- Mini Aceman SE to elektryczny crossover do miasta. Ja zabrałem go w trasę
- Pokładowa nawigacja chciała zmusić mnie do 47-minutowego postoju, ale ją przechytrzyłem
- "Zetki" pokochają Acemana, bo jest "supergadżeciarski". Mnie zachwycił prowadzeniem
- Największa wada to – jak w każdym elektryku – zużycie energii podczas szybszej jazdy
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
"Kapłani elektromobilności" przekonują, że jazda samochodem elektrycznym po Polsce jest dziś już tak łatwa, że mogliby porwać się na nią nawet seniorzy. Do tego nie trzeba poświęcać czasu na tworzenie harmonogramu przystanków na ładowanie, bo auta robią to same. I to celująco. No to sprawdźmy! Żeby nie było tak kolorowo, odbieram w Warszawie kluczyki do auta o raczej miejskim zasięgu – Mini Aceman SE z niewielkim akumulatorem o pojemności użytecznej 49,2 kWh (54,2 kWh brutto). Cel? Wrocław, czyli trasa licząca 380 km.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoMini Aceman SE kontra zima. Jadę w trasę elektrykiem... do miasta
Gdy odpinam auto od wallboksa w garażu w biurze, aplikacja Mini nie ma dobrych wieści – pełna bateria zapewnia 236 km rzeczywistego zasięgu. To... o wiele mniej niż obiecywane przez katalog widełki 384-405 km. Ale trudno się dziwić, w końcu taki mamy klimat – akumulatory nie lubią nawet polskiej, łagodnej w ostatnich latach zimy z temperaturami w okolicy zera.
Podobno jest łatwo, więc nie ulegam pokusie sprawdzenia trasy w ABRP (A Better Route Planner – popularna wśród kierowców elektryków aplikacja opracowująca plan ładowania), tylko wklepuję cel na dowcipnym, okrągłym ekranie Acemana (ta rozdzielczość – wow!) i zawierzam swój los fabrycznemu systemowi – doładuję się tam, gdzie mnie skieruje.
Pierwszy przystanek jest "w punkt" – szybka ładowarka Ionity (moc dochodząca do 350 kW) potrzebuje kilkunastu minut, by dobić do 80 proc., ale że i tak jemy tu obiad, delikatnie przekraczamy 90 proc. Stąd do Wrocławia zostaje nam już zaledwie 250 km i jakieś dwie i pół godziny jazdy ekspresówką – dystans, który spokojnie można byłoby pokonać na raz. Ale nie miejskim elektrykiem w zimie. Trudno, na drugi obiad – po dosłownie nieco ponad godzinie jazdy – ochoty już nie mamy, ale zwycięża głód akumulatora.
Przeczytaj też: ADAC pogrąża elektryki w zimowym teście autostradowym. "Zasięg trzeba podzielić na pół"
Mini Aceman SE w trasie. Miało być bez ingerencji kierowcy, a wyszło...
Nawigacja Mini zaprasza nas na "szybką" ładowarkę GreenWaya tuż przy trasie S8 na MOP-ie Chojny. Podłączam samochód, autoryzuję płatność, a tu zonk... Mimo że akumulator był przygotowany na przyjęcie większej mocy i był w "szybkoładowalnym" zakresie pojemności (nieco powyżej 20 proc.) moc podawana przez ładowarkę nie przekracza 34 kW. Nawigacja mówi o 47 minutach (słownie: czterdziestu siedmiu minutach) postoju. Poświęcać tyle czasu na ładowanie na trasie w 2025 r.?! Nieakceptowalne, więc wszczynam śledztwo i po chwili wszystko jest jasne. Maksymalna moc urządzenia to – werble – 35 kW. Sam bym się do takiego nie skierował (strata czasu, jest wiele szybszych urządzeń), ale że miałem niczego nie sprawdzać...
Odpalam ABRP i w kilka minut dostaję propozycję przeniesienia ładowania na faktycznie szybką ładowarkę (260 kW, też GreenWaya) w Słupi pod Bralinem. Tylko że do niej mamy 58 km i zostaje niewielki zapas zasięgu – najwyraźniej Aceman uznał, że nie wystarczy mu energii, by tam dojechać. My jednak ryzykujemy i "na oparach", ale się udaje (według komputera przejechalibyśmy jeszcze 5 km).
Moc w trakcie ładowania? Przebija nawet katalogowy szczyt Mini (95 kW), bo przy 7 proc. ładowarka pokazuje 98,1 kW. Stąd do celu mamy już tylko 73 km, więc 15 minut załatwia temat. Nie można było tak od razu? Zwracając auto, dowiedziałem się, że powinienem był skonfigurować swoje preferencje ładowania (np. poziom naładowania przy dojeździe do ładowarki). No cóż, jednak kierowca nie może się zupełnie wyłączyć z tego procesu.
Elektryczne Mini Aceman SE – zabawka dla dużych dzieci?
Mały elektryczny crossover jest tak dziwacznie uroczy, że trudno mi się na niego gniewać za próbę wyłudzenia kilkudziesięciu minut na trasie do Wrocławia. Mini Aceman ma nieco toporny, kanciasty design, przez który wygląda jak powiększona dziecięca zabawka. Ogromne LED-owe ślepia dodają mu cech "przedmiotu ożywionego" – mi przypomina sympatyczne mechaniczne zwierzątko. Nie każdemu podoba się obecny język stylistyczny marki, ale każdy zachwycał się na widok złotawych, inspirowanych rajdami alufelg w testowanym egzemplarzu.
