Auto Świat Wiadomości Aktualności Pojechaliśmy do Kielc po używanego SUV-a od flippera. Od lat czegoś takiego nie widzieliśmy

Pojechaliśmy do Kielc po używanego SUV-a od flippera. Od lat czegoś takiego nie widzieliśmy

Sporo rzeczy zapala nam czerwoną lampkę już na starcie. Sprzedawca Tiguana w ogłoszeniu na Otomoto podpisał się "Tiguan". Szybko zorientowaliśmy się, że sprzedając Skodę Yeti, ma w zwyczaju podpisywać się "Yeti". Żaden to grzech, ale to początek. Występuje jako osoba prywatna, a z drugiej strony oferuje fakturę. No i ewidentnie jest przedsiębiorcą – ma w ofercie całkiem sporo samochodów. Tiguan miał być bezwypadkowy i serwisowany w ASO, dość stary, ale z rozsądnym przebiegiem. Postanowiliśmy obejrzeć go z bliska.

Z wizytą w kieleckich komisach – było ciekawieŻródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński
  • W ciągu jednego dnia trafiliśmy na co najmniej dwie akceptowalne oferty, szukając używanego Volkswagena Tiguana w rozsądnym budżecie,
  • Co ważne, tym razem wybieraliśmy oferty handlarzy, które powinny od razu wzbudzać podejrzenia
  • Dobrze nie wróży to, że komisy nie podawały w ogłoszeniach swoich prawdziwych pełnych adresów albo sprzedający twierdzili, że są osobami prywatnymi, choć oferują wiele aut
  • Oferta zdecydowanie najdroższa okazała się najbardziej zaskakująca wśród oglądanych tego dnia pojazdów
  • Przypominamy tekst, który pierwotnie ukazał się na początku 2024 r.

Nie ma co ukrywać: po odkryciu zwoleńskiego zagłębia samochodów porozbijanych, z cofanymi licznikami, a przede wszystkim w dość nieprawdopodobny sposób przygotowywanych do sprzedaży, tym razem zdecydowaliśmy się na eksplorację komisów w Kielcach. I przyznajmy, od początku liczyliśmy, że będą ofiary. Kandydat był dość podejrzany: bezwypadkowy Tiguan sprowadzony z Niemiec (już samo to jest podejrzane – bo auta używane są w Niemczech zwykle droższe niż w Polsce, więc te, które do nas trafiają, z reguły mają jakieś wady). Do tego z umiarkowanym przebiegiem. 212 tys. km to – jak na auto z 2009 r. a więc prawie 14-letnie – mało. Niemiec kupił sobie nietanie auto z silnikiem Diesla, aby przejeżdżać nim kilkanaście tys. km rocznie? Wątpliwe.

Ukryty jak kielecki autohandel

Już z drogi dzwonimy do sprzedającego, by zapowiedzieć swoją wizytę. Nie da się inaczej, bo w ogłoszeniu podana jest miejscowość, ale bez konkretnego adresu. Właściciel jest gdzieś w trasie, ale ma się zorientować, czy ktoś pokazałby nam samochód. Oddzwania, że jest to możliwe, podaje adres. Jedziemy.

Autor Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji
Autor Piotr Szypulski
Piotr Szypulski
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji