Ach, Francja – od dawna obiekt naszych westchnień. Łyk czerwonego Pauillac czy Fleurie, chrupiąca bagietka z rokforem czy... przepiękne oczy Juliette Binoche, nawet jeśli występuje tylko w telewizyjnej reklamie. Do tego oczywiście francuskie auta! Ich niepodważalny urok, przyjazne nastawienie do rodzin i praktyczne detale. Co cenimy w nich jednak najbardziej? Przede wszystkim miękkość, z jaką pokonuje się kolejne kilometry – wygodniejszych samochodów nikt chyba nie produkuje.
Nasze trzy klasyki to typowi przedstawiciele francuskich limuzyn z lat 60. i 70. XX wieku.Prawdziwe typy z charakterem.
Peugeot 404. Jego „płetwy” wyszły spod ręki Battisty Pininfariny, słynnego włoskiego designera, prawdziwej gwiazdy wśród stylistów. 404 to prawdziwy konserwatysta, z technicznego punktu widzenia również. Poza tym model ten był prawdziwym autem światowym – produkowano go w Europie, Kanadzie, Ameryce Południowej, Afryce, a nawet w Australii. Przede wszystkim jednak to auto kojarzone jest z nadprzeciętną miękkością i delikatnością – niczym suflet dopiero co wyjęty z pieca.
Renault 16. Ten pojazd był najprawdopodobniej najnowocześniejszym samochodem swoich czasów – funkcjonalne auto z tysiącem zastosowań. OK, z czasem tu i tam coś klekocze i skrzypi, ale czy to źle? Do takiej symfonii dźwięków idzie się przyzwyczaić, a „szesnastka” to prawdziwy multitalent.
Trzecia w tym galijskim związku jest Simca 1500. Marka prawie zapomniana, która zniknęła w latach 80. 1500 to prawdziwy playboy, który jazdę czyni łatwiejszą, ze swą południowoeuropejską charyzmą. Co zatem wygra?
Francuski skrzydlak - Peugeot 404
Wstrzymać oddech i zanurzyć się w tej nieprawdopodobnej miękkości. Każdy, kto po raz pierwszy usiądzie w Peugeocie 404, poczuje się łagodnie... objęty. Najlepiej czuć to z tyłu, gdy zajmuje się miejsce na pluszowej kanapie. Jazda tym samochodem bardzo szybko staje się miłą pożywką dla zmysłów, i to nie tylko ze względu na miękkość foteli. Także technika odgrywa tu ważną rolę: bardzo rzadko mamy przyjemność jeździć samochodami, których mechanika ma grubo ponad 30 lat, a pracuje tak harmonijnie, naprawdę bez zarzutu.
Sprzęgło, skrzynia, silnik czy układ kierowniczy – wszystko działa, jakby było jednością. Żadnych szarpnięć, trzasków czy innych niespodzianek. Już sama zmiana biegów to czysta przyjemność. Długa dźwignia przy kierownicy porusza się po drogach układu H z taką lekkością, jak dobrze naostrzone łyżwy na dopiero co wylanym lodowisku. Gaźnik nigdy się nie zalewa. Nawet układ kierowniczy, który w przypadku starszych limuzyn wymaga czasem wcześniejszych wizyt na siłowni, w Peugeocie działa lekko – i to bez wspomagania przecież.
Jednak „404-ka” potrafi być nie tylko komfortowa i urzekająca. Czasami pokazuje się swoim pasażerom także z tej gorszej strony, np. gdy doprowadzi się miękkie zawieszenie do granic możliwości na kocich łbach albo nieregularnych wybojach. Wtedy podwozie auta potrafi nieprzyjemnie dobić, a sztywna tylna oś wpada w nieprzyjemne wibracje. W efekcie na nieco za szybko pokonywanych zakrętach tył potrafi uciec na zewnętrzną stronę. A gdy silnik zostanie zmuszony do większego wysiłku, odpłaci się nieprzyjemnym i dość głośnym dźwiękiem. Szybciej niż 100 km/h tym „francuzem” nie powinno się po prostu jeździć i koniec.
