Chyba nie ma na świecie osoby, która nie kojarzyłaby charakterystycznego odgłosu nadjeżdżającej furgonetki z lodami. W Polsce i innych europejskich krajach po takiej zapowiedzi dźwiękowej najczęściej zjawiał się żółty Mercedes Sprinter (ewentualnie Iveco Daily) firmy Family Frost. A co, gdyby po naszych osiedlach kursowało takie cukierkowe Mini? Szał zakupów murowany, bo dzieci i ich rodzice chyba postradaliby zmysły.
Furgonetka z lodami od Mini jest przeurocza
W ostatnich latach panuje moda na przerabianie kultowych samochodów dostawczych (patrz: Citroen HY) na mobilne kawiarenki i food trucki. Ale przyznacie chyba, że czegoś takiego jak furgonetka z lodami na bazie klasycznego Mini jeszcze nie widzieliście. Co prawda, z daleka można pomylić ją z przerośniętym pokemonem, ale z bliska zachwyca już w każdym calu.
W Wielkiej Brytanii nazywają ten samochód pieszczotliwie "minibatmobilem". Taka ksywka to zasługa charakterystycznie wyprofilowanego dachu, który wielu osobom przypominał przód pojazdu Adama Westa z serialu z lat 60. Przebudowami nie zajmowało się jednak samo Mini – w latach 60. i 70. robiły to firmy Cummins Ice Cream Vans i Whitby Morrison, które wybrały ten model ze względu na przystępną cenę.
Furgonetka z lodami jest dziś częścią kolekcji BMW Group Classic
"Niepoprawnie" różowe Mini to egzemplarz muzealny, marka twierdzi jednak, że na ulicach, a zwłaszcza na wydarzeniach firmowych czy weselach, wciąż można spotkać oryginalnie zachowane furgonetki z lodami zrobione na bazie Mini. Większość egzemplarzy przegrała jednak walkę z czasem. Już sama ich funkcja sprawiła, że nie miały łatwego żywota, a dodatkowo wykończyła je duża podatność na korozję.