- Naciągacze prowokują stłuczki na parkingach i ulicach, żeby wyciągnąć od kierowców pieniądze. Straszą ich, że wezwą na miejsce policję, a ta wymierzy ofierze wysoki mandat.
- Są całe grupy, które się w tym specjalizują. Grasują przede wszystkim na parkingach pod centrami handlowymi.
- Policja przyznaje, że istnieje jedna skuteczna broń na metodę na stłuczkę. Polscy kierowcy powszechnie z niej korzystają. Chodzi oczywiście o kamerkę samochodową.
- Więcej porad dla kierowców znajdziesz na stronie głównej Onetu
Metoda na stłuczkę to jeden z pomysłów na wyłudzanie pieniędzy od kierowców. Bardzo łatwo paść jej ofiarą i trudno się wtedy bronić. Naciągacze żerują na nerwach kierowcy oraz wizji wysokiego mandatu. Z pomocą może jednak przyjść bardzo popularny wśród polskich kierowców samochodowy gadżet. Zachwala go również policja.
Mandat za kolizję prowokuje naciągaczy do działania
Nowe przepisy dotyczące mandatów za kolizje wywołują niepokój wśród kierowców. Nawet za niewielkie zdarzenie, jak przecierka na parkingu, można otrzymać mandat przekraczający 1000 zł. To otwiera furtkę dla osób, które próbują wykorzystać sytuację, naciskając na kierowców, by ci zapłacili na miejscu, unikając w ten sposób wyższej kary. Takie działanie przyjęło się nazywać "metodą na stłuczkę".
Kierowcy muszą się mieć na baczności w wielu miejscach. Naciągacze polują na swoje ofiary m.in. na parkingach pod centrami handlowymi i sklepami. Tam wiele osób jest rozproszonych szukaniem miejsca parkingowego, co właśnie wykorzystują oszuści i doprowadzają do stłuczki. Skrajnym przykładem są nawet osoby, które... rzucają się na maskę samochodu, udając że doszło do potrącenia.
Przeczytaj także: Ceny paliw od poniedziałku. Tyle zapłacimy za Pb95, ON i LPG. Padnie granica szóstki
Naciągacze grasują także na rondach i drogach, prowokując niebezpieczne sytuacje. Liczą, że dojdzie do stłuczki, a oni będą mogli wyłudzić od swojej ofiary kilkaset lub więcej złotych. Zdenerwowaną drogowym zdarzeniem osobą łatwo wyprowadzić w pole, a groźba przyjazdu na miejsce policji i jeszcze wyższego mandatu tylko potęguje panikę. Tak naprawdę jest tylko jedna skuteczna metoda obrony przed takimi praktykami. W Polsce bardzo popularna.
Metoda na stłuczkę. Jak obronić się przed naciągaczami?
Policja podkreśla, że najskuteczniejszym sposobem na udowodnienie swojej niewinności jest posiadanie w aucie kamery samochodowej. Nagranie z kamery może być dowodem w sytuacji, gdy ktoś oskarża nas o spowodowanie wypadku lub wykroczenie. Policja od wielu lat zachęca do montowania kamerek jako środka prewencyjnego.
Akurat polskich kierowców nie trzeba do tego za specjalnie namawiać. Wideorejestratory nad Wisłą to prawdziwy fenomen i coraz więcej kierowców montuje je w swoich samochodach. Szaloną popularnością cieszą się także kanały na YouTube, gdzie publikowane są "wyczyny" piratów drogowych.
Kamerkę w samochodzie warto mieć z wielu różnych powodów. Aktualnie wybór urządzeń jest tak szeroki, że porządny wideorejestrator z podstawowymi funkcjami da się kupić już za 200-300 złotych (są oczywiście też znacznie droższe). Warto się w niego wyposażyć. To skuteczna broń w walce z naciągaczami. Nagranie pomoże także w udowodnieniu waszej niewinności, kiedy dojdzie do prawdziwego wypadku, a ten drugi kierowca nie będzie chciał się przyznać do winy. Wtedy policjanci będą mogli skonfrontować słowa z nagraniem zdarzenia. Co więcej, jeśli nagracie wideorejestratorem niebezpieczną sytuację na drodze, to możecie plik wysłać na policyjną skrzynkę "Stop Agresji Drogowej", a funkcjonariusze zajmą się sprawą.
Przeczytaj także: Ten zły nawyk niszczy auto. Wielu kierowców robi to nieświadomie
Czy samochodowe kamerki są w Polsce legalne?
Jak najbardziej. W Polsce można legalnie zamontować wideorejestrator i bez żadnych konsekwencji nagrywać drogę. Są w Europie kraje dużo bardziej restrykcyjne pod tym względem, ale polskie prawo jest w tej kwestii liberalne. Tak naprawdę mandat za kamerkę można dostać tylko, kiedy kierowca zamontuje ją tak, że będzie mu ograniczać widoczność. To jednak pojedyncze przypadki.
Wielu kierowców wpada jednak w swego rodzaju pułapkę kamerek. Chcąc nagrać jakieś wykroczenie, sami... zaczynają łamać przepisy. Nie wolno tego robić, a policja na pewno wyciągnie konsekwencje. Istnieją też pewne ograniczenia w kwestii publikowania nagrań. Należy pamiętać o ochronie danych osobowych, a nagrania nie mogą być publikowane online bez odpowiedniej anonimizacji. Dlatego na filmikach na takich kanałach jak "STOP CHAM" zamazywane są twarze i charakterystyczne elementy, które mogą doprowadzić do identyfikacji nagranego. Przykładowo jakiś napis albo naklejka na samochodzie. A tablice rejestracyjne? To kwestia sporna i toczą się tu niekończące kłótnie. Dla świętego spokoju możecie je zamazać.