- W stylistyce 296 GTB można się dopatrywać nawiązań do klasycznych modeli 250 LM i Dino 246
- Przy 250 km/h dyskretne elementy aerodynamiczne generują 360 kg siły docisku
- M.in. dzięki specjalnemu chłodzeniu i układowi ABS nowej generacji droga hamowania z 200 do 0 km/h ma wynosić poniżej 107 m
Zaledwie 6 tygodni po światowej (wirtualnej) premierze, Ferrari 296 GTB przybyło z krótką wizyta do warszawskiego salonu marki. Dla przyszłych właścicieli i dziennikarzy była to pierwsza okazja by zobaczyć wóz na żywo. O szczegółach technicznych, nowych rozwiązaniach konstrukcyjnych i uwagach twórców pisałem już w tym artykule. Teraz czas na wrażenia z pierwszego statycznego kontaktu z Ferrari 296 GTB.
Przedprodukcyjny egzemplarz, który przybył do nas z czeskiej Pragi i następnie pojechał na kolejny statyczny pokaz do Katowic, był polakierowany w kolorze Giallo Triplo Strato. Trójwarstwowy lakier nieco zmienia swój odcień w zależności od oświetlenia, jednak mi 296 GTB w takiej specyfikacji przywiodło na myśl Dino 246 – ostatni drogowy model z sześciocylindrowym silnikiem skonstruowany przez Ferrari, który jednak nie dostąpił zaszczytu noszenia znaczka z Cavallino Rampante. Dlatego też przedstawiciele marki twierdzą, że 296 GTB jest pierwszym Ferrari z V6. A Dino to Dino, nie Ferrari.
Ferrari 296 GTB – oficjalnie nie jest ani nowym Dino, ani następcą F8 Tributo
Prawdopodobnie większość Dino, które widziałem w życiu była akurat żółta, ale nie tylko z tego błahego powodu miałem takie skojarzenie. Moim zdaniem 296 GTB sylwetką nadwozia wyraźnie nawiązuje do tamtej „niekoszernej” konstrukcji. Przedstawiciele Ferrari jednak unikają tego porównania i podkreślają, że 296 GTB nigdy nie miało być nowym Dino. Tak samo nie jest też następcą modelu F8 Tributo, choć „grasuje” w jego rejonach.
Odniesień do przeszłości zauważyłem tu więcej. Ścięty tył z krągłymi błotnikami przypomina wspaniałe 250 LM. Tak samo jak w nim 296 GTB ma umieszczone wloty powietrza – piękny detal, którego dawno nie widzieliśmy w Ferrari. Kanciaste, ukryte pod jedną taflą, dwukolorowe tylne światła to z kolei stylistyczne novum w marce. Dotychczas designerzy byli wierni okrągłym światłom w konfiguracji podwójnej lub pojedynczej. Zmianę zapoczątkowało SF 90, którego tylne światła są doskonałym przykładem „kwadratury koła”. Tę nową swobodę widać także w Romie z jej minimalistycznymi „łezkami”, więc można się spodziewać w jakim kierunku pójdą przyszłe Ferrari, w tym zapowiedziany na przyszły rok SUV Purosangue.
Uwagę z tyłu przyciąga także wydatny dyfuzor (rzecz jasna nie jest tu dla ozdoby, lecz dla poprawy siły docisku), spora „osiatkowana” powierzchnia (dla poprawy chłodzenia) i centralnie umieszczony wydech. Trapezowa, satynowa końcówka wygląda bardzo osobliwie, ale nie – nie da się du podpiąć przyczepy... Ale jak się dowiedziałem, przy 250 km/h Ferrari 296 GTB jest dociskane do nawierzchni siłą 360 kg.
Ferrari 296 GTB – z układem ABS 6. generacji
Szpiczasty przód tak samo jako pije do Dino, jak też ze swoimi małymi światłami jednoznacznie definiuje 296 GTB jako młodszego brata 1000-konnej hybrydy SF 90 Stradale. Przez małe otwory przy światłach doprowadzane jest powietrze chłodzące hamulce. Ferrari twierdzi, że 296 GTB jest pierwszym samochodem z układem ABS 6. generacji, o jeszcze wyższej precyzji działania. Karbonowo-ceramiczne tarcze hamulcowe są seryjne, droga hamowania z 200 do 0 km/h ma wynosić poniżej 107 m.