To, że 404 czterokrotnie zwyciężyło kenijski rajd East African Safari (1963, 1966, 1967, 1968), nie wzięło się na pewno ze sportowych właściwości, lecz bardziej z jakości. Auto bez technicznych nowinek, przejrzyście skonstruowane, solidnie wyprodukowane i złożone z dużą pieczołowitością. Długowieczność była dewizą Peugeota. Widać to nawet w masie auta: ze swymi 1088 kg było po prostu ciężkie. Lekkie pojazdy budowało wówczas Renault. Nic więc dziwnego, że w wielu Peugeotach 404 zderzaki czy kapsle na kołach jeszcze dziś błyszczą prawie jak nowe – wykonano je po prostu z nierdzewnej stali, a nie pochromowano. Na podobnej zasadzie konstruktorzy podeszli do wielu elementów i dało to dobre efekty.
Peugeot 404 - nasza opinia
W przenośni i dosłownie gruba blacha, prosta i solidna technika – Peugeot 404 obiecuje długie i odporne na starzenie się oldtimerowe życie. Za najpiękniejsze w nim uznajemy jednak to, że auto jest naprawdę komfortowe i bezproblemowe w eksploatacji. Gdy raz się do niego wsiądzie, nie chce się wysiadać. W tym samochodzie czuć po prostu ducha Francji lat 60., kiedy to auta miały być przede wszystkim trwałe i – jak to tylko możliwe – komfortowe.
Funkcjonalny przyjaciel - Renault 16
Renault 16 było dla francuskiej marki przełomowym samochodem. Nigdy wcześniej nie opracowano auta, które mogłoby się pochwalić tyloma talentami. „Szesnastka” to tak naprawdę siedem samochodów w jednym. Dlaczego?
Trik konstrukcji tego pojazdu kryje się w koncepcji foteli. Można położyć płasko oparcia albo po prostu ustawić je w pionie – wtedy wędruje ona aż pod sufit. Można też kompletnie wymontować tylną kanapę i zostawić ją w garażu. Istnieje 7 możliwości: Normal (do codziennej jazdy), Départ en Vacances (na urlop), Transport d’Objects Encombrants (duże przedmioty), Transport Exceptionnel (wyjątkowo duże przedmioty), Mamman (z dzieckiem), Rallye (dla przyjemności) i oczywiście – Couchette (do odpoczynku). Podobnie wielofunkcyjne są dziś szwajcarskie scyzoryki i iPhone’y. Tyle że obie te rzeczy mają jedną wadę: nie można nimi jeździć.
W tym momencie należy nadmienić, że także Renault z niebywałą lekkością porusza się po drogach. Odczuwanie tego jest jednak inne niż np. w Peugeocie 404. Renault 16 jeszcze bardziej elegancko i głębiej potrafi odsiewać nierówności, mamy nawet takie wrażenie, jakby auto było dużą marionetką na długich sznurkach. Do tego nadwozie potrafi tak mocno położyć się w zakręcie, że nie tylko patrzący na to z boku mogą być nieco przestraszeni (patrz zdjęcie główne). Jednak to tylko złudzenie – auto zawsze ma dobry kontakt z podłożem. Powstaje tylko jedno pytanie: dlaczego tak miękki samochód tak tłucze i trzeszczy na wybojach? Czy w fabryce Renault Sandouville przy Le Havre nie było wówczas kontroli jakości?
Ten niebiański komfort jazdy mógł powstać dzięki ciekawej konstrukcji zawieszenia – drążki skrętne tylnej osi umieszczono jeden za drugim. Dzięki temu uzyskano miejsce na bardzo długie sprężyny. Takie rozwiązanie niosło z sobą też jeszcze jedną ciekawostkę – z prawej i lewej strony pojazdu rozstaw osi jest trochę inny.
