• Strażak PSP opowiada o części swojej pracy związanej ze zdarzeniami w ruchu drogowym
  • Zdarza się, że samochód trzeba dosłownie poćwiartować, żeby wydostać rannych pasażerów
  • Część kierowców robi ogromne problemy, gdy zamykamy drogi. Przychodzą do nas z pretensjami, bo się spieszą i muszą przejechać
  • Sytuacja z miejscami parkingowymi dla inwalidów uległa poprawie, teraz czas zrobić porządek z drogami pożarowymi

Na czym polega praca strażaka? Jakich zdarzeń jest najwięcej?

Zakres obowiązków jest bardzo szeroki, a praca w straży pożarnej rzadko bywa przewidywalna. Np. jak zaczyna się zima, to jest mnóstwo pożarów kominów. Z kolei latem płoną trawy, ale wypadki komunikacyjne są cały rok. Najwięcej zdarzeń drogowych jest chyba w okresach wakacyjnych oraz w weekendy. Ale zdarza się też, że trzeba zdjąć kotka z drzewa. Dyspozytorzy mają na ten temat nawet żart. Jak zadzwoni ktoś w sprawie kotka, to pytają go, czy widział kiedyś zdechłego kota na drzewie. Jak zgłodnieje, to zejdzie.

Oglądasz najgorsze rzeczy na drogach. Co byś powiedział kierowcom?

W kierowcach najbardziej bolą mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, część z nich robi ogromne problemy, gdy zamykamy drogi. Przecież nie robimy tego dla zabawy. Jest wypadek, są ofiary, trzeba zabezpieczyć ślady. A niektórzy przychodzą do nas z pretensjami, bo oni się spieszą i muszą przejechać.

A drugi problem?

Druga sprawa to roszczenia względem rzeczy materialnych. Ludzie bardzo, ale to bardzo często, mają niesamowite pretensje do nas. Chodzi o to, że niszczymy im samochody, gdy je rozcinamy. Uwierz mi, to bardzo rezonuje w głowie, bo ty za wszelką cenę starasz się wydobyć z wraku poszkodowanego, a ktoś ma do ciebie pretensje o to, że niszczysz mu przy tym auto. Na szczęście nigdy nie byliśmy ciągani po sądach z tego powodu.

Straż pożarna - wypadek drogowy Foto: Mike Mareen / Shutterstock.com
Straż pożarna - wypadek drogowy

Zaczęliśmy rozmawiać o wycinaniu, czy to częsty element waszej pracy?

Tak, oczywiście. Są sytuacje, że samochód trzeba dosłownie poćwiartować, żeby wydostać pasażerów. W wielu przypadkach jesteśmy na miejscu przed pogotowiem. Jesteśmy pierwsi i słychać krzyki. Najdłużej próbowaliśmy wydobyć człowieka z wraku prawie godzinę.

Zapamiętałeś jakieś szczególne przypadki?

Pierwsze lata pracy były bolesne, ale teraz staram się nie zapamiętywać. Mimo to czasami po prostu się nie da. Najtrudniej zapomnieć wypadki z udziałem dzieci oraz te, w których giną ludzie. Ciężko jest, kiedy ktoś umiera na twoich oczach. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale można wyczuć nadchodzącą śmierć. W powietrzu rozchodzi się jakiś taki zapach, nie umiem tego opisać słowami. Koledzy z pogotowia to potwierdzają. W jakiś sposób można wyczuć, że ktoś umiera i gdy do tego dochodzi, to nigdy nie jest łatwo.

Mówisz tu o jakiejś konkretnej sytuacji?

Pamiętam przypadek, kiedy młodą dziewczynę potrącił samochód i umarła, gdy ją reanimowaliśmy. Ale było też zdarzenie, kiedy człowiek wpadł pod samochód ciężarowy. Nie dość, że potężne koła przejechały po nim, to jeszcze wał napędowy wciągnął go w podwozie. To, co zastaliśmy na miejscu, trudno byłoby w ogóle opisać. W czasie tylu lat pracy poznałem już praktycznie całą anatomię człowieka.

Ale chyba wiele osób udaje się uratować?

Oczywiście. W straży nie ma jeszcze znieczulicy, tutaj naprawdę chcemy pomagać. Pamiętam, jak wycinaliśmy chłopaka, w aucie, gdzie deska rozdzielcza wsunęła się do wnętrza i odcięła mu nogi pod kolanami. Musieliśmy usunąć cały dach, a potem jeszcze przeciąć auto na pół i podważyć. Wszystko po to, żeby ta deska wróciła na swoje miejsce i go uwolniła. Nóg nie udało się uratować, ale on był nam bardzo wdzięczny za pomoc. Spotkaliśmy go kiedyś na wózku inwalidzkim, bardzo nam dziękował.

A jak zachowują się ludzie, którym pomagasz?

Większość panikuje. Dlatego często prosimy medyków o pomoc. Jak zaklinowany człowiek dostanie tego "głupiego jasia", to dużo łatwiej jest nam z nim współpracować. Kiedyś wycinaliśmy kobietę, która miała ciężkie obrażenia. Dzięki lekom wydawało jej się, że patrzy na potłuczone szkło, a to były kawałki jej kości. Była spokojna i mogliśmy jej pomóc.

Wycinanie elementów samochodu podczas akcji ratunkowej Foto: Marek Szandurski / Shutterstock.com
Wycinanie elementów samochodu podczas akcji ratunkowej

Wróćmy do cięcia pojazdów. Jak to się robi?

To wcale nie jest proste. Każdy samochód jest inny, a do tego nowe auta mają mnóstwo poduszek powietrznych, a w nich są przecież ładunki wybuchowe. Niektóre samochody mają specjalną broszurę pod tapicerką, która pokazuje, gdzie można bezpiecznie rozcinać. Można z nich też wyczytać, gdzie jest bak paliwa albo akumulatory. A jeśli jej nie ma, to po prostu wykorzystujemy swoją wiedzę i doświadczenie. Jest mnóstwo kruczków i "myków", każdy strażak musi mieć dobrą wiedzę motoryzacyjną. Teraz do tego wszystkiego dochodzą jeszcze auta elektryczne. Jeśli przetniesz jakiś przewód i porazi cię prąd stały, to sam możesz to przypłacić życiem.

No właśnie, samochody elektryczne. Jesteście przeszkoleni w tej materii?

Dostaliśmy pismo, że mamy zrobić szkolenie, to się przeszkoliliśmy. Pojechaliśmy do zaprzyjaźnionego salonu samochodowego. Oni wyciągnęli na plac auta elektryczne oraz hybrydowe i pokazali nam, co jest czym. Poradzimy sobie i w takiej sytuacji. Mimo przygotowań akcje i tak zawsze zaskakują, a strażak musi podejmować dobre decyzje w kilka sekund.

Mówisz o autach elektrycznych, a jak to jest z samochodami zasilanymi LPG?

Gaz w samochodzie nie jest poważnym zagrożeniem, ale trzeba się z nim odpowiednio obchodzić. Jak butla się rozszczelni, to gaz uleci w powietrze. Butlę zawsze się demontuje i zabezpiecza, najlepiej wsadzając ją do zbiornika z wodą. Dużo bardziej niebezpieczny jest acetylen w zakładach, które go używają. A najgroźniejsze to są źle naprawione samochody powypadkowe...

Auta powypadkowe? Co masz na myśli?

Są takie sytuacje, kiedy, konsekwencje wypadku nie byłyby tak poważne, gdyby samochód nie był już kiedyś uszkodzony. Ja jestem zdania, że powypadkowy pojazd już nigdy nie odzyska swojej sztywności, nigdy. Ale bywa, że tniemy blachę, a tam zamiast metalu jest gruba warstwa szpachlówki. Zdarzyło się też, że chcieliśmy przeciąć progi auta, a tam był beton. I jak taki pojazd ma chronić pasażerów? To niemożliwe.

A jak to jest z jazdą na sygnale? Jak zachowują się inni kierowcy?

Bardzo różnie, ale często ludzie robią niezrozumiałe rzeczy. Moim zdaniem to wina kiepskiego szkolenia... Ludzie po prostu głupieją, gdy widzą i słyszą auto na sygnale. Czasem lepiej nic nie zrobić, a bywa, że kierowcy panikują i wręcz blokują drogę. Jest też niesamowicie ważne, żeby korytarz życia pozostawić dla kolejnych pojazdów. A kierowcy za pierwszym autem wracają na drogę prosto pod koła kolejnych wozów pożarniczych, bo straż często przemieszcza się w konwoju. Należy pamiętać, że doszło do wypadku, to pojazd uprzywilejowany jest odpowiedzialny za złamanie przepisów tak samo jak każdy inny.

Straż pożarna w drodze na akcję Foto: DarSzach / Shutterstock.com
Straż pożarna w drodze na akcję

No właśnie. Jadąc na sygnale, wciąż podlegacie pod Kodeks ruchu drogowego. Obowiązują was te same kary?

Niestety nie ma taryfy ulgowej. Mandaty i punkty karne są przyznawane w takiej samej liczbie za złamanie przepisów podczas jazdy na sygnale, jeśli dojdzie do wypadku. Nie powinno tak być. Przecież my nie spieszymy się bez powodu. A dochodzi do sytuacji, kiedy moglibyśmy dojechać nawet szybciej, ale kierowcy boją się, że stracą prawo jazdy albo dostaną wysoki mandat.

