Warto kupić „schodzący” model czy dopłacić i wziąć nowy? – pyta kolega kolegę zatrudnionego w serwisie u autoryzowanego dilera popularnej i uznanej marki. – Bierz nowy. Do starego niedługo nie będzie części – odpowiada mechanik.Rzecz w tym, że podstawowym klientem warsztatu dilerskiego jest właściciel auta na gwarancji, czyli – w wielu przypadkach – „dawca” części.
Właściciel takiego samochodu nie przyjeżdża do drogiego warsztatu dlatego, że chce. Czasem faktycznie jest przekonany, że tylko w takim miejscu samochód zostanie potraktowany we właściwy sposób, ale to coraz rzadszy przypadek. Prawdziwym powodem odwiedzin warsztatu dilerskiego, w większości przypadków, jest gwarancja. Aby zachowała ważność, trzeba stawiać się na przegląd i zapłacić za wszystkie wymieniane części eksploatacyjne.
Gdy zaś jakiś świadomy klient spyta, dlaczego wymieniono części zużyte dopiero w połowie, każdy doradca serwisowy ma gotową odpowiedź: „Mamy obowiązek zapewnić klientom bezawaryjną jazdę od przeglądu do przeglądu. Hamulce w pańskim aucie, owszem, mogłyby jeszcze jakiś czas popracować, ale nie jest pewne, czy wystarczyłyby do następnego przeglądu. Problemy trzeba dusić w zarodku. Dlatego je wymieniliśmy”.
Jeśli chodzi o części objęte gwarancją – nie jest to problem – przynajmniej z punktu widzenia właściciela „auta-dawcy”. Miałem lekko zużyte, mam nowe, czyli w porządku. Koszty pokrywa gwarant. Ale za Klocki hamulcowe i inne części eksploatacyjne trzeba zapłacić, i to więcej, niż są warte. W praktyce ten, kto się zna, nie pozwoli na wymianę dobrych części. Większość klientów ASO nie potrafi jednak ocenić stanu części. Cwaniactwo uchodzi płazem. Ciche akcje serwisowe
Nie każdy właściciel oddający swój samochód w ręce mechaników autoryzowanego warsztatu zdaje sobie sprawę, że w trakcie rutynowego przeglądu usuwane są też usterki, do których producent nie ma ochoty się przyznać.
Dotyczy to części niemających bezpośredniego wpływu na bezpieczeństwo jazdy. W zależności od zaleceń producenta części wymienia się we wszystkich autach lub tylko tych, gdzie ujawnił się problem.
W samochodach, które nie trafiły do ASO, wadliwa część zostaje. Naprawione samochody z reguły zostają oznakowane albo stosowna informacja trafia do systemu komputerowego.
Pod maską malowane są kropki, numerki, krzyżyki itp. – znaki, które nie rzucają się w oczy, a pozwalają mechanikom stwierdzić, czy auto zostało już objęte akcją serwisową, czy też nie. Ta działalność to jasna strona serwisów dilerskich. Trudne naprawy – poza ASO
Niemniej poważne problemy w autach po gwarancji lepiej usuwać w warsztatach niezrzeszonych. Ceny części o podobnych parametrach do oferowanych u dilera, ale kupowanych w zwykłych sklepach czy warsztatach, są nieporównywalnie niższe.
W dodatku zawsze jest możliwość kupna części o nieco niższej jakości, ale cenie kilkukrotnie niższej niż w przypadku oryginalnych. Co do jakości usług – znalezienie warsztatu, w którym pracuje lepszy mechanik niż w autoryzowanej stacji, to zwykle mały problem.
Często nawet trudno znaleźć... gorszego. Oczywiście są wyjątki, jest jednak kwestią bezsporną, że serwisy dilerskie nastawione są na wymianę uszkodzonych czy choćby podejrzanych o niesprawność części na nowe, a nie na ich naprawę.
