To tańszy wariant bardziej znanego 140-konnego silnika TDI o tej samej pojemności. Ale ten, kto liczy, że kupując słabszą wersję Volkswagena Golfa, oszczędzi na paliwie, jest w błędzie. Jednostka ta zużywa identyczne ilości oleju napędowego co mocniejszy o 30 KM silnik. Może wynika to z tego, że w tańszej wersji Golfa producent montuje 5-stopniową skrzynię biegów, a w droższej – 6-stopniową.
W stosunku do 140-konnego silnika w ruchu miejskim nie czuje się zbyt mocnego spadku dynamiki. Ale wystarczy wyjechać w trasę, by natychmiast zauważyć różnicę. Słabszy silnik Golfa ma mniejszy o 70 Nm maksymalny moment obrotowy. Zmieniony jest również jego przebieg, co wyraźnie można odczuć podczas zwiększania obrotów.
Początkowo jednostka żwawo reaguje na zmianę położenia pedału gazu. Szybko jednak traci wigor i „kręcenie” silnika nadal nie przynosi żadnych efektów. W zakresie, w którym 140-konny Golf TDI żwawo przyspiesza, słabsza jednostka dopomina się o zmianę biegu na wyższy.
Tańsza odmiana 2-litrowego turbodiesla Volkswagena jest również bardziej hałaśliwa, zwłaszcza przy wyższych prędkościach. Decydując się na słabszy wariant, w kieszeni zostanie nam ponad 7 tys. zł. To sporo, ale czy warto? Jeśli ktoś często podróżuje w trasie – na pewno nie!