• Wieczór zaczyna się w BMW, Mercedes dołącza niepostrzeżenie
  • Ale że BMW "klei się" do asfaltu nie wynika tylko z jego wyglądu – układ jezdny wyraźnie wzmaga to odczucie
  • Do każdego z aut wchodzi prawie 90 l – to wystarczy, by przetrwać noc
  • Na pustych uliczkach dzielnicy przemysłowej jadące jeden za drugim coupé zdają się bawić w kotka i myszkę

Ostatnie promienie słońca przeciskają się przez parkingowy pokład, a żółte oznaczenia wyznaczające miejsca nabierają zupełnie innego wyglądu. W oddali widać zbliżającą się noc. Jej mrok rozleje się za chwilę po całym mieście, a ostatnie promienie naturalnego światła zaczną swój fascynujący taniec. Na poziomowym parkingu ta zmiana już się zaczęła. Dwa czarne cienie przebijają się przez słabnące promienie słońca padające na żółte linie. To nasi towarzysze mroku: BMW 850i (E31) w metalicznym kolorze diamentowo-czarnym oraz Mercedes 560 SEL C126 (czarno-granatowy metalik).

Lata produkcji obydwu coupé nakładają się na siebie tylko nieznacznie, chodzi zaledwie o 2,5 roku (1989-91). Ale pod wieloma względami oba pojazdy są do siebie podobne – obydwa auta pod koniec lat 80. były cenowymi wierzchołkami cenników w swoich firmach. Jak na tamten czas oba dysponowały innowacyjną techniką i komfortowymi dodatkami pod blachami swoich karoserii. Oba zapewniały też swoim trzecim, czwartym i piątym właścicielom "sławę na dzielni".