Pod maską Renault zdecydowało się na jeszcze jedną nowość, a konkretnie na 4-cylindrową jednostkę wykonaną całkowicie z aluminium. Z dzisiejszego punktu widzenia 55 KM nie zapiera dechu w piersiach, ale nadal pozwala rozkoszować się miękkością podróży i daje kierowcy wystarczająco dużo czasu, żeby znalazł odpowiedni bieg („klamką” pod kierownicą). Motor chętnie wkręca się na obroty, ale brzmi trochę jak tocząca się po trotuarze blaszana puszka, za to mało pali.
Renault 16 - nasza opinia
Renault 16 było chyba najbardziej rozwiniętą konstrukcją w swoich czasach: funkcjonalną, wielozadaniową, komfortową i ultranowoczesną. To właśnie za przykładem Renault podążył Volkswagen ze swoim Passatem – limuzyna ze ściętym tyłem i dużą tylną klapą okazała się hitem. Szkoda tylko, że ten samochód nie został wyprodukowany i złożony z większą dbałością o szczegóły i że nie zabezpieczono go odpowiednio antykorozyjnie.
Z włoskimi korzeniami - Simca 1500
Jeśli Simca 1500 wydaje się wam na pierwszy rzut oka włoskim samochodem, to przyznajemy, że macie trochę racji – takie jest bowiem pochodzenie marki. Gdy w 1934 roku stworzono przedsiębiorstwo, z taśm montażowych zaczęły zjeżdżać licencyjne Fiaty. Pierwszy budowany przez Simcę samochód w fabryce Nanterre (na zachód od Paryża) to model Simca 5, czyli po prostu Fiat Topolino. Jeszcze w 1950 roku Simca produkowała modele 6 i 8 na włoskiej licencji. Samochód o oznaczeniu 1500, zaprezentowany w 1963 r., był już własną konstrukcją firmy, a mimo to wydaje nam się, że auto ma włoskie geny. Jest lekkie, filigranowe, świeże i trochę... przedobrzone. Na Simce można by było w zasadzie przyczepić emblemat Fiata i nikt by się nie zorientował.
Tak jak auto wygląda, tak też jeździ – bardzo lekko. Musimy przyznać, że także Simca 1500 to prawdziwy „mięczak”. Wszystkie auta z naszego porównania na tle dzisiejszych konstrukcji to miękkie furmanki i lata użytkowania nie sprawiają, że stają się coraz bardziej twarde.
Kto przesiądzie się do Simki z Peugeota 404 czy Renault 16, będzie miał wrażenie poruszania się sportową limuzyną. Tu wszystko jest skrojone węziej, bardziej na wymiar. Szczególnie na tylnych miejscach długonożni pasażerowie będą mieli za mało przestrzeni, ale nazywanie tego ciasnotą byłoby niesprawiedliwe. Ogólne wrażenie przestronności w aucie jest niczym niezachwiane i typowe dla limuzyn klasy średniej z lat 60. Okna w rozmiarze XXL i wąziutkie słupki dachowe sprawiają, że do wnętrza dociera naprawdę dużo światła.
Za sportowe doznania odpowiada jednak przede wszystkim 4-cylindrowy silnik Simki o bardzo zdrowym, może trochę ryczącym brzmieniu. W naszym porównaniu to właśnie Simca ma najlepsze osiągi, choć uszy na tym cierpią. Poza tym wiele radości sprawiają układy: zwinny jezdny i bezpośredni kierowniczy. Simca dostarcza prawdziwej radości z jazdy, niezależnie od tego, czy szybko wjeżdża się na miejsce parkingowe, czy też pokonuje ostre zakręty.