A zdarzyło się, że zostaliście zablokowani i nie mogliście dojechać na akcję?

Niestety tak, choć do tego typu sytuacji dochodzi najczęściej w przypadku pożarów stacjonarnych na osiedlach. Chodzi o drogi pożarowe — ludzie mają sobie je za nic. Zobacz, np. sytuacja z miejscami parkingowymi dla inwalidów uległa poprawie. Teraz czas zrobić porządek z drogami pożarowymi. Zdarzyło się, że urwaliśmy lusterko, bo ktoś blokował drogę pożarową, a potem to była nasza wina.

I jak sobie radzicie w takich sytuacjach?

Czasami wolimy stanąć dalej i dociągnąć linię wężową przez kilkadziesiąt metrów, bo bezpośredni dojazd jest zablokowany. Rozmawiamy często o tym z kolegami z policji, ale oni mają związane ręce, bo tak jest obecnie skonstruowane prawo.

Dookoła dróg są też istoty, którym nie da się wytłumaczyć przepisów ruchu drogowego. Chodzi mi o zwierzęta. Dużo jest wypadków z ich udziałem?

Do potrąceń dzikich zwierząt dochodzi stosunkowo często. Skutki spotkania z dzikiem, czy łosiem bywają okropne. Ale ja pamiętam szczególnie jeden przypadek z sarną, która wpadła do wnętrza pojazdu. Przednia szyba rozpruła jej brzuch i wnętrzności wpadły do kabiny. Niektóre organy były nawet na tylnej półce. Pasażerowie mieli poturbowane twarze, dosłownie najedli się jej mięsa. Wszyscy wymiotowali. Teraz rozumiesz, dlaczego mówiłem, że praca strażaka jest nieprzewidywalna?

Tak, chyba zaczynam rozumieć.

W przypadku zwierząt jest jeszcze taki problem. Podczas potrącenia często wybuchają poduszki i kierowca traci zupełnie orientację. Przez to nie wie, gdzie jedzie i momentalnie w coś uderza. Trzeba bardzo uważać.

Czy twoim zdaniem pasy bezpieczeństwa ratują życie?

Oj tak, warto mieć zawsze zapięte pasy. W przypadku uderzeń z tyłu i z przodu są nieocenione. Jak przyjeżdżamy na miejsce zdarzenia, to od razu widać, kto miał zapięte pasy, a kto to zignorował. Ci drudzy są zwykle w gorszym stanie. Od tej reguły jest jeden wyjątek — pas biodrowy.

Dlaczego uważasz, że pas biodrowy jest niebezpieczny?

Wyjechaliśmy kiedyś do pewnego zdarzenia. Auto pełne pasażerów wpadło pomiędzy inne pojazdy i odbijało się od nich — od lewej, do prawej. Z tyłu na środku siedziała osoba przypięta jedynie pasem biodrowym. Jej głowa, latając na lewo i prawo, uderzała w pasażerów obok z taką siłą, że cała trójka straciła przytomność...

A czy dużo jest wypadków z kierowcami pod wpływem alkoholu?

Niestety bardzo dużo. I nie ma znaczenia, czy są bezpośrednio po spożyciu, czy "wczorajsi". Pijany człowiek nie jest w stanie prowadzić samochodu. Ale ludzie wsiadają i mają absurdalne wytłumaczenia.

Straż pożarna Foto: canon_photographer / Shutterstock.com
Straż pożarna

Jakie na przykład?

Jeden człowiek tłumaczył na miejscu wypadku o drugiej w nocy, że on pił, ale wczoraj, bo to było przed północą. Inni mówią, że napili się w szoku, już po wypadku... Coraz poważniejszy problem to ludzie pod wpływem środków odurzających. Regularnie ich przybywa.

Czy strażak zawsze jest na służbie?

Bycie strażakiem nie jest praca, tylko jak słusznie zauważyłeś służba. Tutaj nie możesz po prostu wyjść i trzasnąć drzwiami. Boli mnie, bo młodzi rekruci coraz częściej traktują straż pożarną jako pracę etatową. Jest coraz trudniej o ludzi z powołaniem. Nie chciałbym, żeby mnie ktoś z tych młodych wycinał... Jak ktoś się nie nadaje, to nie powinien iść do straży pożarnej.

A co twoim zdaniem powinno się zmienić, żeby było bezpieczniej na drogach?

Boli mnie to, że w mediach nie podaje się już tak często statystyk o wypadkach, to działało na wyobraźnię. Życzyłbym też sobie, żebyśmy mieli lepsze szkolenia. Co z tego, że pojedziemy na złom i tam dają nam auto do pocięcia. Wtedy zawsze mówię: wsadź do tego auta manekin, przejedź po nim walcem i dopiero wtedy spróbujemy go wydostać. To będzie dobra szkoła pożarnictwa.