uprośćmy nieco wywód zawarty w piśmie Ministerstwa Sprawiedliwości, nie tracąc jednak sensu przekazu. Oto przemyślenia, do jakich doszło kierownictwo MS:

  1. Przekroczenie prędkości o 50 km na godz. poza obszarem zabudowanym jest mniej niebezpieczne niż przekroczenie prędkości o 50 km na godz. na obszarze zabudowanym
  2. Zabieranie prawa jazdy za takie wykroczenie byłoby karą nadmierną
  3. Jeśli już, prawo jazdy należałoby zabierać za przekroczenie dozwolonej prędkości o więcej niż 100 procent: na drodze ekspresowej należy zabierać prawa jazdy tylko tym, co jadą ponad 240 km na godz., a na autostradzie tylko tym, co jadą 281 km na godz. i szybciej. Ewentualnie, na zwykłej drodze poza obszarem zabudowanym, prawo jazdy można by zabierać jadącym ponad 180 km na godz.

W piśmie podpisanym przez wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła znalazła się jeszcze "szpila" skierowana w stronę MI:

Nie tylko Ministerstwo Sprawiedliwości było przeciw

Pismo zaadresowane do Rafała Webera, sekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury, okazało się skuteczne, zresztą nie był on sam: o rezygnację z zabierania praw jazdy na autostradach i drogach szybkiego ruchu wnosił w oficjalnym piśmie także minister cyfryzacji Marek Zagórski. Z wprowadzenia dodatkowego "kagańca" dla najszybszych kierowców zrezygnowano. Zbigniewowi Ziobrze nie zdołał przeciwstawić się nikt, z premierem Morawieckim włącznie.

Wprawdzie zastępczo wprowadzono bardzo restrykcyjną metodę karania kierowców punktami karnymi, zlikwidowano tzw. kursy reedukacyjne, ale obecnie trwa stanowczy odwrót od tej polityki. Punkty karne znów udzielane są na rok, znów działają kursy pozwalające je zredukować. Jadącym autostradą 300 km na godz. grozi 2500 zł mandatu, nie muszą jednak rozstawać się z prawem jazdy.

Oczywiście, dopóki nikogo nie zabiją w wyjątkowo medialny sposób, bo jeśli coś takiego się wydarzy, to sprawę można dobrze ograć i pokazać, że państwo nie pobłaża.