To największe prywatne muzeum motoryzacji w Polsce i tej części Europy. Nowiutka hala została otwarta dla zwiedzających 19 czerwca br. Była wypełniona prawdziwymi rarytasami: samochodami, jednośladami, ciężarówkami, autobusami, ciągnikami rolniczymi oraz eksponatami dokumentującymi życie w PRL-u.
Niestety istniało duże zagrożenie, że zbiory mogą zostać zniszczone. Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie leży na płaskim terenie w odległości zaledwie 500 metrów od Odry i ok. kilometra od rzeki Oława.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
- Przeczytaj także: Afera na polskim rynku oponiarskim. Warsztaty chcą sprzedawać samą "chińszczyznę" - Auto Świat
W poniedziałek 16 września w związku ze stanami alarmowymi na obu rzekach władze muzeum zwróciły się o pomoc. Poszukiwano przede wszystkim wolnych lawet, którymi można było sprawnie przewieźć eksponaty do innej bazy. Post na Facebooku spotkał się z ogromnym odzewem.
Ostatecznie podjęto decyzję o ewakuacji, którą udało się sprawnie przeprowadzić tegop samego dnia. W inne lokalizacje przewieziono w sumie około 300 pojazdów.
— Ogromnie dziękujemy wszystkim za pomoc, wiele telefonów oraz wsparcie. Na ten moment sytuacja jest opanowana i praktycznie kończymy ewakuację. Dzięki ogromnemu wsparciu pracowników, laweciarzy oraz wolontariuszy udało się wywieźć i zabezpieczyć kilkaset pojazdów — napisano na profilu Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie.
"Classicauto" opublikował zdjęcie niemal pustej hali muzeum. Właściciel "Weny" Tomasz Jurczak w rozmowie z magazynem przyznał, że wolał dmuchać na zimne i zabezpieczyć eksponaty przed ewentualnym zalaniem. Są dla niego dużo cenniejsze niż sam budynek.