Na przełomie września i października br. kierowcy zaczęli głośno informować o coraz częstszych przypadkach "awarii" pojawiających się na stacjach Orlenu. Rzekome awarie miały być sposobem na markowanie rzeczywistego problemu, jakim był brak paliw. Kłopoty z dostępnością benzyny i oleju napędowego pojawił się w związku z ogromnym zainteresowaniem paliwami, które pomimo wzrostu cen ropy na światowych rynkach, w Polsce było nadspodziewanie tanie.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Awarie na Orlenie sposobem na tuszowanie prawdziwego problemu

O tym, że te teoretyczne awarie były formą mydlenia oczu, wiemy m.in. z informacji opublikowanych przez tygodnik "NIE" - specjalna instrukcja rozsyłana do pracowników stacji paliw jasno sugerowała, że w przypadku braku paliwa na dystrybutorze ma pojawić się komunikat o awarii dystrybutora, a nie o braku benzyny/diesla. Autentyczność notatki potwierdził "Business Insider".

Sprawą plagi "awarii" zainteresował się również parlamentarzysta Krzysztof Brejza. Były już senator, który po tegorocznych wyborach zasiądzie w poselskich ławach, skierował pytania do Państwowej Inspekcji Pracy (PIP). Ta już odpowiedziała na zapytania i wytłumaczyła się w inny sposób, niż można by się spodziewać.

Stacje Orlenu. Zagrożenia nie było, bo urządzenia nie działały

PIP wprost wyjaśniła, że pomimo medialnych doniesień wskazujących na proporcjonalny wzrost awarii dystrybutorów na stajach Orlenu na przełomie września i października br., nie podjęła działań z urzędu. Jednym z powodów zaniechania kontroli miał być fakt, że "zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa urządzenie wyłączone z eksploatacji nie stwarza zagrożenia dla pracowników (ew. innych osób obsługujących urządzenia), z uwagi na brak możliwości jego użytkowania".

W dalszej części pisma PIP wyjaśnia, że z danych, które posiada, "nie wynika, by dystrybutory paliw stanowiły urządzenia stwarzające potencjalne zagrożenia wypadkowe dla pracowników obsługi stacji". Równocześnie PIP wskazała, że zgodnie z przepisami maszyny niesprawne, uszkodzone lub pozostające w naprawie powinny być wycofane z użytkowania. Tymczasem "awaria" spowodowana brakiem dostępności paliwa nie jest przecież awarią. Potwierdza to fakt — jak zauważył Brejza — że "awarie" ustały od dwóch tygodni, tj. od czasu wyborów.