Mimo takich sportowych doznań pojazd okazuje się wystarczająco komfortowy. Siedzenia, typowo dla francuskich aut, są miękkie i mięsiste. Tylko zmianie biegów towarzyszy lekkie haczenie – podobnie jak w Peugeocie 404 i Renault 16, można je wybierać dźwignią pod kierownicą, ale ruchy drążka są długie i wymagają wprawy. A jeśli chodzi o jakość montażu – no cóż, tu chyba jednak wygrała nonszalancja!
Simca 1500 - nasza opinia
Simca 1500 jeździ jak włoski „francuz”, tyle że z bardziej sportowym usposobieniem, ale również z wystarczającą dawką komfortu. Szkoda tylko, że ten samochód tak niedbale produkowano – za czasów ich młodości auta te uważano za nowoczesne, ale nie długowieczne. Już po 6-7 latach rdza potrafiła dokonać nieodwracalnych zniszczeń. W efekcie marka została niemalże zapomniana...
Całkiem miękkie zwycięstwo
Powierzchownie rzecz traktując, Peugeot, Renault i Simca są podobnie skrojone, czyli według typowego francuskiego wzorca. Dopiero charaktery tych aut się różnią. Każdy z naszych bohaterów wygrywa jedną z kategorii punktowych porównania.
Radość z jazdy – tu zdecydowanie zwyciężyła Simca 1500. Poręczna, pełna temperamentu, a do tego ładnie brzmiąca – musiała tu triumfować. Drugie miejsce należy do Renault 16. Przedni napęd tego auta ma duże rezerwy, a 55-konny silnik dobrze radzi sobie z lekkim pojazdem. Peugeot robi wrażenie ciężkiego, takiego miękkiego „niedźwiedzia”.
Przytulność: zwycięża Renault, bo jest miękkie i elegancko jeździ, a przy tym oferuje dużo miejsca. Jego wnętrze okazuje się ponadprzeciętnie funkcjonalne. Także Peugeot porusza się na tej „fali miękkości”, ale do zwycięstwa w tej kategorii jego wnętrzu brakuje tu i tam paru centymetrów, a tylna oś wpada czasem w nieprzyjemny turkot.
Węziej skrojona i w porównaniu z innymi najmniej przyjemne, twardo zestrojone zawieszenie – takie wrażenia mieliśmy po jeździe Simcą, dlatego też trzecie miejsce w tej kategorii.
Zazdrość: szykowny i zadziwiająco solidny, a do tego porządnie wykonany. Nie bez powodu mówiło się o Peugeocie 404, że jest francuskim Mercedesem. Na tym polu Simca i Renault zostają w tyle.
Naszym zdaniem
Renault 16 wygrało. W 1965 roku, gdy auto trafiło na rynek, było czymś wyjątkowym i dość szybko zrewolucjonizowało klasę średnią ze swym nadwoziem typu hatchback. Jeszcze dziś samochód zaskakuje wszechstronnością i funkcjonalnym, dającym się łatwo aranżować wnętrzem. Miejsce drugie przyznaliśmy Peugeotowi 404: solidny, przytulny, a z technicznego punktu widzenia – prosty. Na trzeciej pozycji: Simca 1500. Mniejsza, lżejsza, bardziej sportowa od swoich rywali. Naprawdę sympatyczna, choć mogłaby być lepiej wykonana.
Konserwatywny aż po „płetwy”, ale komfortowy i elegancki. Idealnie odpowiada image’owi francuskich aut, nie tylko z lat 60. XX w.
Wstrzymać oddech i zanurzyć się w tej nieprawdopodobnej miękkości. Każdy, kto po raz pierwszy usiądzie w Peugeocie 404, poczuje się łagodnie... objęty. Najlepiej czuć to z tyłu, gdy zajmuje się miejsce na pluszowej kanapie. Jazda tym samochodem bardzo szybko staje się miłą pożywką dla zmysłów, i to nie tylko ze względu na miękkość foteli. Także technika odgrywa tu ważną rolę: bardzo rzadko mamy przyjemność jeździć samochodami, których mechanika ma grubo ponad 30 lat, a pracuje tak harmonijnie, naprawdę bez zarzutu.
