Obydwa pojazdy zdobyły w testach zderzeniowych cztery gwiazdki, oferując poziom bezpieczeństwa porównywalny z Jaguarem XF. Europejczycy przecierają oczy ze zdumienia, bo coś co jeszcze nie tak dawno wydawało się niemożliwe, tak nagle stało się faktem. Szkoda, że tak późno… Europejczycy zweryfikowali swoją wiedzę.

Michiel van Ratingen, sekretarz generalny Euro NCAP, tak skomentował listopadowe wyniki zderzeniowe z udziałem chińskich samochodów: "Osiągnięte rezultaty stanowią kamień milowy dla chińskiej branży motoryzacyjnej. Mamy jasny sygnał, że chińscy producenci uczą się na niedawnych doświadczeniach i w szybkim tempie inwestują w lepsze bezpieczeństwo pojazdów. Nawet jeśli uwzględnimy bardziej wyśrubowane standardy, jakie zostaną wprowadzone, ocena pięciogwiazdkowa może wkrótce znaleźć się w zasięgu".

Mała wiedza Europejczyków o poziomie technologicznym samochodów chińskich wynika z dwóch faktów. Po pierwsze, samochody są rozbijane przez Euro NCAP dopiero w momencie debiutu rynkowego. Po drugie, pojazdy które wcześniej przeszły crash testy na Starym Kontynencie - Brilliance, Landwind SUV, Landwind CV9 - i zapracowały na bardzo niekorzystny wizerunek wszystkich modeli "made in China", tak naprawdę nie były przeznaczone dla klienta europejskiego, a znalazły się na nim przez pazerność lokalnych importerów.

W przypadku Roewe 550 weryfikacja wiedzy nastąpiła dopiero 2,5 roku po testach przeprowadzonych w Chinach, które pomimo swojej ułomności, były do tej pory jedynym wyznacznikiem tego co może być bezpieczne, a co nim nie jest. W przypadku Geely Emgrand EC7 - najbezpieczniejszego modelu chińskiej marki jak dotychczas, poślizg "wiedzowy" wynosi około 10 miesięcy. Istotny jest fakt, że, po chińskich drogach jeździ jeszcze kilka modeli, które prezentują podobny poziom bezpieczeństwa, a wśród nich m.in. Chery A3, które w pewnym momencie widywano w okolicach warszawskiego Żerania i krążyły plotki, że może być tam nawet produkowane. O tym, czy mogło uratować FSO, możemy tylko debatować.

Producentów europejskich czekają coraz cięższe czasy, szczególnie tych spoza Niemiec. Kryzys gospodarczy coraz bliżej, w tych trudnych czasach coraz śmielej poczynają sobie Koreańczycy, a teraz do drzwi właśnie zapukali Chińczycy. Ciekawym przykładem jest Fiat, który właściwie nie ma co sprzedawać, a jego Panda właśnie oblała egzamin Euro NCAP, traci w Europie już blisko 12%. Włoski producent ma już pewne doświadczenia z Chińczykami. Niedawno wygrał 4-letni spór z Great Wall Motor o kopiowanie Pandy, a hitem ostatnich dni jest informacja, że zamknięta kilka dni temu sycylijska fabryka Termini Imerese (stary Ypsilon), może w przyszłości produkować chińskie Chery przez lokalną spółkę DR Motor. Co więcej, w przeszłości Fiat dostarczał nawet dobrego Diesla 1.9l (120 KM) do Chery Tiggo, ciągle oferowanego we Włoszech jako DR5.

Pozostałym producentom również nie żyje się lepiej - Renault spadło w tym roku o 8,5%, przy czym niskobudżetowa Dacia zanotowała spadek o 5,7%. Grupa PSA straciła w analogicznym okresie 7,6%. W obliczu nadchodzącego niebezpieczeństwa, Peugeot i Citroen dopiero teraz rozpoczęły wdrażanie pomysłu wprowadzenia na rynek taniej marki. Czy nie za późno, przekonamy się w przyszłości.

W kolejnej edycji Euro NCAP, prawdopodobnie rozbity zostanie Voleex C10, pierwszy samochód chińskiej marki, który jest produkowany w UE (Bułgaria, Łowecz). Dobrze, że jest kopią Yarisa, to jeszcze istnieje cień szansy, że Toyocie uda się zablokować jego sprzedaż, choć nie jest pewne czy będzie jej zależeć na tej formie pomocy europejskiej konkurencji. Ostatnie dwie linie obrony przed nieuchronnym najazdem Chińczyków, czyli norma Euro 5 i testy zderzeniowe, w tym konkretnym przypadku już nie wystarczą…

Chińskie auta z polskiej fabryki:

Samochody z dalekiego wschodu - porównaj ceny!