- Na skrzyżowaniu w Jabłonnie pod Warszawą jeden błędny przejazd może skończyć się popełnieniem dwóch, a nawet trzech wykroczeń i utratą prawa jazdy
- O błąd jest tu wyjątkowo łatwo za sprawą zmiennych czasów wyświetlania sygnałów świetlnych
- Podobno nie da się zamontować sekundników pomagających kierowcom dostosować się do nieprzewidywalnego działania sygnalizacji świetlnej
Rondo Biskupów Płockich w Jabłonnie pod Warszawą nazywane jest przez regularnie jeżdżących tędy kierowców "skrzyżowaniem grozy", "płatnym skrzyżowaniem" albo po prostu "maszynką do zarabiania pieniędzy". Coś w tym jest. Ilekroć tamtędy jadę, a kierując się z Warszawy w stronę Legionowa, nie mam za bardzo alternatywy, już na kilkaset metrów przed skrzyżowaniem szykuję się do pokonania tej bariery... Trochę jak zwierzę, które próbuje ominąć myśliwego.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Wiem dobrze, że nad skrzyżowaniem wisi 17 kamer tworzących w pełni automatyczny system kontroli przejazdu na czerwonym świetle. Nie ma mowy o tym, że operator kamer zaśpi i błąd się upiecze, bo system jest niemal bezobsługowy. Co gorsza, czas wyświetlania świateł zielonego i żółtego jest zmienny – od "normalnego" do bardzo krótkiego. Łatwo przy tym o podwójny błąd – podwójny, ponieważ gdy jedziemy na wprost, mijamy dwie linie zatrzymania i dwie linie sygnalizatorów. Skręcając w lewo, mijamy trzy sygnalizatory.
Warto dodać, że błąd może skutkować nie tylko mandatem. Skrzyżowanie położone jest na "szybkiej" drodze i nawet jeśli jedziesz zgodnie z przepisami, to musisz uważać, korzystając z hamulca. Widząc żółte światło, od razu hamujesz, ryzykując, że ktoś zaparkuje ci w bagażniku, albo wpadasz na skrzyżowanie, co może skończyć się mandatem, bo żółte świeci bardzo krótko. Co wybierasz?
Dwa mandaty za jednym przejazdem. Albo trzy
Stanowisko CANARD-u (Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym) jest takie, że jeśli na jednym skrzyżowaniu za jednym razem miniemy dwa rzędy sygnalizatorów wyświetlających światło czerwone, popełniamy dwa osobne wykroczenia. W miejscowym sądzie rejonowym sądzono zresztą kierowcę, który upierał się, że popełnił jedno wykroczenie, bo dwa rzędy sygnalizatorów umieszczone były na jednym skrzyżowaniu i powinien być ukarany jednym mandatem. Jego pech, że choć do popełnienia tych wykroczeń doszło w bardzo niewielkim odstępie czasu, to jednak sekunda różnicy jest różnicą. Prawomocnie został ukarany dwa razy.
Zobacz też: Znów chcieli mnie wrobić w srogi mandat. Co się wyrabia na miejskich przejazdach kolejowych?
Skrzyżowanie stało się szczególnie niebezpieczne w połowie 2022 r. Wprawdzie według autorów obecnego taryfikatora mandatów przejazd na czerwonym świetle to stosunkowo niegroźne wykroczenie warte "zaledwie" 500 zł, to już zdaniem twórców nowego rozporządzenia o karaniu kierowców punktami karnymi jest to wykroczenie najgorsze z najgorszych, za które należy się 15 punktów karnych. Wniosek prosty: jeden przejazd przez całe skrzyżowanie na czerwonym prowadzi na egzamin sprawdzający, ewentualnie na badania psychologiczne i ostatecznie do utraty prawa jazdy.
Filmów pokazujących mechanizm powstawania kolizji i wypadków na rondzie w Jabłonnie nie brakuje. Widzisz żółte? Hamuj za wszelką cenę! Kierowcy nieświadomi istnienia kamer są zaskoczeni gwałtowną reakcją tych, co jadą przed nimi – i nieszczęście gotowe.
Z punktu widzenia kierowcy, który spóźnił się na zielone i jedzie pierwszy, opłaca się zatem hamować nawet pomiędzy jedną linią sygnalizatorów a kolejną. Mniejsza o 500 zł, ważniejsze jest 15 punktów karnych przyznawanych kierowcy na dwa lata. Jeśli właśnie minęliśmy jedno czerwone, to albo teraz zahamujemy i unikniemy egzaminu, albo nie. Warto ryzykować.
Po przejściowym spadku liczby rejestrowanych wykroczeń na rondzie Biskupów Płockich w Jabłonnie sytuacja wróciła już do miejscowej normy. W 2022 r. system kamer wykrył 6284 wykroczenia. Najnowsze informacje na temat mandatowego "urobku" w tym miejscu podawała ostatnio gazetapowiatowa.pl – 1441 naruszeń przepisów w ciągu pierwszych trzech miesięcy 2023 r.