Olbrzymia kierownica i drążek zmiany biegów przy niej.
Prędkościomierz wyskalowany do 190 km/h to jednak przesada.
Sicher jest sicher: gdy w Peugeocie wyładuje się akumulator, do odpalenia silnika można wykorzystać korbę.
Podobnie skonstruowane pasy bezpieczeństwa, z pałąkiem między fotelami, stosowano m.in. w Syrenie.
Tylko bez paniki: pokrowce, które wyglądają tak, jakby zrobiono je z futer piżmaków, tak naprawdę są wykonane z poprawnego politycznie sztucznego futra – łatwo można je prać. Siedzenia pod nimi są jeszcze bardziej miękkie!
Dzielne 70 KM w stylu maszyny parowej.
Renault 16 było dla francuskiej marki przełomowym samochodem. Nigdy wcześniej nie opracowano auta, które mogłoby się pochwalić tyloma talentami. „Szesnastka” to tak naprawdę siedem samochodów w jednym. Dlaczego?
Trik konstrukcji tego pojazdu kryje się w koncepcji foteli. Można położyć płasko oparcia albo po prostu ustawić je w pionie – wtedy wędruje ona aż pod sufit. Można też kompletnie wymontować tylną kanapę i zostawić ją w garażu.
To Renault jest tak wszechstronne, jak szwajcarski scyzoryk. A do tego jeździ, jak na „francuza” z tamtego okresu przystało.
Na pasie podokiennym pikowana tapicerka.
Taśmowy prędkościomierz Renault 16 jest bardzo szykowny, ale ciężko z niego coś odczytać.
Na zdjęciu pozycja Transport Exceptionnel – na wypadek, gdybyśmy chcieli przewieźć duży zapas win i serów.
Koło zapasowe jest elegancko „suszone” w komorze silnika.
Renault 16 było chyba najbardziej rozwiniętą konstrukcją w swoich czasach: funkcjonalną, wielozadaniową, komfortową i ultranowoczesną.
Jak wygląda francuska sportowa limuzyna? Tak jak Simca 1500, która przypomina trochę samochody włoskich designerów.
Prędkościomierz i zegarek wyglądają tak, jakby zamontowano je w ostatniej chwili.
Wskaźniki poziomu paliwa i temperatury znajdują się pod okrągłym zegarem prędkościomierza.
Delikatne klamki wewnętrzne świetnie pasują do ogólnego wyglądu i charakteru auta, a klamka do otwierania przypomina trochę łyżeczkę do lodów.
Nieschowane kable do stacyjki pokazują ogólną nonszalancję podczas montażu.
Silnik Simki potrafi nieźle zaryczeć!
Praktycznie niezniszczalne: „meble” Simki są obite sztuczną skórą, która w tym wydaniu wytrzyma lata. W małych otworach materiału zebrał się kurz z kilku dziesięcioleci.
Simca 1500 jeździ jak włoski „francuz”, tyle że z bardziej sportowym usposobieniem, ale również z wystarczającą dawką komfortu. Szkoda tylko, że ten samochód tak niedbale produkowano.
Renault 16 wygrało. W 1965 roku, gdy auto trafiło na rynek, było czymś wyjątkowym i dość szybko zrewolucjonizowało klasę średnią ze swym nadwoziem typu hatchback. Jeszcze dziś samochód zaskakuje wszechstronnością i funkcjonalnym, dającym się łatwo aranżować wnętrzem. Miejsce drugie przyznaliśmy Peugeotowi 404: solidny, przytulny, a z technicznego punktu widzenia – prosty. Na trzeciej pozycji: Simca 1500. Mniejsza, lżejsza, bardziej sportowa od swoich rywali. Naprawdę sympatyczna, choć mogłaby być lepiej wykonana.