Nie dziwi, że widząc, co się dzieje na górze i robotnikom odbija. W Kętrzynie na drodze stał wielki korek, a oni w najlepsze zajadali się lodami!

Świeżo wyremontowany fragment drogi w Leszczynach był w bardzo dobrym stanie. Jego wykonanie zlecił Urząd Marszałkowski w Kielcach. Hucznie oddano ją do użytku w sierpniu 2010 r. Asfalt był porządny, nie miał dziur ani łat. Widząc, jak został zerwany – razem z poboczem – mieszkańcy wioski z niedowierzaniem pukają się w głowę. Nie mogą uwierzyć w takie marnotrawstwo. Buldożery i inne potężne maszyny pojawiły się w Leszczynach w tym roku. Metr po metrze zerwały równy asfalt, a nawet zlikwidowały podłoże starej drogi – nietykane od dziesiątków lat.

– Co się tutaj dzieje? – nie może się nadziwić Jarosław Królicki, który codziennie jeździł tą drogą. – Dopiero co zrobili remont, asfalt był jak nowy, podjazdy ludziom porobili do domów, a tu wszystko zniszczone. Przecież mogli zrobić same chodniki. To marnowanie pieniędzy z województwa. Nawet podjazdy poniszczyli i będą robić drugi raz! Remont w 2010 r. kosztował podatników ponad 200 tys. zł, co znaczy, że tyle właśnie pieniędzy wyrzucono w błoto. Bo po trzech latach wszystko, co wówczas zrobiono, zburzono do zera! Trzeba będzie budować od nowa.

Damian Urbanowski, dyrektor Świętokrzyskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Kielcach o okolicznościach tamtego remontu nie wie dużo, bo dyrektorem jest od 1,5 roku. Przyznaje, że remont odbywa się dokładnie w tym samym miejscu, co w 2010 r. Twierdzi jednak, że jego zakres jest dużo większy niż wtedy: robi się chodniki i przepusty, a nawierzchnia będzie solidniejsza. – Wtedy taniej wychodziło położenie nowego asfaltu niż łatanie dziur.

– Stary asfalt się nie zmarnuje, będzie użyty do budowy innej drogi – pociesza. Niestety, nie jest to jedyny przykład urzędniczej głupoty. Kolejny pochodzi z Poznania, gdzie urzędnicy – zazwyczaj nie mający litości dla drzew – nagle postanowili jedno ocalić. Akurat to, które stoi na środku przejścia dla pieszych na skrzyżowaniu ulic Polnej i Marcelińskiej. Nie dość, że przeszedłszy przez ulicę, ludzie wchodzą na wyboisty chodnik – tak nierówne jest podłoże wokół drzewa – to jeszcze natykają się na wielki pień.

– Przejście zostało zrealizowane w ramach budowy obiektu handlowego przez podmiot zewnętrzny. Zarząd dróg miejskich jako zarządca drogi zwrócił się o usunięcie usterek tj. odpowiednie utwardzenie nawierzchni i usunięcie drzewa, a w zamian posadzenie kolejnego w pobliżu – tłumaczy się dziś Tomasz Libich z ZDM w Poznaniu. Co na to wszystko robotnicy? Łatwo zgadnąć: zachowują się jak ich zwierzchnicy, czyli też się pracą nie przejmują. Że na drodze korek? Praca nie zając, nie ucieknie – zdają się myśleć budowniczowie z Kętrzyna na Mazurach. Zajadają lody na oczach wściekłych kierowców tłoczących się w korku na drodze, którą amatorzy lodów mieli remontować.

Co na to wszystko robotnicy? Łatwo zgadnąć: zachowują się jak ich zwierzchnicy, czyli też się pracą nie przejmują. Że na drodze korek? Praca nie zając, nie ucieknie – zdają się myśleć budowniczowie z Kętrzyna na Mazurach. Zajadają lody na oczach wściekłych kierowców tłoczących się w korku na drodze, którą amatorzy lodów mieli remontować.