Po otworzeniu drzwi na pewno z miejsca zakochają się w nim "zetki". Zrobią to na widok okrągłego OLED-owego ekranu o średnicy 24 cm. Trzeba przyznać, że projektanci Mini wykazali się dużą odwagą, decydując się na tak nietypowy kształt wyświetlacza, bo trzeba było sensownie umieścić na nim naprawdę dużo funkcji – pod ekranem zostało już niewiele fizycznych przycisków. Zorientowanie się w tym systemie wymaga chwili, więc lepiej nie robić tego w trakcie jazdy.
Zobacz: Nie lubisz "ekranozy"? Na rynku nie brakuje samochodów bez centralnego ekranu
Poza tym kierowca ma jeszcze do dyspozycji przełączniki na kierownicy i wysuwaną za nią plastikową płytkę wyświetlacza HUD, a do tego... kamerę do selfie! To dziś obowiązkowy punkt na liście wyposażenia auta uchodzącego za młodzieżowe. Podobnie jak sklep z aplikacjami, funkcja rozszerzonej rzeczywistości (AR) w nawigacji (szkoda, że czasami brakuje jej adresów) czy świetnie grające audio (opcjonalny zestaw firmy Harman Kardon).
Mini Aceman ma geny pierwowzoru. Faktycznie jest "mini"
Co ważne, krytykanci nie mogą zarzucić temu Mini, że jest "maxi". Mini Aceman to malutki – jak na dzisiejsze standardy – crossover, bo ma niewiele ponad 4 m długości. Gokartowe rozsunięcie kół ku rogom nadwozia pozwoliło jednak na zastosowanie rozstawu osi przekraczającego 2,6 m. Efekt? Zaskakująca ilość miejsca w kabinie – nawet z tyłu jest wystarczająco dużo miejsca na nogi. Na dłuższym dystansie zaczyna jednak doskwierać zbyt pionowe ustawienie oparcia kanapy i wysoko poprowadzona podłoga (gdzieś trzeba było zmieścić akumulator), dlatego warto bić się o miejsca w pierwszym rzędzie.
Sprawdź: Tego chińskiego SUV-a pomylisz z autem z Zachodu. BYD uczy się na błędach
Jest jeszcze jeden powód, dla którego lepiej zasiąść z przodu i to od razu za kierownicą. Niezależnie od wybranego trybu 218-konne Mini Aceman SE jest zwarte, sztywne i prowadzi się jak po sznurku w każdym zakresie prędkości. Gdyby nie trochę zbyt gruby wieniec kierownicy, na trasie naprawdę można byłoby mówić o gokartowych wrażeniach z jazdy (jest nawet tryb o nazwie go-kart).
Szkoda, że nieco gokartowe jest też wygłuszenie. Przy prędkościach rzędu 120-140 km na godz. wyraźnie słychać już szum powietrza, a mówimy o aucie segmentu premium, a nie pierwszym lepszym tanim elektryku. W zimie Aceman rozczarowuje też wysokim zużyciem energii przekraczającym na autostradzie 23 kWh/100 km, a nawet zbliżającym się do 26 kWh/100 km.
DANE TECHNICZNE | Mini Aceman SE |
---|---|
Wymiary (dł./szer./wys.) [mm] | 4079/1754/1514 |
Rozstaw osi [mm] | 2606 |
Pojemność bagażnika [l] | 300/1005 |
Masa własna/ładowność [kg] | 1710/525 |
Napęd | przedni |
Moc silnika [kW] | 160 (218 KM) |
Moment obrotowy silnika [Nm] | 330 |
Przyspieszenie 0-100 km na godz. [s] | 7,1 |
Prędkość maksymalna [km na godz.] | 170 |
Średnie zużycie energii WLTP [kWh na 100 km] | 14,7 |
Zasięg łączny/w mieście (WLTP) [km] | 384/405 |
Pojemność akumulatora netto [kWh] | 49,2 |
Moc ładowania DC [kW] | 95 |
Moc ładowania AC [kW] | 11 |
Czas ładowania DC (10-80 proc.) [min] | 31 |
Czas ładowania AC (0-100 proc.) [godz.] | 5,5 |
Z tych kilku powodów zdecydowanie lepszym "placem zabaw" dla tego crossovera jest miasto. Tutaj Mini Aceman zachwyca średnicą zawracania i ogólną zwinnością. Bolesne przestaje być nawet korzystanie z gokartowej dynamiki, bo mały zasięg nie jest problemem podczas walki o skrawek przestrzeni w miejskiej dżungli. To dlatego, że... już nie jest mały.
Nie trzeba być mistrzem oszczędnej jazdy, aby nawet w zimie zmieścić się ze zużyciem energii w granicy 15 kWh/100 km (warunek: ogrzane auto zaparkowane w garażu). Wystarczający okaże się też bagażnik, który raczej nie zachęca do pakowania się na dalsze wyjazdy (300 l).
Na przeszkodzie do gokartowej frajdy z jazdy stanąć może cena. Bazowy 184-konny Aceman E z jeszcze mniejszym akumulatorem (38,5 kWh netto) kosztuje 161,5 tys. zł. Testowany, mocniejszy Aceman SE z większą baterią i pakietem stylistycznym JCW to już wydatek minimum 204 tys. zł – wyjdzie sporo nawet po odjęciu dofinansowania z rządowego programu NaszEauto.