Przez kilkadziesiąt lat oferta Mercedesa była dosyć przejrzysta – chciałeś mieć większy silnik, musiałeś wybrać większe auto. Nawet w bogatych Niemczech Mercedesa nie kupowało się ot tak po prostu, trzeba było sobie na niego zasłużyć, a pojemność silnika i rozmiar auta miały znaczenie, bo symbolizowały status społeczny. Jednym zdaniem: rozmiar samochodu jako jednostka miary sukcesu.
W 1986 roku wszystko się jednak zmieniło. Koniec społeczeństwa klasowego! Od tego roku najmniejszy sześciocylindrowy silnik stał się dostępny w całej palecie osobowych Mercedesów: w kompaktowym modelu 190 E, jako 260 E w serii W124 oraz jako 260 SE w klasie S. 2,6 litra i 160 KM dla wszystkich!
Dla ówczesnej klienteli Mercedesa musiała to być prawdziwa rewolucja. Dziś, ponad 30 lat później, zatarły się nawet różnice finansowe pomiędzy tymi modelami – dobrze zachowane egzemplarze wszystkich tych aut kosztują teraz podobnie. To także powód, żeby dokładnie je z sobą porównać i odpowiedzieć na pytanie: który z nich będzie najlepszym wyborem?
Sprawdzamy, w jaki sposób sześciocylindrowy silnik zmienił charakter niewielkiego Mercedesa W201. Czy 160 KM z 2,6 litra pojemności wystarczy, żeby tak poważnemu i statecznemu autu, jak Mercedes W124 w kolorze Rauchsilber, zapewnić choć trochę seksapilu? Czy model W126 z najmniejszym rzędowym sześciocylindrowcem pod maską w ogóle zasługuje na to, żeby nazywać się klasą S? Bo przecież nie rozmiar jest najważniejszy. Chwila, a może jednak jest?
Mercedes 190 E 2.6 - największy seryjny silnik w kompaktowym Mercedesie
Zwykłe kołpaki, srebrny lakier, szare fotele z tapicerką w kratkę – czyż nie tak wyglądało 9 na 10 Mercedesów 190 E? Wnętrze bez przepychu, proste, ale solidne materiały – nawet „wypasione” 190 E 2.6 skutecznie skrywa swój szczególny status. Nabywcom odmiany z sześciocylindrowym silnikiem pod maską najwyraźniej wcale to nie przeszkadzało – kto chciał jeździć szybko i przy okazji lubił rzucać się w oczy, mógł przecież wybrać ospoilerowaną wersję 2.3 16V.
To, co odróżnia model 2.6 od innych „190-ek”, widać dopiero po otwarciu maski. Przestrzeń została tam bardzo starannie zagospodarowana – długi sześciocylindrowy silnik rozciąga się między ścianą grodziową a chłodnicą. Aż dziwne, że przy okazji każdego hamowania się w nią nie wbija.
Widząc wielki silnik pod maską, oczekiwaliśmy, że auto będzie wyraźnie podsterowne, ale w czasie prób okazało się, że podczas pokonywania slalomu wcale nie czuć dodatkowych kilogramów – auto prowadzi się po torze lekko i znacznie precyzyjniej od większych braci. Również przyspieszenie od 0 do 100 km/h (9,9 s), elastyczność i skuteczność hamulców okazały się najlepsze – pod względem dynamiki jazdy Mercedes 190 wygrywa.
Do tego dochodzi to, jak cicho i bez wyczuwalnego wysiłku pracuje jego silnik. 220 niutonometrów wystarcza do tego, żeby podczas przyspieszania mieć wrażenie, że auto jest ciągnięte do przodu przez napiętą gigantyczną gumową taśmę. Do charakterystyki silnika pasuje też miękko pracująca przekładnia automatyczna. Sprawny napęd przy niezwykłej poręczności tego modelu zapewnia doskonałe wrażenia, choć wnętrze nieco uwiera.
Mercedes 190 E 2.6 - naszym zdaniem
W tym modelu brakuje przede wszystkim miejsca, ale wersja 190 E 2.6 ma mnóstwo innych atutów do zaoferowania. Dzięki sześciocylindrowemu silnikowi mały Mercedes ma w sobie coś z muscle car i tym zdobywa sympatię.
Mercedes 260 E - wersja dla wymagających klientów
Sześciocylindrowy silnik o mocy 160 KM w aucie klasy „wyższej średniej”, jak ją określali Niemcy, brzmi rozsądnie i na pierwszy rzut oka wydaje się idealnym połączeniem. W porównaniu z wersjami czterocylindrowymi zapewnia nieco luksusu, ale bez popadania w przesadę. Dodatkowa porcja prestiżu i mocy, tyle że zapakowana w taki sposób, żeby nie wzbudzać zawiści. Zdrowy umiar, bo wersja 300 E z większym silnikiem to już czasem za dużo.
Do takiego właśnie podejścia doskonale pasuje nasze auto testowe – odmiana sprzed liftingu (tzw. wąska listwa) z elektrycznym szyberdachem i zdejmowanym hakiem holowniczym. Do tego pięciostopniowa manualna skrzynia biegów!
