Aleksander Łukaszenko odwiedził białoruskie zakłady motoryzacyjne Motowelo w Mińsku. Przywódca Białorusi lubi przy okazji swoich "gospodarskich wizyt" pouczać zgromadzonych. Tak było i tym razem. Łukaszenko z niezadowoleniem zauważył, że wiele części jest aktualnie importowanych do Białorusi z zagranicy. Dyktator uważa, że powinny być produkowane w kraju.
Aleksander Łukaszenko wściekł się o motocykl
"Musimy samodzielnie wytwarzać produkty. Do tej pory sprowadzamy komponenty z zagranicy i montujemy na miejscu. Dobrze, że mamy dobre relacje z Chińczykami" — powiedział Łukaszenko cytowany przez reżimową agencję informacyjną BelTa. Za chwilę jednak dodał: "Powinniśmy w miarę możliwości robić je sami. Dotyczy to wszystkich motocykli i rowerów".
Łukaszenko szczególnie niezadowolony był z motocykla o wymownej nazwie "Mińsk". Maszyna o tej nazwie była produkowana jeszcze za czasów ZSRR. Zarządzający fabryką chcieli pokazać przywódcy jej nową wersję. Łukaszenko jednak szybko przeszedł do zadawania pytań. Dociekał, co dokładnie w tym motocyklu jest białoruskie.
"Projekt i montaż..." — odpowiedział mu dyrektor. Łukaszenko drążył temat i pytał o kolejne części: lampy, silnik, tarczę... Okazało się, że wszystkie trafiły na Białoruś z Chin. Mężczyzna próbował jeszcze tłumaczyć, że bardziej opłaca się ściągać produkty z zagranicy. Nic mu to nie dało.
Jakby tego było mało, dyktator zwrócił jeszcze uwagę na powolne prace i opóźnienia w fabryce. I przed kamerami zwolnił szefa zakładu — donosi Biełsat.
(dk)