Dla właściciela elektrycznego Forda F-150 Lightning i jednocześnie entuzjasty aut elektrycznych, który jest również użytkownikiem elektrycznej Kii Niro, to miała być zwykła wycieczka. Gdy wraz ze swoją rodziną i dwoma psami byli już ok. 1,6 tys. km od domu, podjechali Fordem na jedną ze stacji sieci Electrify America, aby naładować baterie samochodu. Już w trakcie ładowania nagle usłyszeli huk. Chwilę po tym ładowarka i sam pojazd przestały działać.

O tej nietypowej sytuacji w poście na Twitterze napisał Eric Roe, właściciel elektrycznego Forda. Serwis Carscoops informuje, że już po całkowitym wyłączeniu się ładowarki i samochodu jego użytkownik skontaktował się z Electrify America oraz Fordem. Ponieważ jednak nie udało się nic zdziałać, auto zostało zabrane przez pojazd pomocy drogowej. Co więcej, uszkodzonego F-150 Lightninga trzeba było wyciągnąć z miejsca postojowego, bo nie udało się przełączyć układu napędowego na bieg jałowy.

Teraz sprawa zaczyna zataczać coraz szersze kręgi. Okazuje się bowiem, że trzeba wymienić 12-woltowy akumulator, aby można było zdiagnozować, co się w ogóle stało. Tymczasem jak twierdzi właściciel auta, akumulator był sprawny nawet po wystąpieniu awarii. W sprawę zaangażowała się już także sieć Electrify America, która słowami rzecznika potwierdziła, że współpracuje z właścicielem pojazdu oraz Fordem próbując ustalić, jak i dlaczego doszło do tego problemu.