- Zachęcamy do oddawania głosów w specjalnej ankiecie, która znajduje się pod artykułem
Inspektorzy z podlaskiego oddziału Inspekcji Transportu Drogowego (ITD) w środę pełnili służbę na trasie S61 w pobliżu Budziska. Ustawieni przy drodze typowali do rutynowej kontroli przejeżdżające pojazdy dostawcze i ciężarowe. W pewnym momencie zwrócili uwagę na lawetę zbudowaną na bazie Mercedesa Sprintera, która wiozła aż trzy auta. Podejrzenie? Zbyt ciężki ładunek. Dokładna kontrola ujawniła więcej nieprawidłowości.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoInspektorzy ITD odkryli estoński przekręt
Kierowca zatrzymanego zespołu pojazdów składającego się z lawety i długiej przyczepy jechał z Estonii z wyłączonym tachografem. Czasu pracy nie rejestrował, bo... niósł tylko pomoc kierowcom, których auta odmówiły posłuszeństwa. Inspektorom ITD wytłumaczył, że jako kierujący samochodem pomocy drogowej jest z tego obowiązku zwolniony. Czyżby?
Polscy funkcjonariusze szybko zorientowali się, że załadowane na lawetę Mazda 3, Mazda CX-30 i BMW X5 nie były niesprawne. Kierowca z Estonii wiózł je w celach zarobkowych. A to zmienia sytuację o 180 stopni – jeżeli przejazd ma charakter handlowy, kierowca podlega wszystkim przepisom dotyczącym czasu jazdy, przerw i odpoczynku.
Inspektorzy ITD mieli rację: o jeden samochód za dużo
Środowa kontrola ujawniła również inne poważne naruszenia. Zestaw lawety i przyczepy przewoził łącznie trzy samochodowe osobowe. Po zważeniu go okazało się, że ładunek powinien składać się z jednego auta mniej – waga zestawu przekraczała dopuszczalną masę całkowitą (7 ton) o ponad 2 tony.
Lista uchybień jest nawet dłuższa: nieużywany tachograf nie został sprawdzony podczas wymaganego okresowego przeglądu, a kierowca nie miał zezwolenia na międzynarodowy przewóz. W konsekwencji mężczyzna został ukarany kilkoma mandatami i na trzy miesiące stracił prawo jazdy. Kary zapłacą także właściciele firmy i zatrudniona w niej osoba, która zleciła ten przejazd.