Czy dałoby się to skrzyżowanie naprawić?
Okazuje się, że GDDKiA od lat – do teraz włącznie – ogania się przed pomysłami, jak można by poprawić skrzyżowanie, które pierwotnie miało być wygodnym wiaduktem, ale wyszło, jak wyszło. Jednym z pomysłów jest zainstalowanie sekundników odmierzających czas do zmiany świateł, które pomogłyby kierowcom, ułatwiłyby podejmowanie właściwych decyzji.
Czy też tak robisz? Pięć złych nawyków kierowców, które wykańczają samochody.
Pytania w tej sprawie nie powinny jednak być kierowane do CANARD-u zajętego robieniem zdjęć i wysyłaniem mandatów, ponieważ system kamer w Jabłonnie w ogóle nie jest podłączony do sygnalizatorów. To zestaw Neuro Car 3 Terminal RL, który bazuje na wideodetekcji: jedna kamera śledzi sygnalizator, a gdy stwierdzi, że zmienia się światło, wysyła sygnał drugiej, która rejestruje wykroczenia.
Adresatem zażaleń i pomysłów na poprawę sytuacji jest więc zarządca drogi. GDDKiA powtarza jednak, że częstotliwość działania świateł na skrzyżowaniu w Jabłonnie zmienia się w zależności od natężenia ruchu i nie da się zamontować tu sekundników. To byłoby możliwe przy sygnalizacji stałoczasowej, a gdy czasy wyświetlania sygnałów świetlnych się zmieniają, to nie da się podłączyć sekundników. Serio, to niemożliwe? W XXI w.?
Nie ma tablic informacyjnych. To (prawie) zgodne z prawem
W tym miejscu należy dodać, że przed skrzyżowaniem w Jabłonnie nie ma tablic ostrzegających o miejscu, gdzie działa automatyczny system rejestracji wykroczeń drogowych. To o tyle dziwne, że jest ustawowy przepis, który nakazuje, aby takie ostrzeżenia były:
Minister właściwy do spraw transportu, mając na względzie przyczyny i lokalizację wypadków drogowych, przeciwdziałanie tym wypadkom oraz wdrażanie kierujących pojazdami do przestrzegania przepisów ruchu drogowego, określi, w drodze rozporządzenia sposób oznakowania stacjonarnych urządzeń rejestrujących oraz obudów na te urządzenia, z uwzględnieniem oddziaływania prewencyjnego poprzez zapewnienie odpowiedniej widoczności;
Jedyne oznakowanie tego miejsca to kolor kamer – niegdyś żółty, teraz szary. To zresztą bez znaczenia, bo na tle jasnego nieba urządzenia te są z punktu widzenia kierowcy niewidoczne bez względu na kolor.
Dowiedz się więcej: Wymieniają stare fotoradary. Co zamiast wysłużonych Fotorapidów?
Co do umieszczenia przy drodze przed skrzyżowaniem znaków informacyjnych (pełniących w tym przypadku funkcję ostrzegawczą i prewencyjną), to rzecznik GITD od dawna zna temat i w przeszłości informował – poniekąd zgodnie z prawdą – że "wskazany przez pana artykuł ustawy Prawo o ruchu drogowym jest dyspozycją dla Ministra właściwego do spraw transportu do wydania odpowiedniego rozporządzenia i nie ma w nim wskazania dla oznakowania tego typu systemów". Po naszemu: GITD nie jest od stawiania znaków drogowych, niech się tym zajmie zarządca drogi.
Zarządca drogi nie postawi jednak znaków, bo rozporządzenie o znakach drogowych wprawdzie przewiduje oznakowanie miejsc, gdzie automatycznie mierzy się prędkość pojazdów, ale nie ma w nim mowy o znakach informujących o działaniu automatycznego systemu rejestrowania przejazdów na czerwonym świetle.
Czy Ministerstwo Infrastruktury zamierza to zmienić? Raczej nie – wynika to jednoznacznie z odpowiedzi przesłanej do naszej redakcji:
Ministerstwo Infrastruktury nie planuje uzupełnienia katalogu znaków, zawartych w rozporządzeniu w sprawie znaków i sygnałów drogowych, o znak uprzedzający o miejscu, gdzie zamontowany jest system automatycznej rejestracji naruszeń innych niż przekroczenie prędkości.
Do diabła z prewencją – jeszcze by kierowcy zaczęli uważać!
Można jeszcze dodać, że jeśli chodzi o fotoradary, to zgodnie z przepisami mogą one być rozmieszczone w terenie zabudowanym nie częściej niż co 500 m, a poza terenem zabudowanym – co 2 km. Takich ograniczeń nie ma jednak w przypadku kamer pilnujących czerwonego światła.
Uważajcie na siebie!