Tesla Roadster swoją rolę odegrała znakomicie. Gdy w listopadzie 2017 r. Musk zaprezentował światu kolejną odsłonę Roadstera (od którego "zaczęła" się Tesla), ruszyła lawina przelewów na pokrycie kosztów rezerwacji. Dwie sekundy do "setki", ponad 400 km/h i 1000 km zasięgu zamknięte w seksownym opakowaniu. Kto by się nie skusił, mając akurat wolne 50 tys. dol.?
Problem w tym, że rewolucyjnie szybki samochód miał zacząć docierać do klientów już w 2020 r., ale – wiadomo – przyszła pandemia i pokrzyżowała plany. W maju tego nieszczęsnego roku Elon Musk ogłosił więc, że dostawy do klientów ruszą najwcześniej pod koniec 2021 r. Już w styczniu tego roku było wiadomo, że będzie to jednak rok 2022. Nadążacie? Dobrze, bo teraz pojawiła się kolejna data.
Tesla Roadster dopiero w 2023 r.
Nowa data, tradycyjnie już dla Elona Muska po prostu pojawiła się w jednym z komentarzy na Twitterze. Niezobowiązująco rzucony przez multimiliardera termin może być ostateczny, ale w żadnym wypadku nie jest wiążący. Z powodu przerw w dostawach części i utrudnionego transportu globalnego Roadstery zaczną trafiać do klientów dopiero w 2023 r. "Zakładając, że 2022 r. nie będzie mega dramatem" – zastrzega Musk.
Z perspektywy biznesowej decyzja o kolejnym przesunięciu debiutu rynkowego nie jest zaskakująca. Tesla Roadster wymaga zbudowania oddzielnej linii produkcyjnej (o ile nie będzie składana ręcznie w namiocie jak przez chwilę Model 3), seria aut będzie niewielka, a do tego kilkadziesiąt Roadsterów zostanie rozdanych za darmo klientom, którzy wygrali je w programie poleceń. Redakcja "Electrek" wyliczyła, że Musk będzie musiał ufundować w ramach nagrody aż 80 szt.!
Tesli dużo bardziej opłaca się uruchomić w terminie masową produkcję postapokaliptycznego superpikapa. Zgodnie z obietnicą Cybertruck ma zacząć trafiać do klientów w przyszłym roku. Innym ważnym tematem jest wciąż rozwijany projekt elektrycznej ciężarówki Tesla Semi. Roadsterowi może być trudno się przebić. Pozostaje nam mieć nadzieję, że "2022 r. nie będzie mega dramatem".