- Od 2015 r. na polskich drogach hurtowo przybywa odcinkowych pomiarów prędkości (OPP)
- Na tworzonej przez kierowców mapie Yanosika jest już 71 takich punktów, ale nie wszędzie kamery GITD działają
- Wyjaśniamy, dlaczego urządzenia, z których korzysta CANARD, w kilku lokalizacjach nie rejestrują wykroczeń
Obserwując profil CANARD-u na Facebooku, mimochodem śledzę też wysyp urządzeń pomiarowych należących do GITD. Chociaż wciąż najliczniejszą reprezentację mają klasyczne, działające punktowo fotoradary, coraz częściej dołączają do nich żółte kamery montowane nie tylko na skrzyżowaniach, ale też fragmentach dróg. Problem w tym, że część z urządzeń odpowiedzialnych za odcinkowy pomiar prędkości to co najwyżej straszaki. Dlaczego? Nie rejestrują wykroczeń.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoNiedziałające odcinkowe pomiary prędkości. Nimi GITD się nie chwali
Pod koniec stycznia 2025 r. na mapie popularnej wśród kierowców aplikacji Yanosik widniało 71 punktów oznaczonych jako miejsca automatycznej kontroli prędkości. W zarządzanej przez GITD bazie CANARD-u figurowała w tym czasie informacja o zaledwie 62 aktywnych odcinkowych pomiarach prędkości. Skąd wzięła się ta różnica?
Niektóre żółte kamery odgrywają obecnie rolę stracha na wróble, bo nie mają... zasilania. To urządzenia w pełni sprawne, które w dowolnym momencie mogłyby przejść w tryb rejestracji wykroczeń. Nie mogą przez brak odpowiedniego przyłącza energetycznego. Doprowadzenie go to czasochłonny i złożony proces, którego GITD po prostu nie przeskoczy (przetargi itp.). Do niedawna z tego powodu od miesięcy nie działał system RedLight na skrzyżowaniach we Wrocławiu i Rudzie Śląskiej – od kilku dni te pułapki GITD zbierają już jednak plony. Każdy, kto tam wpadnie, zapłaci 500 zł i dostanie 15 punktów karnych.
Odcinkowe pomiary prędkości bez prądu. Tutaj kamery są "ślepe"
Wojciech Król, rzecznik GITD, potwierdził w rozmowie z "Auto Światem", że faktycznie są takie miejsca w Polsce. Nie ma ich jednak na tyle dużo, by mówić tu o poważnym problemie – wiele spraw związanych z doprowadzeniem prądu do kamer OPP udało się rozwiązać przed końcem ubiegłego roku. W tym roku na mapie CANARD-u pojawiły się dwie nowe pinezki związane z OPP – na DW801 (Matygi – Gołąb) i DK9 (Nowa Dęba).
Prace postępują, ale wciąż są jeszcze lokalizacje, w których urządzeniom brakuje prądu. Król nie potrafił nam powiedzieć, kiedy zawieszone już nad drogami kamery przejdą w tryb rejestracji wykroczeń. Lista nieaktywnych urządzeń czekających na przyłącze energetyczne jest krótka, bo składa się z zaledwie czterech punktów:
- DK20: Borcz – Babi Dół.
- A2: MOP Leonia – Kuny (okolice Konina).
- S14: Dobroń – Pabianice.
- Ul. Chocianowicka w Łodzi.
Nieaktywne urządzenia podobno nie przynoszą strat, bo nie trzeba ich w żaden sposób konserwować. Jednakże nie przynoszą też zysków, a przecież koszt ich montażu zwrócą dopiero wpływy z mandatów wystawionych przez CANARD kierowcom łamiącym przepisy. Tym GITD się nie przejmuje, bo prędzej czy później na profilu "Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym" na Facebooku pojawi się informacja o przejściu żółtych kamer w tryb rejestracji wykroczeń.