Infrastruktura ładowania w Polsce cały czas nie może się równać z tymi z państw zachodnich. Kierowcy samochodów elektrycznych często mogą się spotkać z problemami z naładowaniem baterii lub zbyt długim czasem oczekiwania. Wszystko przez niewystarczającą liczbę szybkich stacji ładowania. Ma się to zmienić, dzięki wymaganiom postawionym przez Unię Europejską, która przedstawiła projekt rozporządzenia "Alternative Fuels Infrastructure Regulation" (AFIR). Zapisano w nim, że w Transeuropejskiej Sieci Transportowej TEN-T ładowarki powinny znajdować się w odległości nie większej niż 60 km, mieć minimum 300 kW łącznej mocy oraz chociaż jeden punkt szybkiego ładowania 150 kW.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Jak nietrudno się domyślić w Polsce nie ma i jeszcze długo nie będzie tak gęstej siatki stacji ładowania, jednak nie można powiedzieć, że nic się w tej kwestii nie zmienia. Jeszcze w 2022 r. na miejscach obsługi podróżnych kategorii I przy autostradach A1, A2 i A4 oraz na drogach ekspresowych S3, S7 i S8 powstaną nowe punkty.

Z kolei na MOP-ach kategorii II i III funkcjonuje obecnie 47 ładowarek, a do końca roku ma być ich o pięć więcej. Powstaną na autostradach A1 i A2.

Może być problem z realizacją celów UE

Są jednak problemy, GDDKiA nie jest w stanie sama budować stacji ładowania, a jedynie prowadzić przetargi na dzierżawę terenu pod budowę infrastruktury przez podmioty zewnętrzne. Drogowcy donoszą, że w przetargach na budowę stacji ładowania nie ma zainteresowania ze strony przedsiębiorców.

Kolejnym poważnym problemem okazuje się cała infrastruktura energetyczna. Według raportu Najwyższej Izby Kontroli (NIK) z 2020 r. 90 proc. linii elektroenergetycznych wysokiego napięcia w Polsce ma ponad 10 lat (z czego 43 proc. ponad 40 lat). Z kolei 32 proc. linii niskiego napięcia działa od ponad 40 lat, a więcej niż połowa stacji i rozdzielni była wybudowana 30 lat temu. NIK dodatkowo wskazała, że rozbudowa infrastruktury ładowania nie nadąża za popytem na auta elektryczne.