Co jakiś czas słyszy się o tym, że akumulatory w samochodach elektrycznych są wrażliwe, łatwopalne i trudne do ugaszenia. Zdarza się też, że wybuchają. Choć takich sytuacji nie ma wiele, to zawsze mrożą krew w żyłach.

Taka sytuacja wydarzyła się w Niemczech, w Brandenburgii. Kierowca Tesli na zakręcie zjechał z drogi, uderzył w kilka drzew, a następnie baterie samochodu miały eksplodować. Szczątki pojazdu rzeczywiście były porozrzucane na kilkaset metrów, a rozerwane fragmenty akumulatora paliły się, kiedy na miejsce przyjechały służby.

Teslę prowadził obywatel Poczdamu, który zginął na miejscu. Nie miał wielkich szans na przeżycie, również on został wyrzucony z samochodu.

Drzewo, w które uderzył samochód, musiało zostać ścięte. To sugeruje, że auto jechało naprawdę z dużą prędkością. Szkody materialne szacowane są na 100 tys. euro.

Czy można tu winić baterię za tak wielkie zniszczenia? Nie sądzę, Tesle miewają wiele wypadków i jeśli już dzieje się coś z akumulatorem, to pożar, a nie eksplozja. W tym wypadku to raczej prędkość spowodowała tak mocne uszkodzenie samochodu, że baterie zachowały się w taki sposób.