- Przewoźnikom dowożącym turystów na początek szlaku nad Morskie Oko pod koniec marca br. wygasa koncesja udzielana przez TPN
- Zarząd parku chce im ją przedłużyć, ale na nowych zasadach wymagających m.in. wymiany taboru na pojazdy spełniające normę Euro 6
- Busiarze z Zakopanego mówią, że ich na to nie stać. Buntują się, bo kierowcy prywatnych aut i taksówek nie byliby obwarowani tymi surowymi przepisami
Popularny szlak nad Morskie Oko zaczyna się w Palenicy Białczańskiej. Piechurów pod sam szlaban podwożą tam busy i autokary kursujące regularnie z Zakopanego. Problem? Przystanek końcowy znajduje się już na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN), dlatego jego funkcjonowanie zależy od warunków zarządu parku. Obecna koncesja wygasa 31 marca 2024 r., busiarze muszą więc podpisać z TPN nową umowę. A w niej park domaga się wymiany taboru na pojazdy spełniające normę Euro 6.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoBusy z Zakopanego nad Morskie Oko tylko z normą Euro 6
Jakub Karpiński ze Zrzeszenia Transportu Prywatnego (ZTP) w Zakopanem w rozmowie z "Gazetą Krakowską" przyznaje, że nie wszystkich przewoźników będzie na to stać i będą musieli się zadłużyć. Uważa stanowisko TPN za zbyt surowe. "To by oznaczało, że musielibyśmy wydać kilkadziesiąt milionów złotych na zakup nowych pojazdów" – żali się Karpiński. Wyjaśnił gazecie, że z tego kierunku utrzymuje się obecnie około 100 kierowców i że rozmowy z TPN są niezwykle trudne.
Forsując normę Euro 6, park i tak zmniejszył już oczekiwania, bo pierwotnie chciał, by regularni przewoźnicy korzystali tylko z jednolicie oklejonych pojazdów wyprodukowanych w 2024 r. W drodze negocjacji udało się ustalić, że norma zostaje, ale autobusy mogą być z drugiej ręki. Najstarsze pojazdy spełniające normę Euro 6 mają dziś 8-9 lat.
Busiarze w Zakopanem się buntują. TPN "szuka rozwiązań"
Nie ma Euro 6? Nie będzie koncesji na regularną linię. Przewoźnicy martwią się, że park szykuje w ten sposób miejsce dla zupełne nowego, zewnętrznego operatora. Jakub Karpiński zwraca uwagę na niekonsekwencję w decyzjach TPN. Tymi przepisami mieliby być obwarowani tylko regularni przewoźnicy, a dowożący turystów okazjonalnie kierowcy taksówek i tzw. taksobusów mogliby nadal tu podjeżdżać starymi dieslami.
Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN, przekazał "Gazecie Krakowskiej", że nie chce pozbywać się dotychczasowych przewoźników. Proponuje im wieloletnią koncesję i pomoc we wdrażaniu nowoczesnych rozwiązań, ale zależy mu na zmniejszeniu zanieczyszczenia powietrza i sprawieniu, by transport zbiorowy był atrakcyjną alternatywą dla kierowców dojeżdżających na początek szlaku własnymi autami.
Od wielu lat mierzymy się z problemem intensywnego ruchu turystycznego w kierunku Palenicy Białczańskiej, w szczególności ruchu samochodowego, który generuje duże korki i zanieczyszczenie środowiska. TPN uważa, że jednym z kluczowych rozwiązań tego problemu jest rozwój transportu zbiorowego na omawianej trasie. Turyści oczekują nowoczesnej, bezpiecznej i przewidywalnej formy komunikacji publicznej. Dlatego rozmawiamy z przewoźnikami o wymianie taboru, jego jednolitej identyfikacji wizualnej, poprawie czytelności rozkładów jazdy, rozwoju systemu e-biletów, wprowadzeniu geolokalizacji, dzięki której w przyszłości turysta będzie mógł zobaczyć na przystanku lub w telefonie spodziewany czas oczekiwania na busa [...]
– tłumaczy Ziobrowski. Zapewnia, że TPN zdaje sobie sprawę z tego, że takie zmiany wiążą się z dużymi inwestycjami i nie wszyscy przewoźnicy będą mogli sobie na nie pozwolić. "Szukamy rozwiązań" – zapewnia.