Czy to znaczy, że nie podejmą się naprawy np. uszkodzonej skrzyni biegów? Oczywiście, że się podejmą. Warto jednak mieć świadomość, że... nasze auto oddane do warsztatu dilerskiego ma duże szanse trafić do naprawy do małego, specjalistycznego warsztatu.
Czasem wysłany będzie tylko uszkodzony element. Nie ma w tym nic złego, że usterkę usuwa fachowiec wąskiej specjalności, tyle że... zapłacimy za to znacznie więcej, niż gdyby nasze auto od razu trafiło bezpośrednio do specjalisty. Mało kto wie, że marże dilerskie wynoszą nawet ponad tysiąc procent!
W komisie dilerskim
„My jesteśmy uczciwi – wyznaje nam szef działu aut używanych jednego z warszawskich autoryzowanych dilerów – nie kręcimy liczników, dlatego mamy problem. Nasze auta są za drogie! Oczywiście, każde auto profesjonalnie przygotowujemy do sprzedaży. Mamy na stanie 9 kierownic obszytych nową skórą praktycznie do każdego auta, które się u nas pojawia.
Gdy auto przyjeżdża do nas, od razu wymieniamy kierownicę na nową, a stara jedzie do obszycia. Będzie do kolejnego samochodu. Mieszki lewarków zmiany biegów, gałki, plastikowe parapeciki – to mamy od ręki i wiadomo, wymieniamy, jak trzeba. Ale każdy tak robi – przychodzą do nas handlarze i zamawiają po 20 kompletów gumowych nakładek na pedały. To co, mamy zostawiać na naszych autach stare?
Czy to do końca uczciwe? Niby żadna naprawa przed sprzedażą auta nie jest oszustwem, poniekąd wymiana zużytej kierownicy to naprawa jak każda inna, a jednak... chodzi o to, aby przekonać klienta, że auto jest mniej zużyte niż w rzeczywistości. W porównaniu jednak z „nieuczciwymi” dilerami, nasz znajomy to kryształ.
Kto ma bowiem najlepszy dostęp do oryginalnych książeczek przeglądów, części, bazy danych? Diler! Jeśli nie korzysta z możliwości dorabiania fałszywej historii serwisowej auta, chwała mu za to. Ale nie wszystkie komisy – także dilerskie – potrafią się powstrzymać od oszustw! Dlatego bardzo często samochody, które kupowane są przez nich na aukcjach poleasingowych z przebiegiem 150-200 tys. km, w krótkim czasie wystawiane są do sprzedaży ze stanem licznika skręconym o połowę i... kompletem dokumentów potwierdzających zmniejszony przebieg.
Warto też wiedzieć, że z różnych względów tuż przed wystawieniem na sprzedaż samochód formalnie zmienia właściciela kilka razy. To uniemożliwia złapanie oszustów za rękę, gdybyśmy kiedykolwiek dowiedzieli się, że nasze auto ma na liczniku nieoryginalny przebieg. Mimo wszystko warto kupować używane samochody w komisach dilerskich. Ich właściciele nie zwiną interesu z dnia na dzień, w przeciwieństwie do małych handlarzy, którzy są dla oszukanych klientów praktycznie nieuchwytni.
Pamiętajmy, że jeśli na umowie nie jest wyraźnie napisane, że samochód jest powypadkowy lub stan licznika nie odzwierciedla rzeczywistego przebiegu, przez dwa lata od kupna chroni nas prawo: gdy okaże się, że z samochodem jest coś nie tak (np. ktoś zmienił stan licznika), możemy żądać zwrotu części pieniędzy lub rozwiązania umowy. Jednak warto mieć świadomość, że komisy dilerskie kręcą jak każde inne. Handlowiec złapany za rękę będzie przysięgał, że nie wie, o co chodzi. Dlatego u dilera obowiązują te same zasady ostrożności, co w każdym innym miejscu.
