"Wszystkie drogi międzynarodowe, także prowadzące przez Polskę, zostaną sklasyfikowane pod względem ryzyka jakie niesie podróż każdą z nich" - powiedział portalowi nadrogach Andrzej Witkowski, prezes Polskiego Związku Motorowego (PZMot).

Właśnie PZMot wraz z Fundacją Politechniki Gdańskiej realizuje polską część przedsięwzięcia.

"Jego inicjatorami były kluby automobilowe krajów zachodnioeuropejskich, które uznały, że drogi są na tyle ważną niebezpieczną częścią infrastruktury, iż powinny podlegać kontroli społecznej tak jak np. zakłady chemiczne, a mapę ryzyka powinni stworzyć użytkownicy dróg, a nie ich administratorzy" - mówi prezes Witkowski.

Obraz polskich dróg nie jest niestety nawet zadowalający. W pięciostopniowej, kolorowej skali, aż 55 procent naszych dróg uznano za stwarzające bardzo duże ryzyko, czyli czarne. Ryzyko duże (kolor czerwony) to aż 23 proc. sieci dróg, na kolejnych 16 proc. ryzyko oceniono jako średnie (brąz). Małe i bardzo małe ryzyko to zaledwie odpowiednio 6 i 1 proc. Jak zauważa prezes PZMot te ostatnie liczby pokrywają się w zasadzie z udziałem autostrad dróg ekspresowych w całym polskim systemie dróg międzynarodowych.

"Jest to wysoce niepokojący obraz. Oznacza ni mniej nic więcej to, że podróż po polskich drogach jest aż 10 razy bardziej niebezpieczna od jazdy po drogach krajów "starej" Unii" - ocenia prezes Witkowski.

Całkowicie czarne są m.in. "siódemka" na odcinku Radom-Chyżne (granica państwa) z wyjątkiem okolic Krakowa oraz "dziewiątka" od Radomia do Barwinka (granica państwa). Miano najczarniejszej zdobyła "siedemnastka" na całej niemal długości od Warszawy do Hrebennego (granica państwa). Zdaniem autorów opracowania to droga w kiepskim stanie technicznym, wąska i niebezpieczne, zwłaszcza w weekendy, kiedy to tworzą się na niej duże korki. Wtedy to pokonanie niespełna 180 km ze stolicy do Lublina zajmuje nawet 4 godziny.

"Wnioski z tworzenia Atlasu BRD są oczywiste - nic nie zastąpi dróg spełniających standardy, w tym wymogi bezpieczeństwa i tu nie może zastąpić państwa i jego wyspecjalizowanych agend" - mówi prezes PZMot.

"Ze swej strony chcemy dać kierowcom możliwość pewnego wyboru - pojadę dłużej, ale bezpieczniej" - dodaje.