Wyprawa rozpoczęła się w Karlskronie, na południu Szwecji, dokąd Seat Toledo i jego załoga dostali się promem z Gdyni. Oprócz Seata Toledo podczas wyprawy testowaliśmy również olej Lotos z Rafinerii Gdańskiej, opony Kormoran Sprint z olsztyńskiego Stomilu, akumulatory z Piastowa, płyn do chłodnic Borygo.
Z Karlskrony wyruszyliśmy wschodnim wybrzeżem Szwecji, minęliśmy Sztokholm i dojechaliśmy do Zatoki Botnickiej, do miejscowości Tore (1923 km) przekraczając krąg polarny.
Nasi wysłannicy byli zawiedzeni – o przekroczeniu kręgu polarnego informowała tylko linia na drodze E8 z podaną wysokością geograficzną tego miejsca. Było też zaskoczenie – gładkimi jak stół drogami z szorstką nawierzchnią z drobnych kamyczków zatopionych w asfalcie. Taka nawierzchnia powodowała, że odgłosy jazdy były wysokie, ale za to podczas opadów deszczu czy śniegu przyczepność opon była znakomita.
Drugi etap podróży – z Tore na Nordkapp (1197 km) wiódł przez miejscowość Alta (północ Norwegii). „Na przylądek Północny – zanotowali nasi testerzy – położony na wyspie Mageroya, na którą co godzinę płyną z kontynentu promy, można dostać się samochodem tylko późną wiosną lub latem, w pozostałych okresach ze względu na trudne warunki atmosferyczne na wjazd zezwala się tylko taksówkom i samochodom zaopatrzenia. W ciągu lata jednak turyści spragnieni wrażeń, a przede wszystkim widoków, jadą tu poprzez całą Skandynawię. Sam Przylądek Północny to potężna pionowa skała o wysokości trzystu metrów”.
I tu zdziwienie naszych wysłanników: „W rzeczywistości najbardziej na północ wysuniętym punktem jest leżący na tej samej wyspie mało atrakcyjny widokowo nizinny przylądek Knivskjeuodden”. Drugie zdziwienie: na Nordkppie nawet o godz. 24 jest widno – trwa bowiem dzień polarny. Jeszcze tylko obowiązkowe zdjęcie z globusem kilkumetrowej wysokości i powrót do Alty.
Teraz przyszła pora na trasy wzdłuż norweskich fiordów. „Licząca 2672 km droga E6 jest najdłuższa w całej Norwegii – notują nasi wysłannicy – i jedyną drogą zaopatrzenia północnej części kraju. Nasz samochód, ważący z bagażami ponad 1,5 tony z trudem podjeżdża pod góry i z łatwością rozpędza się na zjazdach”.
W dzienniku pokładowym wyprawy znajdujemy wpisy o nagrzewających się hamulcach, wzrastającej temperaturze silnika i wzrastającym spalaniu do 8,3-8,4 l/100 km. O niebezpiecznych zjazdach informują znaki drogowe oraz napisy zalecające zjeżdżanie na niskich biegach.
Kolejny punkty wyprawy to Trondheim oraz Lillehammer znane ze skoczni narciarskiej i rozgrywanych tam zawodów (ok. 2800 km). Z dziennika pokładowego: „Niedaleko miejscowości Andalsnes przejeżdżamy przez słynną ze swoich ostrych i stromych zakrętów Drogę trolli. Jej pokonanie umożliwia nam jazdę w pobliżu największego lodowca Norwegi – Jostadelsbren oraz poznanie najpiękniejszego parku narodowego tego kraju – Jotunhaimen. Podjazd pod park narodowy to kręta i stroma trasa, na której z trudem mijamy się z autobusami”.
Ostatni etap wyprawy z Lillerhammer do Karlskrony to w porównaniu z poprzednimi odcinkami bułka z masłem. „Znowu wracamy do prostej i w miarę płaskiej drogi – zanotowali nasi wysłannicy. Zmniejszenie ciężaru samochodu i spokojna jazda powodują, iż zużycie spada do najmniejszej notowanej w całym teście wielkości – 6,7 l/100 km”. Cała wyprawa liczyła 9531 km. Seat Toledo zużył 724 litry benzyny, co oznaczało średnie zużycie z całej trasy 7,6 l/100 km.
„Biorąc pod uwagę maksymalne obciążenie samochodu, a także trasę, jaką się poruszaliśmy, wynik ten uznajemy za bardzo dobry – zanotowali w dzienniku wyprawy nasi kierowcy. Jedyna awaria, jaką zanotowaliśmy to wymiana piór wycieraczek. Prawdziwym komfortem bardzo ważnym na tak długiej trasie okazały się fotele, w których nawet po kilku godzinach jazdy nie czuliśmy zmęczenia”.