Naprawy automatycznych skrzyń biegów
Na rynku funkcjonują specjalistyczne warsztaty zajmujące się tylko i wyłącznie naprawą „automatów”. Fachowcy wiedzą, skąd brać części zamienne, potrafią programować sterowniki, dysponują wiedzą, za którą oczekują stosownego wynagrodzenia. Takie osoby rzadko zatrudniają się w warsztacie dilerskim, raczej zakładają własne firmy. Nie ma co się dziwić, że często wykonują dużo zleceń dla innych warsztatów, a w niektórych przypadkach jest to dla nich główne źródło dochodu. Niemniej przyjmują też zlecenia od osób prywatnych. Żądają od nich wyższych opłat niż od warsztatów, ale... i tak wychodzi dużo taniej.
Regeneracja wtryskiwaczy i inne naprawy diesli
Elektronika: naprawiamy, zamiast wymieniać
Naprawy elektroniki samochodowej wymagają specjalistycznej wiedzy. Jest to dość rzadka specjalność – dla fachowców bywa to żyłą złota. Większość samochodów z problemem w rodzaju „nie wiadomo, o co chodzi, wymieniliśmy kilka części, a dalej nie działa” ostatecznie ląduje w takim warsztacie. Jakkolwiek nie każda usterka wymaga interwencji specjalisty, którego usługi z założenia są drogie, to jednak w razie niepowodzenia w ASO warto zgłosić się do fachowca. Uwaga: wiele z takich warsztatów z założenia nie przyjmuje samochodów z instalacją LPG! W przypadku problemów z elektroniką „zagazowanych” autserwis dilerski też nie pomoże.
Przed odbiorem nowego auta
Gorsze, bo droższe
Jeśli nie zależy wam na obniżaniu kosztów obsługi auta, bo jest zarejestrowane na firmę, możecie bez obaw serwisować je w warsztacie dilerskim. Szansa na profesjonalnie przeprowadzoną naprawę jest tak samo duża jak w przeciętnym warsztacie niezrzeszonym, choć nie zawsze odbywa się ona na miejscu. Warto jednak wiedzieć, że dilerzy coraz mniej liczą na prywatnych klientów, którzy oszczędzają pieniądze. Dilerzy swój profil usługowo-cenowy dostosowują do możliwości firm, które cenę naprawy wliczą w swoje koszty. Ich ceny dla niejednego prywatnego właściciela auta mogą okazać się szokujące! Zwykle to samo da się zrobić gdzie indziej dwa-trzy razy taniej i tak samo dobrze, a często lepiej. Wizyta w ASO?Dziękuję! Tylko z przymusu, czyli z samochodem na gwarancji!
Po co warto jechać do dilera ?
- Po nietypowe lub drobne części. Elementy wykończenia wnętrza, emblematy, detale, spinki – te elementy albo są tanie i nie ma sensu oszczędzanie na nich, albo są dostępne wyłącznie w sklepie dilerskim.Po pieczątkę. Prawidłowo wypełniona przez dilera książka serwisowa wciążwpływa na wartość samochodu przy odsprzedaży. Dlatego kilkaset złotych wydane na przegląd to nie są do końca stracone pieniądze. Aby jednak nie zapłacić majątku, należy na przegląd stawiać się samochodem, który został uprzednio naprawiony. Dilerowi pozostawmy wymianę oleju – wszelkie inne części – po uzgodnieniu ceny. Po koszty. Jeśli macie samochód zarejestrowany na firmę i ze względów podatkowych potrzebujecie „nabić” koszty, wizyta w autoryzowanym warsztacie z pewnością rozwiąże wasz problem.Na sprawdzenie auta przed kupnem. Warsztaty dilerskie (wybranych marek) mają dostęp do historii serwisowej auta – także za granicą. To oraz możliwość sprawdzenia grubości lakieru i oceny stanu mechaniki pozwala uniknąć kupna auta nadmiernie zużytego lub powypadkowego.