Na SF 90 wzorowano także kokpit z nowymi dotykowymi panelami obsługi – nawet starter silnika jest tu dotykowy, ale zachowano też kilka fizycznych przełączników na kierownicy, włącznie z typowym manettino do zmiany trybów jazdy (te do sterowania głośnością czy przełączania piosenki znajdują się od dolnej strony).
Ferrari 296 GTB – ręce na kierownicy
Ferrari wyznaje zasadę, że ręce kierowcy powinny być na kierownicy – dlatego nawet zamiast manetek kierunkowskazów już od wielu lat stosuje przyciski. To też ułatwia formowanie i umiejscowienie wielkich łopatek do sekwencyjnej zmiany biegów. Na szczycie kościstego wieńca, wykończonego skórą i włóknem węglowym, znalazł się także zestaw diod wskazujący optymalny moment zmiany biegu.
Kierowca ma swój duży wyświetlacz za kierownicą, pasażer – mniejszy, po swojej stronie, który także pozwala sterować niektórymi funkcjami. Nie ma tu centralnego ekranu, za to jest dużo gładkiej skóry i karbonu na wspaniale uformowanych powierzchniach, atmosfera jest bardzo sportowa i luksusowa zarazem, zachwyca dbałość o detale. Mimo, że był to przedprodukcyjny egzemplarz, nie widać było żadnych jakościowych niedoróbek. Niestety nie względu na aktywny „tryb logistyczny” i kłopoty z zasilaniem nie miałem możliwości pobawienia się wskazaniami żadnego z ekranów.
Ferrari 296 GTB – panel sterowania skrzynią w stylu „open gate”
Siedzi się bardzo nisko, na karbonowych, cienko obitych fotelach kubełkowych z ręczną regulacją. Na tunelu środkowym znajdują się przełączniki do obsługi skrzyni biegów. Chromowana tarcza ma nawiązywać do starszych modeli Ferrari, które miały manualną skrzynię i tzw. open gate, czyli schemat z otwartymi alejkami. Jeśli miałbym możliwość wyboru wolałbym żeby ten element miał satynowe wykończenie, na mój gust chrom nie pasuje do reszty elementów kokpitu. Komponuje się za to z retro-smaczkami stylistyki nadwozia.
Podobnie jak SF 90, 296 GTB jest hybrydą plug-in. Ma jednak napęd tylko na tylną oś i 2 zamiast 4 silników. Akumulator o pojemności 7,45 kWh pozwala przejechać na jednym ładowaniu 25 km. Wówczas pracuje tylko umieszczona z tyłu jednostka elektryczna o mocy 167 KM. Gniazdko ładowania ze złączem Typu 2 znajduje się na lewym słupku B.
W trybach Hybrid (normalna jazda), Performance (większe wykorzystanie V6 i elektryczny „boost”) i Qualify (wyciskanie ostatnich „soków”, silnik spalinowy już nie doładowuje baterii) dołącza się 663-konny silnik spalinowy. Ma on nietypowy kąt rozwarcia 120° i osiąga aż 221 KM z litra pojemności – to rekord wśród aut produkcyjnych. Hybrydowy układ generuje łącznie 830 KM.
Ferrari 296 GTB – ile kosztuje?
Przyspieszenie 0-100 km/h zajmuje raptem 2,9 s, a 0-200 km/h – 7,3 s. Podawana przez Ferrari maksymalna prędkość wynosi „ponad 330 km/h”. Po więcej szczegółów technicznych odsyłam do tekstu ze światowej premiery Ferrari 296 GTB.
Pierwsze sztuki trafią do klientów wiosną 2022 r., mamy nadzieję, że wówczas także my będziemy mieli szansę przejechać się Ferrari 296 GTB. Polska cena jeszcze nie została ustalona, we Włoszech wynosi on 279 000 euro.