Jak przystało na środkowy model w palecie osobowych Mercedesów, zarówno osiągi, jak i ilość miejsca we wnętrzu plasują się dokładnie pośrodku, między „190--ką” a klasą S. W tym przypadku nie ma jednak obawy, że 260 E zestawione z mocnym 190 E i luksusowym 260 SE okaże się nudne i pozbawione uroku. Nie pozwala na to wspomniana wcześniej manualna skrzynia biegów. Tak bardzo zmienia ona charakter tego auta, że jazda nim sprawia nieoczekiwanie dużo frajdy!
Podczas gdy w „190-ce” wystarczyło wcisnąć gaz i cieszyć się tym, jak auto przyspiesza i jak delikatnie jego „automat” zmienia przełożenia, tu kierowca musi się bardziej zaangażować w operowanie dźwignią biegów.
Powinien też zwracać uwagę na obrotomierz: 12-zaworowa sześciocylindrówka naprawdę chętnie wkręca się na obroty. Do 6200 obr./min może się kręcić, przy 5800 obr. osiąga maksymalną moc i nawet wtedy brzmi tak, jakby wcale nie było to dla niej wysiłkiem. Mercedes musi mieć „automat”? Ależ skąd!
Mercedes 260 E - naszym zdaniem
Połączenie sześciocylindrowego silnika i manualnej skrzyni biegów zaowocowało niespodziewaną przyjemnością z jazdy. Ten model zbiera też punkty w dziedzinach przestronności wnętrza i przydatności na co dzień.
Mercedes 260 SE - najmniejszy silnik w klasie S
Czy połączenie dużej limuzyny klasy S i relatywnie małego silnika M103 może być udane? Skoro Mercedes 190 E 2.6 zachwycił nas swoją subtelną siłą, a model 260 E z manualną skrzynią biegów zadziwił temperamentem, to w jakiej dziedzinie może zapunktować model 260 SE? Odpowiedź jest prosta i logiczna: to auto stawia przede wszystkim na komfort.
Wsiadasz, drzwi za tobą zamykają się z niepowtarzalnym głuchym mercedesowskim dźwiękiem, opuszczasz podłokietnik, aaah... witamy w domu! To właśnie to uczucie bezpieczeństwa, spokoju i komfortu, które powinna zapewniać klasa S.
W modelu W126 tak właśnie jest – ze względu na wrażenia, jakie sprawiają użyte w nim materiały, i przestronność wnętrza można pomyśleć, że od modelu 190 E dzielą go więcej niż dwie klasy. Nawet do zupełnie nieoszczędnościowego W124 260 E dystans jest widoczny.
Silnik stara się pracować w możliwie niezauważalny sposób – jego doskonałe wyważenie i wyciszenie mają w tym olbrzymi udział. Nawet pod znacznym obciążeniem delikatnie mruczy, jakby z oddali, mimo że potrzebuje krótkiego przełożenia i wysokich obrotów, żeby sprawnie poruszać klasę S, ważącą ponad 1,6 tony.
Czas 11,4 s to o półtorej sekundy więcej niż potrzebuje Mercedes 190 E 2.6, żeby rozpędzić się od 0 do 100 km/h. Mocną stroną auta nie jest jednak wątpliwy talent sprinterski, lecz to, jak zachowuje się na dalekich trasach. Przyjemny, bezstresowy cruising przy 150-160 km/h jest tym, w czym klasa S sprawdza się najlepiej. Pozostaje jednak wrażenie, że W126 jest autem starszym konstrukcyjnie, a wręcz staromodnym w porównaniu z W201 i W124.
Mercedes W126 2.6 - naszym zdaniem
Również z najmniejszym silnikiem sześciocylindrowym pod maską Mercedes W126 pozostaje pełnowartościową klasą S. Spokój, komfort i opanowanie to mocne strony Mercedesa 260 SE. Dobry wybór, jeśli osiągi nie są najważniejsze.
260 – trzy wariacje na jeden temat
To, że na końcu porównania trzeba wskazać jego zwycięzcę, było od początku jasne. To, że w tym konkretnym rodzinnym starciu stawka będzie raczej wyrównana, również nie budziło wątpliwości. Ale już to, że w podsumowaniu najwięcej czasu poświęcimy silnikowi, zaskoczyło nawet nas.
Dopiero porównanie tych trzech aut uświadomiło nam, jak wszechstronną jednostką napędową jest „mała” sześciocylindrówka Mercedesa. M103 to prawdziwy multitalent – w każdym z modeli, w których go montowano, potrafi robić dokładnie to, czego od niego oczekiwano. Z tym silnikiem pod maską – nawet w potężnej klasie S – nie ma się wcale wrażenia, że brakuje mocy.
Naszym odkryciem w tym porównaniu jest to, że w każdym z tych aut, należących do różnych klas, ten sam silnik ujawnia inne zalety. Skromnemu z natury Mercedesowi 190 E dodaje temperamentu i uroku, który wykracza poza klasę tego auta – jeśli ktoś szuka benzynowej „190-ki” i nie upiera się przy drogiej sportowej odmianie 2.3 16V, to wersja z silnikiem 2.6 pod maską będzie dla niego najlepszym wyborem.
Rozsądny i dopracowany pod każdym względem Mercedes W124 zyskuje dzięki temu silnikowi lekkość, której na próżno szukać w wersjach z dieslami lub słabszymi benzyniakami pod maską. W klasie S kombinacja relatywnie małego silnika i komfortowego nadwozia też doskonale się sprawdza, o ile komfort jazdy ma być ważniejszy od osiągów samochodu.